Logo tylkoskoki

DSC08957 Kopiowanie

Rozmowa z Filipem Lewickim, złotym medalistą mistrzostw Polski kategorii juniorów. O zdobyciu złota w Jakubowicach, o koniach, o jeździeckiej rodzinie Lewickich. Już w poniedziałek kolejny ciekawy artykuł w dziale ELITARNE. Bohaterem będzie Mściwoj Kiecoń.

TylkoSKOKI: Wywalczyłeś swoje pierwsze złoto w kategorii juniorów, a to, jak dotychczas Twoje największe osiągnięcie. Jak ta rywalizacja przebiegała z Twojej strony?

Filip Lewicki: Pierwszy dzień nie wyszedł nam według planu. Nie chciałem się ścigać na Quiradosie. Dobry wynik miałem w planie zrobić na moim drugim koniu, niestety miałem na nim dwie zrzutki. To sprawiło, że musiałem poprawić osiągnięty rezultat. Z Quiradosem poszło nam bardzo dobrze i zajęliśmy czwarte miejsce. Drugiego dnia stres był już większy, szczególnie, że znowu wcześniej założony plan nie wyszedł... Chciałem dać wolne Quiradosowi, ale niestety jadąc na Morosie pomyliłem parkur, zapominając o jednej przeszkodzie. Na Quiradosie zaliczyliśmy bezbłędny i bardzo dobry przejazd, co dało nam awans na drugie miejsce. Wtedy czułem się już trochę pewniejszy, bo drugie miejsce to już jakaś pozycja medalowa. Trzeciego dnia przystąpiliśmy do pierwszego nawrotu finału. Osoby, które jechały przede mną zrobiły po zrzutce i miałem ten komfort psychiczny, że na jeden błąd mogłem sobie pozwolić. Liderka też zaliczyła pomyłkę, także do drugiego nawrotu przystępowałem z pierwszego miejsca. Wtedy przeżyłem chyba największy stres w swoim życiu....

...Trzy osoby przede mną pojechały bezbłędnie. Jadąc jako ostatni wiedziałem, że albo będę miał złoto, albo nic. Każda kolejna przeszkoda rosła mi w oczach. Stres co chwile był większy. Wiedziałem, że jedna zrzutka zabierze nam wszystko. Aż ciężko opisać te emocje które mi wtedy towarzyszyły. To było niesamowite.

DSC09004 Kopiowanie

TS: Jak poradziłeś sobie z tymi ogromnymi emocjami, szczególnie w ostatnich sekundach na parkurze?

FL: Bałem się, że złapię gdzieś błąd, albo się spalę. Najgorzej było, gdy jechałem do ostatniej przeszkody. Wiedziałem, że tylko jeden skok dzieli mnie od złotego medalu. Miałem już w głowie, żeby odpalić, urwać foule… Przez te emocje, aż niedokładnie pamiętam co się wtedy działo. Quirados też jest nerwowy, źle reaguje na stres. Starałem się podejść do niego jak najlepiej. Na mistrzostwach codziennie rano starałem się go wyluzować, by stres ograniczyć do minimum. Mimo tych emocji nasz przejazd był opanowany, a wszystko było wyczekane. Z tego jestem najbardziej zadowolony.

TS: Powoływany do kadry jesteś już od kilku lat, najpierw kategorii dzieci, teraz juniorów. Jak wyglądały Twoje początki?

FL: Rodzice raczej nie naciskali na mnie w tej kwestii, nic nie było pod przymusem. Jednak oni na zawody jeździli co tydzień i zawsze mówili, że fajnie by było gdybym zaczął im towarzyszyć. Na początku nie miałem takich chęci, zapału do jazdy i treningów. Myślę, że wszystko zaczęło się od medalu w kategorii dzieci II w 2013 roku. To był mój pierwszy sukces i razem z nim poczułem chęć do codziennej, regularnej jazdy. Podświadomie wiedziałem też, jaką sprawię im radość, jeśli ja też będę jeździć konno. 
W kadrze narodowej jestem nieprzerwanie od 2014 roku. Miałem wtedy 13 lat i zdobyłem srebro w kategorii dzieci I, ale z perspektywy czasu uważam, że ten sukces był trochę z przypadku. Rok później bardzo się przygotowywałem i nie zdobyłem medalu. To zabolało. Chciałem, by nagrodą za moją pracę którą włożyłem wcześniej było podium, a tak się nie stało. Mogło mnie to zdemotywować, a jednak pchnęło do dalszej pracy.

TS: Wtedy rozpocząłeś już starty w kategorii juniorów.

FL: Szczerze mówiąc był to dla mnie duży przeskok. Już w sezonie halowym rozpocząłem starty na poziomie 140 cm. Moje pierwsze mistrzostwa Polski juniorów mimo, że nie zdobyłem medalu, to wspominam bardzo dobrze, bo zająłem siódme miejsce. Drugi nawrót jechałem cały na zero i niestety, na ostatniej przeszkodzie zjadł mnie stres. Pomyliłem się i w efekcie mieliśmy zrzutkę. Gdyby nie ona, pewnie byłbym na miejscu piątym. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że te przygotowania i praca, którą włożyłem w mistrzostwa w 2016, zaprocentują i pozwolą mi w kolejnym roku zdobyć złoto.

DSC07785

TS: Codettia VDL, Quirados As czy Don Juan H. Który koń najwięcej Cię nauczył?

FL: Na Codetti startowałem w kategorii dzieci. Do jazdy powierzył mi ją pan Józef Walat. Prawdziwa jazda zaczęła się na Don Juanie. To on wprowadził mnie w konkursy 140-145 cm. Jechałem też po raz pierwszy konkurs zaliczany do światowego rankingu w Kołobrzegu, gdzie mieliśmy tylko jedną zrzutkę. Zdobyłem wraz z nim duże doświadczenie podczas Pucharów Narodów czy gdy powołano nas z kadrą na CSIOJ w Hagen. W tym roku zacząłem trenować na Quiradosie, z myślą o tegorocznych mistrzostwach Europy. Pierwsze starty, które zaliczyliśmy podczas dwutygodniowych zawodów w Ciekocinku były w miarę udane, bo mieliśmy zrzutkę w Pucharze Narodów i również jeden błąd w Grand Prix. Jednak jeszcze nie wiedziałem jak go jeździć, nie byliśmy tak dobrze zgrani. Potem zostałem powołany do Hagen. Tam, po miesiącu wspólnej jazdy i regularnych treningów w miarę go znałem, a on mnie. Mieliśmy najlepszy wynik z kadry, nie tylko w Pucharze Narodów, gdzie mieliśmy jeden błąd, ale też w Grand Prix (1 punkt za przekroczenie normy czasu). Jechałem do Hagen po doświadczenie. Nawet nie spodziewałem się, że dojdzie do tego tak dobry wynik.

TS: Czy już wtedy czułeś, że Quirados będzie koniem, z którym zdobędziesz złoto?

FL: Szczerze mówiąc dopiero teraz, podczas mistrzostw Polski rzeczywiście poczułem, że jesteśmy parą. Byłem w 100% pewny każdego elementu na parkurze. Wiedziałem co gdzie i jak zrobić, żeby dla niego było to dobre i czytelne. Quirados As to specyficzny koń. Jest bojaźliwy i patrzący. Boi się wielu rzeczy, skupia się na kolorach. Czasem coś mu nie wychodzi tak naprawdę ze strachu, ale nigdy nie zrobił czegoś na przekór. Oddaje w skokach serce, nie lubi zrzucać i być karany. Zawdzięczam mu najwięcej ze wszystkich koni na których jeździłem. Dzięki niemu jestem tu, gdzie jestem.

20663783 849432605213502 3135840999545966823 n

TS: To właśnie na Quiradosie zaliczyłeś swój debiut w mistrzostwach Europy kategorii juniorów.

FL: Niestety nie był on zbyt udany. Nie mogę powiedzieć złego słowa na Quiradosa, bo były to tylko i wyłącznie moje błędy. Miałem po prostu zbyt mało doświadczenia na takich parkurach. Postanowiłem zaryzykować i postawić wszystko na konkurs szybkości. Wiedziałem, że mam jeszcze dwa lata startów w juniorach, więc chciałem zaryzykować. Wszystko szło dobrze do piątej przeszkody, jednak potem się posypało. Wpakowałem Quiradosa w okser, a on, nie przyzwyczajony do tego, że ja popełniam błąd który mu szkodzi, bardzo się zestresował. To spowodowało trzy kolejne zrzutki. Dopiero ostatniego dnia parkur pojechałem na luzie. Dzięki temu wiedziałem, że na mistrzostwach Polski nie mogę się ścigać za wszelką cenę. Wtedy niestety zabrakło mi przemyślanej jazdy.

TS: Nie boisz się opinii, że jeździsz na gotowych koniach, zrobionych wcześniej przez Twojego tatę?

FL: Nie boję się. Mimo, że jeździł go mój tata, to wciąż moja codzienna praca. Quirados ma dopiero 8 lat, to nie jest 13-letni koń. Pracuję z nim od maja i przez ten czas mój tata startował na nim tylko raz. To oczywiście wspaniałe mieć w domu taką osobę jak tata, który pomoże, wsiądzie. Nie neguję tego. On jest świetnym zawodnikiem, więc dlaczego miałbym nie korzystać z jego ogromnej wiedzy i doświadczenia? Ja pracuję w domu, jeżdżę dużo innych koni, żeby mieć tą mobilność, nie przyzwyczajać się do jednego. Tak samo było z Don Juanem. Dostałem od taty konia, który nigdy nie chodził parkurów na poziomie 140 cm. Ja z nim sukcesywnie dochodziłem najpierw na poziom 130, 135, 140 i nawet 145 cm. A Maros zaczął jeździć pierwsze konkursy 135 właśnie ze mną. Zarówno tata, jak i mama bardzo mi pomagają, ale jest w tym ogromna ilość mojej własnej pracy.

TS: Kto jest Twoim trenerem?

FL: Moim trenerem są moi rodzice. Co prawda nie wygląda to tak, że stoją nade mną przez całą jazdę. Razem trenujemy w domu, a na zawodach albo idę oglądać parkur z tatą, albo z mamą, czy z moim przyjacielem Adasiem (Grzegorzewskim). W tej kwestii jestem bardzo elastyczny. W stajni tata daje mi do jeżdżenia dużo koni, żebym uczył się samodzielności i wszechstronności. Szkoli mnie jak pracować z młodymi końmi, żebym nie miał z tym problemów w przyszłości. Trzeba potrafić zrobić konia, a nie tylko jeździć na gotowym. Wszystko dzielimy między sobą. Możliwość skoków na młodych koniach to też świetne doświadczenie. Mam sam dojść do tego, w jaki sposób coś wypracować. Pozwala mi też podejmować samodzielnie decyzje dotyczące koni, a jak coś zrobię źle to mnie poprawia, żebym widział błędy i wiedział, jak powinienem się zachować. Dziesiątki razy oglądam swoje przejazdy z mamą, z tatą i Adamem. Dużo analizujemy, co robię źle, co w tym momencie nie wyszło. To bardzo pomaga. Nawet na co dzień zdarza się, że mój tata nagrywa mnie, by pokazać co robię źle.

DSC08837 Kopiowanie

TS: Masz jeszcze brata i siostrę. Czy oni też jeżdżą konno?

FL: Brat nie jeździ, ale bardzo mnie wspiera. Był ze mną na mistrzostwach Polski, pomagał, dbał o konie mimo, że nie kręci go to. Moja 6-letnia siostra jeździ. Ma swojego kucyka i bawi się tym. Sama z siebie przyjdzie do stajni, weźmie go na spacer. Rodzice chcą żebyśmy się spełniali w tym, co lubimy robić i to jest dla nich najważniejsze.

TS: Kto jest Twoim jeździeckim autorytetem?

FL: Zdecydowanie tata. Mam niesamowite wsparcie całej rodziny. Nawet mimo moich czasem głupich wyborów, oni zawsze są przy mnie i wspierają mnie całym sercem. Tata bardzo dużo mi tłumaczy. Kiedy nie rozumiem jego decyzji, on poświęci mi czas by to wytłumaczyć. Jest dla mnie bardzo dobrym trenerem. Niby mówi się, że z rodziną trenuje się najtrudniej, ale nie wyobrażam sobie żeby trenować z kimś innym.

TS: Czy wiążesz swoją przyszłość z jeździectwem? Myślisz, że kiedyś przejmiesz prowadzenie rodzinnej stajni?

FL: Nie widzę siebie w innym miejscu, jak przy koniach. Wiążę z tym przyszłość i całe swoje życie. Wiem, że chcę to robić do końca. To jest to, co kocham. Wiedziałem to już na pewno, gdy wiele razy stawiałem konie i trening nad innymi rzeczami. Wybieram konie.

TS: Jakie masz teraz plany?

FL: Na pewno chcę poprawić swój wynik w kolejnych mistrzostwach Europy i pokazać się z dobrej strony. Chciałbym też doprowadzić mojego obecnie podstawowego konia Marosa do poziomu 140-145 cm i osiągać z nim dobre wyniki. Dodatkowo chciałbym też obronić tegoroczny medal mistrzostw Polski. Żeby to osiągnąć, muszę nabrać doświadczenia, obyć się w konkursach 145, by nie myśleć już o wysokości, tylko być gotowym i nie odstawać od rywali. Chciałbym, żeby moje wyniki nie były przypadkiem, a powtarzalnością.

Rozmawiała Karina Olszewska.

Fot. Asia Bręklewicz, Holcnecher


W tym tygodniu

  • ZO Biały Las POL
    19-21.04.2024
           
  • CSI3* Linz AUT
    18-21.04.2024
           
  • CSI3* Oliva ESP
    17-21.04.2024
           
  • CSI3* Nancy FRA
    18-21.04.2024
           
  • ZO Biskupiec POL
    19-21.04.2024
           
  • Finał Pucharu Świata Riyadh KSA
    17-20.04.2024
           

Ranking PZJ (31.03.2024)

1. Adam Grzegorzewski 3015
2. Tomasz Miśkiewicz 2858
3. Jarosław Skrzyczyński 2309
4. Dawid Kubiak 2199
5. Przemysław Konopacki 1624
6. Michał Kaźmierczak 1552
7. Marek Wacławik 1382
8. Marek Lewicki 1240
9. Mściwoj Kiecoń 1228
10. Michał Tyszko 1203
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (31.03.2024)

171 Adam Grzegorzewski 1070
214 Jarosław Skrzyczyński  1030
220 Tomasz Miśkiewicz 1000