-
Szczegóły
-
W najnowszym numerze magazynu „IDS” wydawanego przez Królewską Księgę Koni Sportowych KWPN możemy przeczytać o dotychczasowych losach utalentowanego Zinedina. Z artykułu dowiadujemy się w jaki sposób doszło do zakupu konia przez Ludgera Beerbauma i o poprzednim jeźdźcu Marku Wacławiku (na zdjęciu).
Holenderski związek KWPN od 75 lat wydaje gazetę, w której doradza swoim czytelnikom w jaki sposób najlepiej wyhodować konia sportowego. W najnowszym numerze z dnia 23 lutego na okładce magazynu ukazało się zdjęcie Ludgera Beerbauma na Zinedinie (Guidam x Heartbreaker).
Tytuł artykułu w magazynie to „Wschodząca gwiazda Zinedine”. W opisie znajdujemy dotychczasowe wyniki z Ludgerem Beerbaumem, który rozpoczął pracę z tym koniem w zeszłym roku od konkursów 140 cm w Rotterdamie oraz młodych koni w Achen. Następnie syn Guidama startował w konkursach dużej rundy w Hickstead, Lyon i Veronie aby pod koniec roku zadebiutować w konkursie kwalifikacyjnym do Pucharu Świata w Stuttgarcie. Tam pokonał parkur podstawowy i rozgrywkę bezbłędnie. Ludger startował na nim również tydzień później w Genevie, a w tym roku w Grand Prix w Lipsku i Zurychu.
Urodzony w 2004 roku kasztanowaty ogier był na próbie dzielności ogierów. Komisja oceniająca ponad 600 koni musi w krótkiej chwili wydać werdykt o przydatności do hodowli. Zinedine nie zdał drugiej kwalifikacji i został wystawiony na sprzedaż. Według komisji zabrakło mu okrągłości zadu.
Po sprowadzeniu Zinedina do Polski trafił do jeźdźca Marka Wacławika. W artykule możemy przeczytać między innymi, że Marek wygrał na nim jeden z konkursów na CSI w Lesznie i o udanych startach w Mistrzostwach Polski Młodych Koni.
Jak dowiadujemy się z artykułu Ludger Berrbaum chciał kilkukrotnie go kupić, ale koń nigdy nie był na sprzedaż. W końcu korzystając z okazji, że właściciel zmienił zdanie, Ludger po raz kolejny złożył swoją propozycję zakupu. Dzisiaj Zinedine jest uznanym ogierem w Polsce oraz w Niemczech w związkach Hanowerskim, Westfalskim i Oldenburskim. W Holandii ma on też prawo krycia choć nie przeszedł ostatecznego uznania.
FOTO: Katarzyna Boryna