-
Szczegóły
-
Julia Klinge, zawodnika KJ Podkowa-Gruszczyn, w maju tego roku rozstała się ze swoim podstawowym koniem, Lili Marlene. Po maturze przerwała poszukiwania nowego wierzchowca i wyjechała do sportowej stajni Haras de Wisbecq w Belgii.
- Pracuję teraz Belgii, gdzie przez dwa miesiące jeżdżę konie Meksykanina, Jose Alfredo Hernandez Ortega. Z tego powodu chwilo przerwałam szukanie nowego konia i skupiłam się na rozwoju tutaj.
Szukałam pracy na wakacje za granicą, która da mi możliwość rozwoju. Znalazłam ogłoszenie i zadzwoniłam. Zaprosili mnie do siebie. Nie wiedziałam jednak, że będzie tu tyle świetnych koni na poziomie Grand Prix. Chciałam zobaczyć, jak działają najlepsze stajnie sportowe. Moim marzeniem jest posiadanie własnej stajni, więc staram się do tego jak najlepiej przygotować. Tu mogę zobaczyć jak najlepiej dbać o konie i jak z nimi pracować.
Każdego dnia dostaję od trzech do pięciu koni. Jestem bardzo zadowolona, że mogę jeździć na tak dobrych koniach. Pracuję z nimi głównie ujeżdżeniowo, czasem coś skoczymy. Kiedy mam jakiś problem, to drugi jeździec stajni zawsze mi pomaga i mówi co mam poprawić. Atmosfera jest świetna, wszyscy sobie pomagają. Ludzie są przemili i bardzo dobrze się tu czuję. Początkowo miałam zostać miesiąc, bo to mój pierwszy tak długi wyjazd w pojedynkę, ale tak mi się tu podoba, że zostaję jeszcze na kolejny.
To moja pierwsza praca, którą podjęłam samodzielnie i uczy mnie dorosłego życia. Wracam do Polski pod koniec września. Rozpoczynam studia i wznawiam poszukiwania nowego konia.