-
Szczegóły
-
Jedna zrzutka – trzy sekundy – 5, a może 45 punktów - spowodowały, że Jarosław Skrzyczyński jest w rankingu FEI 51, a nie 50.
Po raz kolejny w tym roku nazwisko polskiego skoczka pojawiło się w zestawieniu „Who’s climbing on the Longines Rankings” chyba najbardziej poczytnego portalu o skokach World of Show Jumping.
Tym razem Skrzyczyński awansował, głównie za sprawą zwycięstwa w Grand Prix Samorin i Poznania (po 100 punktów), z miejsca 61 na 51, o czym pisaliśmy w środę. Radość dla polskich kibiców jeździectwa ogromna, ale pewnie niejeden z fanów zadał sobie pytanie ile zabrakło do tego, aby Jaroslaw Skrzyczyński znalazł się w światowym Top 50.
Przeanalizowaliśmy to szczegółowo.
Jarosław Skrzyczyński ma teraz 1745 punktów. Zajmujący miejsce 50 Daniel Bluman (ISR) zaledwie o 5 punktów więcej. Różnica jest bardzo mała, a jednak duża. Jak wiemy, w rankingu każdemu zawodnikowi liczy się 30 najlepszych rezultatów z ostatnich 12 miesięcy. Jarosław Skrzyczyński wszedł już na taki poziom, że rezultatów, w których zdobywał punkty ma 54. Ten trzydziesty najgorszy to 3 miejsce w LR grupy D (40 punktów). Tak więc, aby mieć o 5 punktów więcej, musiałby w jednym starcie zdobyć ich 45. Dużo? Nie dla niego. Można powiedzieć, że niewiele brakowało podczas Speed and Music na Cavaliadzie w Poznaniu. Na Quintelli był szósty. Felix Hassmann był tego dnia nie do doścignięcia. Ale gdyby Skrzyczyński nie miał błędu (kara trzy sekundy) to byłby w konkursie drugi, zdobyłby 45 punktów i byłby dziś w światowym Top 50.
Tyle teoretycznych rozważań. Piszemy o nich trochę dla zabawy, ale trochę po to, aby uświadomić kibicom, że Jarosław Skrzyczyński znalazł się w rankingu FEI już w ścisłej świtowej czołówce. Każdy dalszy awans będzie możliwy tylko przy zachowaniu równej formy i zdobywaniu punktów w prestiżowych konkursach. Samo utrzymanie się w tej strefie (50-70) też będzie olbrzymim comiesięcznym sukcesem. W grudniu Skrzyczyński postanowił dać odpocząć swoim koniom. Teraz może sobie na to pozwolić, bo ma kilka dobrych wyników w zapasie, więc na koniec roku nadal będzie nie dalej niż 55.
Fot. Asia Bręklewicz