
Sytuacja branży jeździeckiej związana z epidemią jest równie trudna jak w turystyce, innych sportach itp. i do tego jak zawsze u nas specyficzna, bo mamy konie. Potrzebne jest szybkie działanie naszych władz. Na razie inicjatywa wyszła od dołu - w Pomorskim Związku Jeździeckim. Z niecierpliwością czekamy na ruchy (może już są podjęte) Zarządu Polski Związek Jeździecki.
Moi Drodzy, sytuacja wyjątkowa, zmuszająca do podjęcia szybkich wspólnych działań.
Wszyscy wiemy, że nasza szeroko pojęta branża będzie w grupie która najbardziej odczuje to co się dzieje.
Po prostu my nie już zarabiamy i mamy oprócz rodzin konie, które trzeba utrzymać, a których zjeść nie chcemy. Zdalna praca w naszym przypadku to absurd, perspektywy mgliste.
Uruchomiane są ogromne środki na wsparcie zagrożonego biznesu, ja słyszałem o upadających restauracjach, hotelach, zakładach fryzjerskich, kulejącym transporcie i klubach fitness, natomiast nikt nie zająknął się o jeździeckich ośrodkach, klubach i hodowcach. Jeśli nie ma nas w katalogu najbardziej dotkniętych epidemią nie będzie nas także w grupie objętych największą pomocą.
Zadanie na dziś dla wszystkich nas – przedstawiać u władz wszystkich szczebli – jak kto ma kontakt i możliwości – specyfikę naszej branży w zaistniałej sytuacji tak abyśmy w szerokiej świadomości zaistnieli jak przysłowiowa fryzjerka.
Dla związków centralnych PZJ i PZHK najpilniejsze zadanie to wymuszenie w ministerstwach minimum tych dwóch spraw, o które proszę w załączonym piśmie.
W pomorskim uruchomiliśmy zespół wsparcia, zabezpieczamy środki na ewentualną pomoc dla klubów ośrodków i zawodników, negocjuję z federacją sportu przekształcenie budżetu sportowego naszego związku w budżet przetrwania. W wypadku naszego województwa to ok. 50 tysięcy. W skali kraju między pół miliona a milion + budżet PZJ razem jakieś trzy miliony – kropla w morzu potrzeb, ale coś. Jeśli nie będziemy naciskać żeby przekazano nam te środki to wiadomo – akcje szkoleniowe się nie odbędą, a środki wrócą do budżetu centralnego który jest głodny jak nigdy.
Koordynujmy współpracę między województwami, a związki centralne muszą zacząć działać bo już późno a akcji informacyjnej o naszym położeniu nawet nie rozpoczęliśmy.
Ściskam
Marcin Podpora
tel. 798 433 434
Treść listu do ministrów sportu i rolnictwa:
Zwracam się do Panów Ministrów z prośbą o szybkie podjęcie wspólnych działań mających na celu osłonę szeroko pojętej branży jeździeckiej przed skutkami epidemii. Absolutnie nie jest czas w tej chwili na licytowanie się, która grupa zawodowa ucierpi najmocniej i która już najbardziej odczuwa skutki koniecznych obostrzeń wprowadzonych w związku z epidemią. Poza dyskusyjne jednak jest, że my jeźdźcy i hodowcy oprócz utrzymania siebie i swoich rodzin musimy także utrzymać swoje konie co w sposób oczywisty generuje dodatkowe koszty.
W najbliższym czasie w związku z rozporządzeniem Ministra Sportu z dn. 23 marca 2020 roku nie mamy absolutnie żadnych perspektyw na jakąkolwiek aktywność zarobkową związaną z końmi, a w nadchodzących miesiącach aktywność ta w związku z nieuchronnym kryzysem będzie ograniczona.
Prognozujemy, że najbardziej dotkliwe skutki zaistniałej sytuacji oprócz klubów jeździeckich i jeździeckich ośrodków rekreacyjnych dotkną hodowców ras szlachetnych.
Od Pana Ministra Sportu oczekujemy działań umożliwiających natychmiastowe przekonstruowanie budżetów sportowych Polskiego Związku Jeździeckiego i budżetów federacji wojewódzkich w taki sposób aby wszystkie zarejestrowane konie sportowe mogły być z tych środków objęte pomocą zwyczajnie pozwalającą przetrwać.
Pana Ministra Rolnictwa prosimy o objęcie dopłatami bezpośrednimi na czas epidemii wszystkich koni .
Są to pierwsze niezbędne kroki, które mogą pomóc utrzymać pogłowie koni sportowych, hodowlanych i rekreacyjnych do ustania epidemii.
W dalszej kolejności trzeba wypracować model skoordynowanego dla obu ministerstw długoterminowego planu wsparcia jeździectwa i hodowli.
Fot. Łukasz Kowalski