Przykra wiadomość dotarła w piękne majowe popołudnie 20.05.2022. Wskutek tragicznego wypadku motocyklowego zginął nieopodal placu konkursowego k.Donaueschingen "Heinz".
Urodzony 16.4.1955 roku jako Henryk Matusik w Kędzierzynie-Koźlu, od najmłodszych lat miał kontakt z końmi i sportem jeździeckim poprzez Stado Ogierów w Koźlu i Stadninę Koni w Mosznej. Jako młody chłopak był trenowany przez najlepszych wówczas trenerów w Polsce Marka Roszczynialskiego w Koźlu, Władysława Byszewskiego w Mosznej, ale też przez sławę polskiego jeździectwa Karola Rómmla na Torze Wyścigów Konnych w Sopocie, właśnie tu skrzyżowały się nasze drogi po raz pierwszy, pod legendarną brzozą na środku toru. Karol Rómmel - olimpijczyk, przed wojną i po wojnie wychował wielu znanych i mniej znanych polskich jeźdźców. Rodzina Henryka po wieloletnich staraniach nie dostała możliwości legalnego przesiedlenia do Niemiec. Za "żelazną kurtynę" udało się uciec przez Jugosławię dopiero w latach 70-tych. Już jako Heinz Matuschik kończy studia medyczne w Berlinie, zostaję lekarzem dentystą. Rodzina osiedla się nad jeziorem Bodeńskim."Heinz" dalej z pasją i bardzo dobrymi wynikami uprawia jeździectwo, ale też żegluje i jeździ na nartach. Nasze drogi krzyżują się ponownie na początku lat 90-tych, kiedy to ja trafiam w rejon jeziora Bodeńskiego. Spotykamy się podczas wielu zawodów w tym rejonie, ale też w Szwajcarii i Austrii.
Wznowiona przyjaźń owocuje wspólnymi wypadami pod żagle a zimą w Alpy na narty. Heinz jest uznanym dentystą. Ten czas płynie miło i spokojnie, urozmaicony dużymi imprezami jeździeckim na całym świecie, w których startujemy jako Team "Hildon" rodziny C.W.Luthi/Aach Hirtenhof. Jest rok 2014 dzwoni Heinz i mówi o zbliżających się w Belgii ME-V, w których by chętnie wystartował, ale jego szanse na miejsce w niemieckiej ekipie są znikome. Pytanie co można zrobić? odpowiedź mam natychmiast! Heinz, mamy Unię Europejską, która umożliwia podwójne obywatelstwo, czyli w twoim przypadku, możesz powrócić do twojego pierwotnego polskiego obywatelstwa, i polskiej licencji. Telefon do Prezesa PZJ Marcina Szczypiorskiego i do konsulatu Polskiego w Monachium, potwierdzają nasza ideę i tak Heinz jest znowu Henrykiem. Od tego momentu na zawodach międzynarodowych reprezentuje nasz kraj, dumny z Orła Białego na piersi i Mazurka Dąbrowskiego. Ale to nie koniec wspomnienia: któregoś dnia mówi do mnie, Bohdan piszę wspomnienia. "Nie pies nie wydra", pytam, a co tym tytułem masz na myśli? Mówi tak: wiesz ja teraz nie bardzo wiem kim ja jestem, urodziłem się Koźlu, uciekajmy do Niemiec, spędzam większość dorosłego życia nad jeziorem Bodeńskim, z paszportem niemieckim, a teraz poprzez jeździectwo znowu jestem Polakiem. "Heinz", odpowiadam mu, proste: Żyjemy w super czasach, jest Unia Europejska, która to nam gwarantuje, a ty ze śląskim akcentem jesteś Bodeńskim Ślązakiem. Żegnaj "Heinz" ale też Henryku. Zawsze uśmiechnięty, otwarty, gotów pomóc każdemu, pozostanie w naszej pamięci.
-Bohdan Sas-Jaworski