
Pierwszy konkurs finału Pucharu Świata w Bazylei wygrał Francuz – Julien Epaillard.
Gospodarz toru Gérard Lachat wytyczył trudną i delikatną trasę dla pierwszego z trzech konkursów, które składają się na finał Pucharu świata. Był to konkurs szybkości, gdzie zrzutki skutkują karnymi sekundami. W przeciwieństwie do zwykłych klas szybkości, do których przyzwyczajeni są zawodnicy, ten pierwszy etap, mimo rozgrywania według Tabeli C, przebiega na parkurze Tabeli A, z wymagającymi technicznie liniami i elementami.
Lachat wykorzystał lekkie materiały, takie jak delikatna deska, krótkie drągi i ażurowe przeszkody z płytkimi kłódkami. Od startu do mety jego 13-płotowego toru wymagające były też odległości, co oznaczało, że każda utrata koncentracji lub rytmu okazały się kosztowne.
Charakter pierwszego dnia zawodów stawia sportowców przed nie lada wyzwaniem, ponieważ muszą oni rozważyć ryzyko, jakie niosą ze sobą różne elementy rywalizacji tego dnia, zarówno same w sobie, jak i jako część finału tak ważnej imprezy, jaką jest Puchar Świata.
Zbyt szybka jazda w pierwszym dniu stwarza ryzyko, że konie będą skakać płasko przed ostatnimi dwoma dniami zawodów, gdzie czyste skoki są najważniejsze. Zwycięzcy ostatnich sześciu finałów prowadzili jednak po pierwszym dniu, co podkreśla znaczenie mocnego i szybkiego występu w konkursie otwarcia. Każdy zawodnik musi zatem opracować strategię i taktykę dopasowaną do swojego konia.
Czternaście par było bezbłędnych, ale to mistrz taktyki rzucił rękawicę reszcie. Broniący tytułu Henrik von Eckermann, któremu nie jest obce opracowywanie planu i realizowanie go co do joty, zrobił właśnie to, prowadząc klacz Iliana bezbłędnie i ustanawiając standard z czasem 61,26 sekundy.
Robert Whitaker i jego zwycięzca z Helsinek Vermento poświęcili prędkość, aby bezpiecznie pokonać wszystkie przeszkody, nie niepokojąc lidera, zanim Edouard Schmitz (SUI) podpalił arenę St. Jakobshalle, prezentując perfekcyjny występ na koniu Gamin van't Naastveldhof ku uciesze rodzimej publiczności. Jego czas 63.47 dał mu na tamten moment drugie miejsce i ostatecznie był wystarczająco dobry, aby zapewnić sobie miejsce dziewiąte.
Czwarty i ostatni bezbłędny przejazd pierwszej połowy należał do Pietera Devosa i jego ekscytującej dziesięcioletniej klaczy Casual DV Z. Para ta zajęła ósme miejsce w Rijadzie 12 miesięcy temu, gdy klacz miała zaledwie dziewięć lat. Gdy płynęli po parkurze, nie wybijając się z rytmu i czując się całkowicie swobodnie, wyglądali jak przyszli mistrzowie. Czas 62,64 sekundy dał na półmetku drugie miejsce.
Niemiecka sensacja, Sophie Hinners, rozpoczęła drugą połowę konkursu świetnym przejazdem na koniu, z którym wygrała etap w Weronie -Iron Dames My Prins. Utrzymując ciasne linie i niezachwiany rytm, nie wydawali się spieszyć, ale ścinali zakręty, aby uzyskać czas 62,56 i zająć drugie miejsce. Kosztowna zrzutka Martina Fuchsa na Leone Jei uniemożliwiła gospodarzom objęcie prowadzenia, gdyż czas 63,54 z dodanymi trzema sekundami zepchnął ich w dół klasyfikacji.
Kolejny na parkur wjechał Epaillard. Znany ze swojej szybkości i precyzji, od samego początku nie miał wątpliwości, że Donatello d'Auge nabierze niesamowitego tempa na długo przed przecięciem celowników. W swoim zwyczajowym stylu Epaillard utrzymywał się lekko w siodle i pozwalał zwinnemu wałachowi galopować i skakać bez ingerencji, przekraczając metę przy entuzjastycznym aplauzie wdzięcznej publiczności, gdy czas 60,30 sekundy pozwolił mu wystrzelić na szczyt tabeli.
Gregory Wathelet i Bond Jamesbond de Hay rzucili mocne wyzwanie w czasie 61.38. Największe zagrożenie dla Epaillarda stanowił jednak Brytyjczyk Ben Maher na ogierze Point Break. Pokonał ten parkur w niesamowicie płynnym stylu, a jego czas gorszy o zaledwie 0,13 sekundy dał miejsce drugie.

Książkową jazdę zaprezentował Kevin Staut, strategicznie prowadząc 16-letniego Visconti du Telman po trasie w całkowitej harmonii, uzyskując czas 61,33, co wystarczyło na miejsce piąte.
Debiutująca w finale PŚ Lillie Keenan z USA w pełni wykorzystała swoje dalsze miejsce na liście startowej, a gwiazdy ułożyły się dla niej i jej stosunkowo niedoświadczonego 11-letniego ogiera Kick On. Pojechali dokładnie tak, jak zaplanowali, uzyskując imponująco szybki czas 60,69 sekundy i zajmując trzecie miejsce.
Keenan była pełna pochwał dla ogiera, który według niej „ma wszystkie cechy, jakie można sobie wymarzyć” u konia: "Bycie w pierwszej trójce jest bardzo surrealistyczne. Mój trener McLain Ward jest tutaj, mieliśmy plan, aby wygrać, ale mój koń jest niedoświadczony na tym poziomie, więc spodziewałam się, że będę musiała improwizować - ale nie musiałam! Moim pierwszym krokiem jest teraz cieszenie się tą chwilą, a następnie zresetowanie się, wzięcie oddechu, branie tego dzień po dniu i cieszenie się jazdą".
Maher skromnie bagatelizował swoje potencjalne utrudnienia związane ze złamaną stopą, której to kontuzji doznał niecały tydzień temu. Choć z trudem chodzi, jest w stanie jeździć, choć ze strzemieniem „w innej pozycji”. Był zadowolony z występu i wyniku:
"Point Break czuł się pewnie i był zrelaksowany, co jest dla niego bardzo ważne. Przed nim długa droga, ale jestem z niego naprawdę dumny. To jego pierwszy test na mistrzowskim poziomie i wydaje się, że jest gotowy".
Epaillard promieniał po doskonałym wyniku pierwszego dnia, ale nieśmiało dodał: „Mam tylko nadzieję, że nie prosiłem dziś o zbyt wiele, jest o wiele więcej przeszkód do pokonania!”
„Jestem taki dumny, ten koń jest dla nas jak rodzina, jest wyjątkowy” - powiedział czule. "Uwielbia to miejsce; podłoże jest bardzo dobre. Jest bosy, więc dobre podłoże jest dla niego bardzo ważne". Zapytany o taktykę na kolejne dni rywalizacji, Epaillard odpowiedział: „postaram się być zerowy!”. Zdanie to na pewno podzielają jego koledzy z podium!
Wyniki TUTAJ.
Źródło: inside.fei.org
Fot. FEI