O samym Nevadosie, o jego hodowcy i właścicielu, o filozofii działania, polskich paszportach koni i szansie na promocję marki PZHK rozmawiamy z Jarosławem Lewandowskim, kierownikiem Kujawsko-Pomorskiego Związku Hodowców Koni, na terenie którego 7 lat temu urodził się mistrz świata.
Tylko Skoki: Ogiera MJT Nevados S, którego dwa tygodnie temu do tytułu mistrza świata poprowadził belgijski jeździec Gregory Wathelet, znasz niemalże od urodzenia. Czy możesz przedstawić nam jego pochodzenie?
Jarosław Lewandowski: Trzeba zaznaczyć, że talent tego konia nie jest w jakimkolwiek stopniu dziełem przypadku. On ma po prostu doskonały rodowód. Jego ojciec Calvados Z (Chellano Z/ Carthago Z) pod Rolfem Brillem wygrał mistrzostwa świata młodych koni w kategorii 5-latków. Potem udanie startował pod Christianem Ahlmannem, wygrywając między innymi Grand Prix na CSI3* w Pforzheim czy też konkurs zaliczany do LR na CSI4* w Balve. Niestety ogier ten z powodu skrętu jelit padł na CSI w Oslo w 2010 roku.
{youtube}UZCM-W3M3v0{/youtube}
Z kolei ojciec matki Nastii S to wyhodowany w Holandii Romualdo (Kojak/ Good Will), który w Polsce pod Sławomirem Hartmanem wygrywał MPMK i zdobył medal w Halowym Pucharze Polski. Trafił do Niemiec. Najpierw pod Holgerem Hetzelem, a potem pod Mario Stevensem zajmował czołowe lokaty na zawodach w Braunschweigu, Kiel i Monachium.
Warto wspomnieć też o żeńskiej stronie rodowodu. Co prawda matka Nestia S nie była poddana próbie dzielności, ale już jej babka Nikol, klacz z bawarskim paleniem, taką próbę dzielności na terenie naszego związku przeszła. Dobrze pamiętam, że żadna z ocen nie była mniejsza niż 8, a za jezdność od samego Marka Orłosia uzyskała 9 punktów. Jakbyśmy zagłębili się dalej, to okaże się że klacz ta pochodzi z dobrej holsztyńskiej rodziny o numerze 930.
TS: Czyli tak naprawdę Nevados, choć jest efektem pracy polskiego hodowcy, ma rodowód w stu procentach o zachodnich korzeniach.
JL: Trudno mówić to o rodowodzie polskim czy zachodnim. Nevados ma wyhodowaną w Polsce matkę, polski paszport i reprezentuje polską hodowlę. To tak jakbyśmy chcieli odbierać Holendrom czy Belgom mówienia o swoich koniach, że są końmi holenderskimi czy belgijskimi.
Tam hodowla koni sportowych jest stosunkowo młoda i również powstawała dzięki importowi materiału genetycznego. Nie inaczej jest często w Niemczech. Jeszcze nie tak dawno temu w związku oldenburskim wiodącą była hodowla ciężkiego konie gorącokrwiste przypominające typem nasze ślązaki, a w związku reńskim czy westfalskim hodowano przede wszystkim „grubasy”. Podsumowując: hodowla koni sportowych się zglobalizowała. W rodowodach koni niemieckich, holenderskich, belgijskich, francuskich, duńskich, polskich i wielu innych zrzeszonych w WBFSH przewijają się wielokrotnie te same konie, a o tym jakiej koń jest hodowli decyduje to kto wystawił mu paszport. W przypadku Nevadosa PZHK i dlatego, mimo znaczącego udziału w jego rodowodzie koni sportowych z różnych krajów , reprezentuje on hodowlę polską.
TS: Wrócimy do Nevadosa S. Ta literka S to znana już w Polsce marka hodowcy Stanisława Szurika.
JL: Pan Stanisław Szurik to przesympatyczny, ale przy tym pragmatyczny człowiek. Jest doskonałym rolnikiem, a osiągnięcia hodowlane w swoim dużym gospodarstwie ma nie tylko w dziedzinie koni, ale i w produkcji roślinnej czy hodowli bydła. On wie, że aby odnosić sukcesy w hodowli, obojętnie na jakim polu, trzeba używać najlepszego materiału genetycznego. W hodowli koni równie dużą wagę przywiązuje do materiału żeńskiego, jak i doboru ogierów. W swoim stadzie w Stadninie Koni Liszkowo ma około 15 wyselekcjonowanych klaczy hodowlanych.
TS: Z waszego terenu pochodzi również obecny właściciel Nevadosa.
JL: Tak. Markum Jumping Team, a właściwie pan Rafał Jerzy jest z Bydgoszczy. On nie jest hodowcą. Ale to on miał pomysł na to, jak wypromować tego konia i cały czas to on wykłada pieniądze na jego trening i starty. Bez tego nie byłoby polsko-belgijskiego sukcesu w Lanaken.
TS: Ale i KPZHK ma swój udział w tym sukcesie.
JL: Kujawsko-Pomorski Związek Hodowców Koni dzięki grupie hodowców, do której należy między innymi Stanisław Szurik, swego czasu postawił sobie za cel hodowlę dobrych koni sportowych. Poczyniliśmy kroki, które pozwoliły nam wyselekcjonować najlepszy materiał. Rozpoczęliśmy od prób polowych klaczy, o których wspominałem, przedstawiając babkę Nevadosa. W skali kraju to chyba na terenie KPZHK jest największy odsetek klaczy, które przeszły taką próbę. U nas odbywały się pierwsze w Polsce „prywatne” (poza stadami ogierów – przyp. red.) zakłady treningowe dla klaczy i ogierów. Byliśmy pierwszym związkiem, który postanowił wprowadzić konkursy w skokach luzem dla młodych koni i oceny ruchu luzem. Pierwszy taki odbył się w 2010 roku i drugie miejsce w stawce 17 koni zajął w nim Nevados. Już wtedy pokazał, że ma ponadprzeciętne możliwości. Co jeszcze? My widzimy sport. Fundujemy nagrody w zawodach jeździeckich, w szczególności w konkursach dla młodych koni. W ten sposób chcemy pomoc w promocji koni wyhodowanych na naszym terenie, aby potencjalni kupcy je dostrzegli. Okres jeszcze nie jest długi, ale drobne efekty naszej pracy już widać. To sukces nie tylko Nevadosa. Wyhodowany przez Krzysztofa Jędrzejewskiego Havana Club zdobył złoty medal w ekipie niemieckiej na ME MJ w 2015, a miesiąc temu pod Marie Kraack był drugi w CIC3* w Strzegomiu. Polscy kibice doskonale znają takie konie jak Dilmar (hod. Krzysztof Lica) czy Granit (hod. Renata Wójcik).
TS: Czy sukces Nevadosa i odegranie polskiego hymnu w Lanaken przełoży się na lepsze postrzeganie polskich koni w kraju i za granicą?
JL: Jak się okazuje polski paszport nie przeszkadza w osiąganiu najlepszych wyników. Dla jeźdźca klasy wicemistrza Europy Gregory’ego Watheleta nie istotne jest kto wystawił paszport dla konia na którym startuje. Koń musi być po prostu dobry.
Dzięki temu w zachodniej prasie fachowej pisze się o sukcesie konia wyhodowanego w Polsce. Musimy zdawać sobie sprawę, że tylko o koniach z polskim paszportem mówi się, że reprezentują polską hodowlę. Jeśli my jako polski związek dobrze to wykorzystamy, to może być to wręcz promocyjną lokomotywą.
Nie jest tajemnicą, że ostatnio wielu polskich hodowców rejestruje swoje źrebięta w związkach zagranicznych. Efekt jest taki, że Polacy płacą za paszporty i opłacają składki na rzecz np. związku niemieckiego, po czym utrzymują i promują konie z niemieckimi paszportami, które to jeśli osiągną odpowiedni poziom sportowy punktują na rzecz hodowli niemieckiej. To trochę jak z Podolskim. Urodzony w Polsce, ale grał dla Niemiec i dla wszystkich na świecie, oprócz nas wtajemniczonych, jest Niemcem.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z wielu niedoskonałości naszej organizacji, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Niemniej jednak, wprowadzenie pozytywnych zmian odpowiadających oczekiwaniom hodowców będzie zdecydowanie łatwiejsze przy ich aktywnym zaangażowaniu w sprawy związku. Bardzo proszę i zachęcam do dzielenia się swoim doświadczeniem, obserwacjami i wiedzą hodowlaną.
TS: Na listach startowych na krajowych zawodach w opisie konia widzimy oznaczenia SP, Wlkp. czy Małop. Mistrz świata miał napisane PZHK.
JL: To słuszna uwaga. Jak wspominałem wcześniej hodowla koni sportowych bardzo się zglobalizowana. Do koni półkrwi trudno odnieść klasyczną definicję rasy. Dzisiaj o tym, jakiej koń jest rasy decyduje to kto wystawił mu paszport, czyli tak naprawdę determinantem nie jest pochodzenie, a organizacja, w której zrzeszony jest dany hodowca. Jeśli spojrzymy na ranking Światowej Organizacji Hodowców Koni Sportowych, to nie jest to ranking ras, tylko ranking organizacji. Nie wiem czy do końca to ma sens, że w Polsce nadal upieramy się przy rasach: wielkopolskiej, małopolskiej, SP. Na arenie międzynarodowej powinniśmy promować nazwę PZHK tak jak Holendrzy KWPN.
TS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
A naszych czytelników zachęcamy do dyskusji. Czy sukces MJT Nevadosa S będzie lokomotywą promocji polskiej hodowli w kraju na świecie?
Foto: FEI/Dirk Caremans i FB J. Lewandowskiego, wideo: webstallions.com na youtube.com