Logo tylkoskoki

14292293 1121992101216279 1207287731448260927 n

Rozmowa z mistrzem Polski juniorów Martinem Rozynkiem z KJ Profil Piła.

TylkoSKOKI: Zacznę od gratulacji dla złotego medalisty mistrzostw Polski juniorów. Po błędzie w półfinale, finał pokonałeś dwukrotnie na czysto. Spodziewałeś się takiego wyniku?

Martin Rozynek: Na pewno nie spodziewaliśmy się tak wysokiego miejsca na podium. Wynik przyszedł naszą wspólną, ciężką pracą. Rywali mieliśmy naprawdę na wysokim poziomie, konie były bardzo dobre, ale walczyliśmy do samego końca. Najtrudniejsze było wytrzymanie tego stresu. Na szczęście podołaliśmy zarówno psychicznie, jak i wydolnościowo. Catoki jest w świetnej formie i to wszystko złożyło się na tak dobry wynik. Do ostatniej sekundy naszego przejazdu czułem, że ważą się losy mistrzostw.

TS: Pierwszy raz Twoje nazwisko pojawiło się w portalu Tylko Skoki w 2013 roku przy okazji mistrzostw Wielkopolski w kategorii juniorów. Walczyłeś wtedy z Zuzanną Śliwińską o złoto, ostatecznie zająłeś drugie miejsce. Dzisiaj zdobywasz mistrzostwo Polski w tej samej kategorii. Domyślam się, że były to dla Ciebie pracowite trzy lata.

MR: Tak, pamiętam te zawody. Była walka, jednak stres był mniejszy, w końcu były to mistrzostwa regionu. Pamiętam, że nie postawiłem wszystkiego na jedną kartę i to zaważyło o drugim miejscu. Te trzy lata były bardzo pracowite, dużo się zmieniło. Zwiększyła się nasza stawka koni, tak samo jak i moje doświadczenie. Jest to moja pasja, przyjemność i hobby, ale też ciężka i żmudna praca, której owocem mojej i mojego taty pracy jest właśnie medal mistrzostw Polski. 

TS: Co według Ciebie jest najważniejsze w relacji koń - jeździec?

MR: Mój tata powiedział mi kiedyś „Pamiętaj, koń to nie zabawka” i mam to w głowie do dzisiaj. Konie uczą ogromnej pokory i szacunku. Musisz się w końcu porozumieć z kimś, kto nie powie co go boli, co mu przeszkadza, a w dodatku jest 500 kg cięższy i gdyby nie uważał, to mógłby Ci zrobić krzywdę.
Bardzo ważna jest współpraca. Ja nigdy nie twierdzę, że rządzę na koniu. My jesteśmy na równi, to zawsze nasz wspólny sukces. Catoki daje całe swoje serce na zawodach, a ja całe moje doświadczenie. Jestem tego konia pewny w 100%. Wiem, że on nie zrobi mi na złość, a ja staram się mu nie przeszkadzać.

TS: Jak wygląda Twoja praca z końmi na co dzień?

MR: Jestem w stajni codziennie, w roku szkolnym bardzo pomagała mi moja ukochana luzaczka która jest niestety poszkodowana, więc teraz pracuję sam z moim tatą. Robimy treningi ujeżdżeniowe, bo według mnie najważniejsze jest właśnie rozluźnienie konia i rozmowa między nami. To ma być współpraca, ja mam być pewny ich, a one mnie.
Jeśli jestem w cyklu zawodów, to rzadko kiedy skaczę w domu. Wtedy jeżdżę ujeżdżeniowo bo wiem, że konie naskaczą się na zawodach. Jeśli nie mamy startów to skaczę do dwóch razy w tygodniu. Zależy od konia, jego wieku i doświadczenia.

martin MP

TS: Opowiedz o swoich koniach. Wspomniane mistrzostwa Wielkopolski jechałeś na koniu Beagle WV. Czy to on wprowadził Cię w sport?

MR: To był pierwszy koń, na którym zacząłem startować w poważniejszych zawodach. To na nim zrobiłem drugą klasę sportową i zacząłem wygrywać konkursy. Jest to bardzo niepozorny koń, ale oddałby całe swoje serce, żeby znaleźć się po drugiej stronie przeszkody. To na nim objeździłem się na wyższych konkursach. Bardzo mu dziękuję za to, że oddał mi całe swoje zdrowie i siły, bym to ja coś osiągnął. Cały czas jest u nas w stajni i spędzi w niej swoją emeryturę. Nauczył mnie wiele. Oczywiście jest to koń do którego trzeba się dopasować, ale jak już to zrobisz, to możesz osiągnąć wszystko. Teraz odstąpiłem go juniorce, żeby Beagle realizował się jako nauczyciel przy innych.
Catoki i Beagle to dwa konie z którymi mam tak ogromną więź, że są dla mnie jak przyjaciele. Jak dla mnie jazda na Catokim czy wcześniej na Beaglu to czysta przyjemność, wisienka na torcie po tych wszystkich młodych koniach. Mam ogromną satysfakcję, że doszliśmy do obecnego stanu naszą ciężką pracą. Myślę, że to jest ogromnie ważne dla jeźdźca, żeby jeździć młode, niedoświadczone konie. Sam to robiłem, od A do Z metodą prób i błędów. Im więcej koni przejeździłem, tym doświadczenie wzrastało. Wiedziałem jak się zachować, bo pewne sytuacje się powtarzają. Wiadomo, że każdy koń jest inny, ale pewne symptomy są podobne, więc i przyczyna będzie taka sama. Także moja rada to jeździć, jeździć i jeździć. Na różnych koniach, tych młodych i doświadczonych, ale również z różnymi trenerami. To daje ogromne doświadczenie i wiedzę.

TS: Na Catokim pierwszy większy sukces odniosłeś w lutym tego roku wygrywając Grand Prix Juniorów i Młodych Jeźdźców ZO1* w Lesznie. Kilka miesięcy później zdobyliście złoto mistrzostw Polski. Jak wyglądało doprowadzenie Catoki (i siebie) do tak dobrej formy?

MR: Catoki jako sześciolatek pokazywał, że ma możliwości chodzenia naprawdę dużych konkursów. Jest to koń kupiony przez przypadek. Wielu zawodników spisywała go na straty. Jednak mój brat jak go zobaczył, to od razu się w nim zakochał i chciał, żebym go miał.
Od Leszna minęło parę miesięcy ciężkiej pracy, jeździliśmy po zawodach by łapać doświadczenie na parkurach. Catoki jest bardzo waleczny. Dużo ludzi mówi, że jest mały, ale serce ma większe niż on sam. Jest genialny. Dobrze wspominamy zawody CSI4* w Poznaniu, gdzie w finale małej rundy pojechaliśmy bezbłędnie, a z kolei na Cavaliadzie w Kołobrzegu mieliśmy swój debiut w konkursie CSI2* Grand Prix. Zaliczyliśmy co prawda jedną zrzutkę przez jeżdżącą w rogu kamerę, której Catoki się przestraszył, ale był to pierwszy konkurs zaliczany do światowego rankingu.

martin csi4

TS: Wiem, że nie pozwalasz nikomu wsiadać na Catoki, a wszystko przy nim robisz sam. Jesteś przykładem na to, że w młodym wieku nie trzeba jeździć na koniach profesorach, a swoją ciężką pracą można dojść do wspaniałych rezultatów.

MR: Rzeczywiście, na początku wsiadł na niego mój tata, ale od długiego czasu, tak naprawdę od momentu kiedy zacząłem się z nim dogadywać w wieku 4,5 lat jeżdżę go tylko ja. Nie jeździłem nigdy na koniach profesorach czy takich zrobionych przez kogoś i kupionych. Tak samo było w przypadku Beagla. Kupiłem go jak był zajeżdżony, ale razem startowaliśmy od najmniejszych konkursów, aż doszliśmy do Grand Prix. Oprócz wyników, właśnie ta wspólna droga jest wspaniałym sukcesem.

TS: W 2013 roku Twoim trenerem był Łukasz Brzóska. Czy dużo się od niego nauczyłeś? Z kim obecnie trenujesz?

MR: Łukasz tak naprawdę nigdy nie był moim trenerem. Był dobrym kolegą mojego taty i jeździł nasze młode konie, bo ja nie miałem takiego doświadczenia. Przez koleżeństwo mojego taty z nim i jego obecność na zawodach na których mnie rozprężał, mogło być to tak odbierane. Moje pierwsze skokowe treningi miałem z Panem Stanisławem Sosnowskim. To z nim rozpocząłem sportową przygodę. Jednak do dzisiaj moim trenerem jest tata. To właśnie jemu przypisuję większość sukcesu. To on otworzył mi furtkę do świata jeździectwa, zapewnił to, że mogę jeździć na tak dobrych koniach. Do końca życia nie odwdzięczę się za to, co dla mnie zrobił i nadal robi.

TS: Opowiedz w takim razie o swojej rodzinie. Skąd u Twojego taty takie zamiłowanie do koni?

MR: W jego życiu zawsze występowały konie, od małego dziecka miał z nim styczność. Nasza historia rozpoczęła się od wspólnych, weekendowych wyjazdów do agroturystyki, w której jeździliśmy na koniach. Bardzo nam się to spodobało i pewnego roku dostał konia na urodziny. Zaczęliśmy jeździć, ale przez to, że chcieliśmy robić to wspólnie, musieliśmy dokupić drugiego. Do dzisiaj jest ich w naszej stajni co raz więcej. Obecnie cała rodzina jest w to zaangażowana. Swój sukces zawdzięczam rodzicom, którzy mnie wspierają. Mój brat zawsze jeździ z nami na zawody i mi kibicuje.

TS: Dobry trener to według Ciebie…. Czy możesz dokończyć? 

MR: Dobry trener to osoba, która przekaże Ci swoją wiedzę, ale też Cię zmotywuje. Szczególnie ważne jest to w trudnych momentach, takich jak zawody rangi mistrzostw Polski, gdzie stres i presja jest ogromna. Dobry trener porozmawia z Tobą, wesprze Cię i powie, że jest z Tobą. Mam w moim tacie ogromne oparcie i według mnie to ideał trenera.

Martin Cavaliada

TS: Współpracowałeś z Jarosławem Skrzyczyńskim. Myślę, że większość naszych czytelników marzy o treningach właśnie z tym zawodnikiem. Czy możesz zdradzić nam, jak wygląda nauka z najlepiej sklasyfikowanym Polakiem w rankingu FEI?

MR: U Pana Jarka byłem trzy tygodnie i wspominam je bardzo dobrze. Na każdym treningu Pan Jarek był obecny, każdy trening był wymagający, ciężki i czegoś uczył. To był dla mnie ogromny zaszczyt trenować z Panem Jarkiem i myślę, że jeśli ktoś chce dobrych treningów i dobrej współpracy, to jest to właściwa osoba, która wiele nauczy. To były niby tylko trzy tygodnie, ale bardzo pracowite i owocne. W moim przypadku, Pan Jarek był trenerem z ziemi. Tłumaczył, pokazywał. To typowy praktyk, który powie Ci jak zachować się w każdej, często trudnej sytuacji.

TS: Kogo w świecie jeździeckim cenisz najbardziej i dlaczego?

MR: Jeśli chodzi o polską ekipę zawodników to z pewnością Pana Jarka. Z zagranicznych jeźdźców obserwuję przejazdy Scotta Brasha, którego cenię za stalowe nerwy. Za styl jazdy cenię na pewno Christiana Ahlmanna i Marcusa Ehninga. Bardzo podoba mi się ich styl, wszystko jest doprecyzowane i zapięte na ostatni guzik. W ich jeździe nie ma przypadków.

TS: Na zakończenie pytanie o plany na najbliższe miesiące.

MR: Na pewno chcemy odpocząć, złapać oddech. Po MP współpracę zaproponowali mi właściciele marki Torpol. Jest to dla mnie bardzo miłe, że ktoś się mną zainteresował i pewnie będziemy ruszać ze współpracą jako ambasador. Jeśli chodzi o zawody, to na pewno pojedziemy na Halowy Puchar Leszna, Halowy Puchar Polski no i oczywiście na cykl Cavaliady.

Rozmawiała: Karina Olszewska

Fot. Julia Świętochowska, Karol Rzerzycki, Oliwia Chmielewska


W tym tygodniu

  • HZO Dąbrówka Mała POL
    22-24.11.2024
           
  • CSI2* Gorla Minore ITA
    21-24.11.2024
           
  • CSI2* Opglabbeek BEL
    21-24.11.2024
           
  • HZO Leszno POL
    22-24.11.2024
           
  • HZO Michałowice POL
    22-24.11.2024
           
  • LGCT Playoffs Riyadh KSA
    20-23.11.2024
           
  • CSI5*-W Santa Anita USA
    20-25.11.2024
           
  • CSI4* Rouen FRA
    21-24.11.2024
           

Ranking PZJ (31.10.2024)

1. Adam Grzegorzewski 2005
2. Jarosław Skrzyczyński 1790
3. Maksymilian Wechta 1614
4. Dawid Kubiak 1593
5. Marek Wacławik 1552
6. Michał Kaźmierczak 1403
7.

Tomasz Miśkiewicz

1302
8. Dawid Skiba 1223
9. Przemysław Konopacki 1128
10. Andrzej Opłatek 920
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (31.10.2024)

277 Adam Grzegorzewski 795
290 Jarosław Skrzyczyński  775
383 Maksymilian Wechta 593