Rozmowa z prezesem Janem Ludwiczakiem z KJ Agro-Handel Śrem.
Tylko Skoki: Na początku gratulacje. Stworzony przez Pana klub okazał się najlepszy w rankingu PZJ w skokach przez przeszkody. Czy to, że nastąpiło to po raz dziesiąty ma dla Pana szczególne znaczenie?
Jan Ludwiczak: Tak, bo to pokazuje stabilność naszych działań. Kiedy kilkanaście lat temu zaangażowałem się w konie i jeździectwo byli tacy którzy mówili, a brali pod uwagę liczne przykłady, że nie wytrzymam w tej branży i środowisku dłużej niż rok. Ja jednak konsekwentnie realizowałem kolejne cele. W krótkim czasie udało się stworzyć najlepszy klub w Polsce i utrzymać tę pozycję przez całą dekadę. Mimo tego na pewno nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.
TS: Przewaga Waszego klubu nad kolejnymi w rankingu jest olbrzymia. Jednak w tym roku nie udało się Wam wygrać ani Pucharu Polski, ani Mistrzostw Polski. Czy w tej kwestii pozostaje jakiś niedosyt?
JL: Medale w takich imprezach zawsze mnie cieszą, ale to tylko sport i czasami w tej jednej określonej imprezie nie uda się być najlepszym. W rozgrywkach Pucharu Polski świetnie spisywał się Leszek Gramza, który na Badorette wygrał aż dwie kwalifikacje i półfinał. Skoki przez przeszkody są określane jako sport jednego błędu i to właśnie jedna zrzutka w finale zawarzyła o tym, że Leszek zajął miejsce tuż za podium. Z kolei w Mistrzostwach Polski najbardziej liczyłem na Jarosława Skrzyczyńskiego, który mógł zdobyć trzeci tytuł z rzędu. Tu jak Państwo wiecie kontuzja podstawowego konia uniemożliwiła mu start w Jakubowicach. Wierzę, że medale tych imprez wywalczymy bez problemu w roku 2017.
TS: W takim razie, który z tegorocznych sukcesów zawodników Agro-Handel cieszy Pana najbardziej?
JL: Przede wszystkim cieszy mnie stabilność formy całego zespołu. Jarosław Skrzyczyński i Mściwoj Kiecoń zajęli w rankingu dwa pierwsze miejsca, inni też spisywali się doskonale. Proszę zauważyć, że Polacy w tym roku wygrali dwanaście konkursów zaliczanych do światowego rankingu, z czego aż osiem to zasługa zawodników w zielonych frakach.
TS: Agro-Handel to nie tylko liderzy jak Skrzyczyński, Kiecoń, Gramza czy ostatnio Dajana Pawlicka...
JL: Tak, nasz zespół jest bardzo liczny. Można powiedzieć, pół żartem pół serio, że każdy w Polsce chce jeździć w zielonym fraku. Co roku mamy wiele zapytań o możliwość przyjęcia do klubu zarówno od zawodników z czołówki, jak i od nowych adeptów jeździectwa. To pokazuje, jakie znaczenie ma funkcjonowanie klubu. Tu działa efekt naśladownictwa. Młodzi marzą o tym, ażeby kiedyś jeździć tak jak mistrz.
TS: Jednak Agro-Handel jest jednym z niewielu jeździeckich klubów w Polsce, który działa zespołowo. Czym zachęciłby Pan innych, ażeby podjęli podobne wyzwania?
JL: Prowadzenie w sporcie klubu daje szereg korzyści. Dobry klub z czasem tworzy silną markę sportową. To z kolei można wykorzystać do promocji firmy swojej, bądź próbować pozyskać zewnętrznych sponsorów. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że w polskim jeździectwie tracimy wielu sponsorów, którzy mogliby wesprzeć bezpośrednio sport, a nie jak to teraz głównie bywa tylko imprezy, bo nie mamy silnych klubów. Klub jako podmiot ma też ułatwione zadanie jeśli chodzi o pozyskiwanie przychylności władz lokalnych i samorządów.
TS: Dziękujemy za rozmowę i na zakończenie chcielibyśmy zapytać czy w roku 2017 możemy spodziewać się jakiś zmian w klubie?
JL: W 2017 kolejnych zmian nie przewidujemy. Może w następnym roku, bo mamy wstępną słowną umowę z jednym z młodych, polskich skoczków. Korzystając z okazji chciałbym podziękować moim zawodnikom i kibicom którzy ich dopingowali i zaprosić wszystkich na imprezy organizowane w Olszy, które w tym roku odbywać się będą na nowym, w 100% zmodernizowanym, piaskowym hipodromie.
Fot. Ricardo Mościcki, Katarzyna Primel