O największych sukcesach, o startach w kadrze i o rodzinnej stajni – wywiad z Joanną Marciniak z KJ Metpol Grodziec złotą medalistką kategorii młodych jeźdźców podczas ostatnich rozgrywek Halowego Pucharu Polski.
Tylko Skoki: W zeszłym roku zdobyłaś srebrny medal Halowego Pucharu Polski młodych jeźdźców. W tym roku udało Ci się pobić swój wynik wygrywając w tej kategorii.
Joanna Marciniak: Jestem bardzo zadowolona z wyniku. W finale udało się nam pojechać dwa nawroty bezbłędnie. Startuję na tym samym koniu już od kategorii juniorów i myślę, że bardzo dobrze wprowadziłyśmy się w ten wyższy poziom. Szczerze mówiąc naszym głównym celem nie było podium HPP. Wystartowałam tylko w trzech kwalifikacjach, a że bardzo dobrze nam w nich poszło zdecydowaliśmy się wziąć udział w finale. To dla nas zdecydowanie miłe zakończenie sezonu zimowego i teraz z nastawieniem do walki idziemy dalej.
TS: Od dziecka zdobywasz powołania do kadry, w tym roku drugi sezon Polskę reprezentować będziesz jako młody jeździec.
JM: Od czasu kategorii dzieci będzie to już szósty rok z rzędu w kadrze Polski. Daje ona ogromne doświadczenie przede wszystkim poprzez możliwość uczestniczenia w zawodach międzynarodowych. Nie każdy może pojechać w drużynie w Pucharze Narodów. Udział ekipa uczy bycia zgranym z innymi. W czasie przejazdu kolejnego kolegi wszyscy mu kibicujemy i w zależności od tego, jak ktoś sobie poradzi musimy strategicznie podejść do swojego przejazdu. Jeśli ktoś z nas ma zrzutkę, to kolejna osoba ma większą mobilizację, by nie popełnić żadnego błędu. Uczy to też dobierania strategii i pokonywania parkurów w różny sposób - czy lepiej ryzykować, ale grać o czas czy może skupić się na bezbłędnym przejeździe. Taka rywalizacja jest bardzo fajna nie tylko dla nas, zawodników, ale też dla wszystkich naszych trenerów, którzy ze sobą współpracują. Wszystko po to, by nasza ekipa wypadła jak najlepiej. W tym roku jestem bardzo zmobilizowana do startów w ramach młodych jeźdźców.
TS: Widać, że jesteś bardzo zgrana ze swoim koniem Chelsea-Blue. Odniosłaś na niej swoje najważniejsze zwycięstwa, a w sezonie zimowym wygrałyście dwa konkursy Grand Prix. Jak Wasza współpraca się rozpoczęła?
JM: W 2013 roku nie miałam konia do startów na wyższym poziomie. Pan Tadeusz Koza przywiózł ją do nas na trening. Wszystko nam fajnie wychodziło i następnego dnia wzięliśmy ją na zawody. Po udanych przejazdach w kolejnych konkursach pan Tadeusz zdecydował, że mogę na niej wystartować w Grand Prix [CSIOJ w Budapeszcie w 2013 r.]. To była bardzo odważna decyzja, ale opłaciła się. Przejechałyśmy je na zero, w rozgrywce zrobiłam pare krótszych zakrętów i udało nam się wygrać. Potem pojechałyśmy razem na Puchar Narodów, gdzie znowu udało nam się wygrać z ekipą, a w Grand Prix miałyśmy jedną zrzutkę, ale wysokie miejsce. U nas po prostu od początku wszystko zagrało. Siedziałam na niej czwarty raz i od razu wygrałyśmy Grand Prix.
TS: Czy swoją przyszłość i starty w wyższych konkursach też wiążesz z Chelsea? Czy jeździsz też inne konie?
JM: Jechałam na niej najwyżej parkur 145 z rozgrywką 150 i nie czułam, żeby brakowało jej siły czy możliwości. Nie jestem na razie w stanie powiedzieć czy będzie to koń na kadrę seniorską, szczególnie że w niej poziom jest już naprawdę wysoki. Możliwe, że będę potrzebowała w przyszłości drugiego konia. Mam teraz dwa 7-latki na etapie 135 cm, na których startuje mój trener. Rodzice kupili je jako 4-latki i od początku były zajeżdżone u nas. Jak narazie bardzo dobrze się rozwijają i mam nadzieję, że w przyszłości będą pomagać Chelsea wprowadzać mnie w wyższe konkursy. Będziemy je zabierać na wszystkie międzynarodowe zawody na które jadę z Chelsea, po to, by miały możliwość skakania na dobrych parkurach.
TS: Jakie to będą zawody?
JM: Pod koniec kwietnia wybieramy się do Linz i to będą nasze pierwsze otwarte zawody. Z Chelsea będziemy walczyć w konkursie Grand Prix. Linz to pierwsze z międzynarodowych zawodów, które są kwalifikacjami do mistrzostw Europy. Potem jedziemy do Redefin, następnie będzie Baltica. Udział w mistrzostwach Europy o których myślę [sierpień Samorin] to świetny sposób na zdobycie ogromnego doświadczenia. Szczególnie dla młodych zawodników jest to bardzo ważne. Objeżdżenie na międzynarodowych parkurach i obserwacja innych zagranicznych zawodników punktuje potem na zawodach w Polsce. Zawody kwalifikacyjne traktuję bardzo poważnie, ponieważ to odpowiednia rozgrzewka przed najważniejszym startem. Na mistrzostwach Europy trzeba być w najlepszej formie, tam nie można popełnić żadnego błędu. Wszystko zależy już od pierwszego konkursu, dlatego trzeba być bardzo skoncentrowanym.
TS: Twoim trenerem jest Krzysztof Gozdek, z którym osiągnęłaś swoje najważniejsze sukcesy. Jak pracujecie na te wyniki?
JM: Współpracujemy razem od dwóch i pół roku. Jak narazie moim najcenniejszym sukcesem pod okiem trenera Gozdka jest zdobyte srebro na Mistrzostwach Polski [2016]. Mam nadzieję, że w tym roku powalczę już o złoto. Razem z moim trenerem zdobyliśmy dwa medale MP i dwa Halowego Pucharu Polski, także z każdych mistrzostw coś udało nam się przywieźć. Myślę, że te wyniki świadczą o udanej współpracy. Do każdego konia podchodzimy indywidualnie i nie mamy reguł co do treningów. Jeśli chodzi o Chelsea, to jest ona bardzo specyficzna. Staramy się dopasować do niej i trochę do jej humorów. W końcu to kobyłka i ma swoje dziwne dni (śmiech). Dwa razy w tygodniu mam trening z Krzysiem, a resztę dni jeżdżę sama. Ćwiczymy raczej pojedyncze elementy parkuru, jeździmy drągi, gimnastykę…
TS: Zarówno klub Metpol Grodziec jak i stajnię założyli Twoi rodzice.
JM: Zgadza się. Zaczęło się od malutkiej stajni na kilka koni rekreacyjnych na których uczyłyśmy się z siostrami, potem mieliśmy kucyki sportowe, aż do 30 koni sportowych. Stajnia ma już 12 lat. Posiadamy halę z kwarcowym podłożem, dwa place, karuzelę, dużo padoków. Cały ośrodek usytuowany jest blisko lasu. Myślę, że nasze konie mają tutaj naprawdę dobrze. Rodzice mają swoją firmę, a stajnia jest ich pasją. Bardzo mi we wszystkim pomagają, są w to bardzo zaangażowani. Mamy ją pod naszym domem, także popołudniami, zmęczeni po pracy mogą przyjść i się odstresować. Stajnie wypełniają głównie konie trenera, a także mojej siostry Ani, która trenuje dzieci na kucach oraz na dużych koniach.
TS: Czyli stajnia w Grodźcu powoli staje się też Waszym, siostrzanym sposobem na życie?
JM: Cała moja rodzina jest zaangażowana w rozwój ośrodka. Najstarsza siostra Ania trenuje dzieci i ma już swój pierwszy, większy sukces - medal Halowego Pucharu Polski w kategorii dzieci, który przywiozła wraz ze swoją zawodniczką Marią Adamietz z Leszna. Ania kiedyś sama była zawodniczką, jednak przez kontuzję barku musiała przerwać treningi. Obecnie ma młodego konia, którego przygotowuje do startów. Druga siostra zajmuje się sprawami organizacyjnymi, związanymi z zawodami. Jest moim menadżerem i wspiera mnie w ważnych zawodach. Dzięki rodzicom, którzy dają mi możliwość ciągłego rozwijania się mogę spełniać swoje marzenia. Od kilku lat zajęli się też hodowlą koni sportowych. Najstarsze z nich mają 4 lata i powoli zaczynamy z nimi pracę. Już niebawem będzie można zobaczyć je na parkurach. W przyszłości marzę o tym, by w swojej stawce mieć konie wysokiej klasy, które pozwolą mi utrzymywać się na profesjonalnym poziomie, trenować, a także o tym, by ciągle rozwijać nasz ośrodek.
TS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Rozmawiała Karina Olszewska.
Fot. Karol Rzeczycki, Paula Bartkowiak