Rozmowa z Martą Stołowską-Lubońską, sercem klubu Podkowa Gruszczyn, o ostatnich sukcesach jej podopiecznych, życiu trenera, planach i wyzwaniach, a także o rozwoju jej rodzinnego ośrodka.
TylkoSKOKI: W tym sezonie po raz kolejny zrobiło się głośno o klubie Podkowa Gruszczyn. Tym razem dziewczyny zdominowały Mistrzostwa i Puchar Polski Dzieci i Młodzieży w Strzegomiu.
Marta Stołowska-Lubońska: Mistrzostwo Polski Kucy grupy D wywalczyła Ola Osuch. Startowała w tej kategorii na doświadczonej Annouschce i rozpoczynającej karierę Rosie. W finale nie wiedziałyśmy, na którą z nich postawić. Ola chciała wybrać pewną Annoushkę, jednak ja w głębi serca czułam, by dać szansę Rosie i postawiłam na młodość. Medal, który zdobyły potwierdził słuszność tej decyzji. Chwilę później Ola musiała już wsiadać na kolejnego konia. Na Roxanie Z przystępowała do finału grupy E z czystym kontem. Chwilę po zdobyciu jednego złota, Ola zdobyła kolejne. Wyjechałyśmy stamtąd podwójnie szczęśliwe. Zobaczyłam ile Ola potrafi i jestem pewna, że przyszły rok będzie dla niej jeszcze lepszy.
TS: Teraz po sukcesach krajowych czas na te międzynarodowe?
MS-L: Dokładnie. Chciałybyśmy w przyszłym roku spróbować swoich sił w mistrzostwach Europy. Wiem, że to skok na bardzo głęboką wodę. Chciałabym zobaczyć, jak mocno wymagające będą tam parkury dla Oli i jej kuca Rosy. Mimo, że Ola ma dopiero 13 lat, jest prawdziwym fighterem i niczego się nie boi. Czasem, jak na nią patrzę, to widzę taką specyficzną minę i już wiem, że włącza jej się wola walki. Wtedy nie ma przed niczym skrupułów i trochę się o nią boję, bo nie wiem czego mogę się spodziewać. Z reguły wszystko robi po mojej myśli, tak jak sobie wcześniej założymy. Jednak już kilka razy wybrała swój instynkt. Tu, muszę przyznać, jej działania przeradzały się w medale. Słucha moich rad, ale próbuje robić niektóre rzeczy po swojemu. Mam tylko nadzieję, że na poziomie 130 cm będzie pamiętała, że to są tylko kuce. Dzieci w jej wieku często jeżdżą na koniach doświadczonych w parkurach 140 cm. My zaczynamy od małych koni i tą drogą chciałybyśmy pójść.
TS: Marta Konarska po zwycięstwie w Mistrzostwach Wielkopolski w kategorii dzieci 9-11 lat na kucach, sięgnęła po złoto w Mistrzostwach Polski Młodzików.
MS-L: Złoty medal w Sierakowie zdobyła na Jacobie, natomiast w Strzegomiu złotą okazała się Sulima. Ten 22-letni kuc jest bardzo doświadczony. Na nim Ola Osuch i inne zawodniczki zdobywały wcześniej medale. Rywalizacja w tej kategorii mistrzowskiej była bardzo duża. Kiedy dostała się do finałowej rozgrywki wiedziałyśmy, że jedzie ostatnia, więc dokładnie musiałyśmy przeanalizować różne warianty. Wiemy, że Sulima na jedną stronę ma duży problem ze skrótami, co zmuszało nas do wyboru szerszej trasy. Co w takim razie zrobić, by nadrobić te sekundy? Tuż przed samym wjazdem na parkur wpadłam na pomysł, by pojechać przesmykiem pomiędzy przeszkodą, a drzewem. Nie było to bezpieczne, bo wiele rzeczy mogło się wydarzyć. Sulima mogła się poślizgnąć, przewrócić… Jednak droga po złoto była właśnie tam. Musiała zaryzykować.
TS: Jak Pani wpadła na ten skrót?
MS-L: Dwa lata wcześniej Ola Osuch jechała dokładnie w tym samym miejscu, na tym samym kucu rozgrywkę finału. Również wpadła na pomysł by zaryzykować i pojechać przed drzewem. Mówimy teraz na nie „złote drzewo”. Przez nie szła droga po medal.
TS: Czwarty medal zawodniczek z Podkowy należał do Dominiki Henzel.
MS-L: Trenerką Dominiki jest moja szwagierka, Joanna Ziętkowska. Muszę powiedzieć, że po raz kolejny pomogło tu nasze “złote drzewo” (śmiech). Dominika jadąc jako ostatnia, wiedziała, że musi zrobić wiele, by wygrać. Postanowiły, podobnie jak my, skrócić najazd przed drzewem. Już jak wjechała na parkur to wiedziałam, że jedzie próbować ten zakręt. Była trzy sekundy przed rywalami.
TS: Co Pani czuje jako trener, kiedy Pani zawodniczki zdobywają kolejne medale?
MS-L: Oczywiście medale są bardzo ważne, ale ja zawsze nastawiam dziewczyny na zadania, które mają wykonać na danych zawodach. Jeśli je wykonają, to medal sam przyjdzie prędzej czy później. Jeśli ciężko pracują przez cały sezon, realizują po kolei założone cele, to dojdą do swojego medalu. Jestem bardzo szczęśliwa, że to im wychodzi i z czystym sercem mogę powiedzieć, że te osiągnięcia nie są przypadkowe, a każdej z nich należą się właśnie za tą codzienną pracę. Cieszę się, że mam w tym swój udział.
TS: Nie tylko młode amazonki się rozwijają. Pani również awansowała na instruktora sportu.
MS-L: Ostatnio dzwonił do mnie pan Łukasz Jankowski z Polskiego Związku Jeździeckiego informując, że dostałam nominację instruktora sportu. Zwycięstwa dziewczyn, są moimi sukcesami. Dla mnie to wielka duma i radość, że robię to, co zawsze chciałam - uczę dzieci na wysokim poziomie. Wiem, że jesteśmy jako klub w tym dobrzy, o czym świadczą nasze wyniki. Każda z dziewczyn poświęca się na 100%. Ola na przykład, w tym roku zrezygnowała z wakacji z rodzicami. Codziennie przyjeżdżała do stajni, by jeździć na czterech koniach. Powiedziała, że musi przygotować się do najważniejszych zawodów. Wszystkie dzieci zachwycają mnie swoim profesjonalizmem. Jednak nie zawsze wynik jest adekwatny do umiejętności, a świetnie pokazała to Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży. Dziewczyny jeździły świetnie, zdobyliśmy największą ilość punktów, jako Klub Młodzieżowy w Polsce 2017. Niestety żaden krążek nie należał do nas.
TS: Czy te sukcesy powodują, że coraz więcej dzieci zgłasza się do Podkowy? A może pojawiają się kolejne konie do nauki?
MS-L: Przyjmujemy bardzo dużą ilość nowych zawodników. Tak naprawdę teraz wiele dzieci czeka w kolejce, aż zwolni się miejsce. Pod swoje skrzydła przyjmę cztery nowe zawodniczki i mam nadzieję, że już wkrótce będzie o nich głośno. Wśród nich są 8-letnie dziewczynki, z którymi już w przyszłym roku wejdę na hipodromy. Aktualne wyniki zawodniczek spowodowały ogromny wzrost chętnych na zajęcia, ale także poziomu jaki możemy zaoferować.
Jeśli chodzi o konie, to większość należy do zawodniczek. Rodzice kupują je swoim dzieciom, a następnie sprzedają między sobą i wymieniają się nimi. Tak jak w przypadku koni Sulima i Jacob, na których teraz startuje Marta Konarska, Marysia Karnabal która aktualnie dosiadać będzie doświadczonej Annouschki czy Julia Walorek, która okazała się idealną parą z Figaro (czwarte miejsce OOM 2017 przyp.red.). Wcześniej jeździła na nich Ola. Taki system jest bardzo wygodny, bo znamy te konie i wiemy co robić, by utrzymać ich formę.
TS: Większa popularność ośrodka przekłada się na kolejne inwestycje?
MS-L: W miarę naszych możliwości staramy się ulepszać nasz ośrodek z roku na rok. Teraz zmieniliśmy podłoże na obydwóch ujeżdżalniach, a także zmieniliśmy nawierzchnię po której można dojść do stajni. Dodatkowo, już z takich mniejszych inwestycji, otrzymaliśmy dofinansowanie na bezprzewodową łączność pomiędzy jeźdźcem, a instruktorem. Mamy też plan na zrewitalizowanie parkuru.
TS: Ma Pani w planach powiększenie Podkowy Gruszczyn, stworzenie największego klubu dla dzieci w Wielkopolsce?
MS-L: Wolałabym się skupić na jakości, a nie ilości. Mam też jednak swoją rodzinę, a bardzo dużo czasu poświęcam obcym dzieciom. Kiedy mój mąż pytał mnie ile chciałabym mieć dzieci, zawsze odpowiadałam, że trójkę. On się śmiał, że przecież mam już powyżej dziesiątki. Wszystkie dzieci, które uczę traktuję jak własne. Mam z nimi bardzo dobry kontakt, a większa ilość, moim zdaniem, odbiłaby się na jakości. Ucieka wtedy kontakt bezpośredni i dziecko nie czuje się już jak w domu, tylko jak anonimowy członek grupy.
TS: Najstarszą Pani podopieczną jest Julia Klinge. Wróciła już z Belgii, więc pewnie rozpoczynacie poszukiwania następcy Lili Marlene?
MS-L: Cały czas szukamy dla niej odpowiedniego wierzchowca. Julka byłaby też bardzo zadowolona z możliwości pracy z młodymi końmi, może ktoś chciałby jej oddać konia w trening. Teraz Julia sprawdza wszystkie kuce. Jest takim moim odzwierciedleniem prawdy. Często proszę ją by wsiadła na każdego z nich i sprawdziła. Mówi mi jak one chodzą i na ile dzieci mi mówią prawdę, a na ile mnie okłamują, że czegoś ten kuc nie chce zrobić, albo czegoś nie potrafi… Julia ma ogromne doświadczenie, zjadła dużo zębów na tych kucach i liczę się z jej zdaniem. Ostatnie miesiące spędziła w Belgii dosiadając wspaniałych koni, co wiem, że z pewnością zaowocuje przy jej własnym koniu.
Rozmawiała Karina Olszewska.
Fot. Asia Bręklewicz, Ricardo, Paula Bartkowiak, Oliwia Chmielewska