Rozmowa z Marią Baehr, brązową medalistką kategorii juniorów w Halowym Pucharze Polski i reprezentantką klubu Agro-Handel Śrem, o debiucie w konkursie zaliczanym do światowego rankingu, o jej podstawowym koniu La Strada L, doświadczeniu zdobytym podczas mistrzostw Europy w kategorii dzieci i o tym, jakim wyzwaniem jest radzenie sobie ze stresem.
TylkoSkoki: Masz 15 lat i udany debiut w konkursie zaliczanym do światowego rankingu za sobą. Powiedz, jakie to przeżycie dla młodego zawodnika, pokonywać tego typu konkurs?
Maria Baehr: Dwa tygodnie temu podczas startów w Lesznie udało nam się z La Stradą wystartować w finale średniej rundy. Jestem bardzo zadowolona z mojego konia, ale też dumna z siebie. Był to mój najtrudniejszy parkur w życiu! Kiedy przed konkursem oglądałam go z trenerem, to muszę się przyznać, że popłakałam się ze strachu. Tak bałam się przejechać ten parkur. Jednak trener pomógł mi opanować emocje i zmotywował do walki. Miałyśmy jedną zrzutkę.
TS: Masz już na koncie występy w kadrze narodowej podczas mistrzostw Europy dzieci. Jak zdobyte tam doświadczenie pomogło Ci w startach w wyższej kategorii juniorów?
MB: W zeszłym roku w Millstreet udało mi się dostać do ścisłego finału, czyli najlepszej trzydziestki. Tam zabrakło mi trochę szczęścia i doświadczenia. Na tego typu wydarzeniu największą barierą, którą musimy pokonać jest ogromny stres. Wszyscy chcą przejechać bezbłędnie, a w Pucharze Narodów każdy chce dać z siebie wszystko. Rzadko spotyka się tak trudne parkury w Polsce, jak te na mistrzostwach Europy. Tak naprawdę efekty tych wymagających startów czułam już w listopadzie, kiedy rozpoczęłam rywalizację w kategorii juniorów podczas Halowego Pucharu Polski. Myśląc o kolejnych startach w mistrzostwach Europy wiem, że najlepiej przygotowywać się jeżdżąc po międzynarodowych arenach, na których można złapać ten poziom i pokonywać różne, trudne kombinacje.
TS: Wspomniałaś już o Halowym Pucharze Polski. Udało Ci się wywalczyć brązowy medal podczas finału w Łącku.
MB: To był mój pierwszy rok startów w kategorii juniorów, dlatego zdobycie medalu było dla mnie świetnym rozpoczęciem nowego etapu. Byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu mogę się zmierzyć ze starszymi kolegami i koleżankami. Był to też mój pierwszy start w konkursie 140 cm, bo dotychczas jeździłam maksymalnie parkury 130-135 cm. La Strada świetnie spisywała się przez cały finał. Ja musiałam walczyć ze stresem, który dopadł mnie podczas pierwszego nawrotu, co spowodowało trzy zrzutki i spadłam w klasyfikacji na trzecie miejsce. W drugim nawrocie udało mi się opanować emocje i ze spokojną głową pokonałam parkur bezbłędnie, jedyna wśród juniorów. To dało mi brązowy medal. Jestem wdzięczna rodzicom za tak wspaniałego konia, na którym mogę startować i oczywiście wielkie podziękowania dla trenera, który prowadził mnie przez cały cykl HPP.
TS: Twoim trenerem jest Arkadiusz Fimmel. Kiedy rozpoczęła się Wasza współpraca?
MB: Kiedy jeszcze jeździłam w KJ Liljówka, to trenował mnie Pan Grzegorz Jachimowicz, a następnie Pan Tomasz Kowala. Wtedy, jeden z naszych byłych koni trafił do Arka Fimmela w trening. Nam się bardzo spodobało, jak pracuje z tym koniem i zdecydowaliśmy się przenieść do ich stajni w Komornikach. Trenuję pod jego okiem od 2014 roku. Podoba mi się to, że skupiamy się przede wszystkim na rozluźnieniu konia.
TS: Koniem, na którym zdobyłaś brąz i zaliczyłaś wspomniany debiut w konkursie LR jest La Strada L. Jak długo razem trenujecie?
MB: Jeździmy razem od czterech lat. To mój pierwszy, duży koń, z którym zaczynałam parkury od 120 cm. Nasze początki nie były łatwe, bo La Strada była dla mnie zbyt trudna. Miałam problem, żeby ją w ogóle zatrzymać! Nikomu nie dawała się dotknąć po głowie, była na tym punkcie przewrażliwiona. Przez pewien czas jeździła pod moim trenerem, co bardzo mi pomogło. Spędzałam z nią też każdy dzień, przygotowując ją do jazdy. Nigdy nie chciałam mieć luzaka, bo uważam, że ten kontakt z koniem podczas czyszczenia i siodłania sprawia, że lepiej się dogadujemy i rozumiemy. Stopniowo, z czasem nasza współpraca zaczynała nabierać tempa. Jest koniem idącym do przodu, ale już teraz potrafię sobie z nią poradzić. Czuję, że współpracujemy i pomagamy sobie nawzajem. Kiedy dostałam ją od rodziców, to nie spodziewałam się, że pojadę na mistrzostwa Europy dzieci, a co dopiero pokonamy razem parkur 145 cm. To było moim marzeniem i dzięki niej się spełniło.
TS: Reprezentujesz klub Agro-Handel Śrem. Czy to dla Ciebie duże wyróżnienie?
MB: Fakt, że mogę startować w tych samych barwach co najlepsi zawodnicy w Polsce jak Jarosław Skrzyczyński, to dla mnie ogromne wyróżnienie. Jestem ich reprezentantką od dwóch lat, tak samo jak moja starsza siostra.
TS: Razem z siostrą jeździcie i startujecie w zawodach. Czy była między Wami kiedyś rywalizacja?
MB: Zaczęłam jeździć konno kiedy miałam osiem lat. Siostra była zazdrosna, dlatego szybko też rozpoczęła naukę. Jednak nigdy nie było między nami rywalizacji. Pomagamy sobie nawzajem. Zosia ostatnio miała przerwę w startach, ponieważ uczyła się do matury. Teraz powoli wraca na parkury. Na zawodach jest ona jedyną osobą, która pomaga mi przy koniach. Często nawet nie muszę jej o to prosić. Przychodzę do stajni, a koń już stoi piękny, osiodłany i gotowy na start. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.
TS: Jak udaje Ci się pogodzić szkołę i sport?
MB: Moim jedynym wolnym dniem od stajni jest niedziela. Jestem teraz w trzeciej gimnazjum i muszę przyznać, że jest ciężko, ale daję radę. Mam bardzo miłych nauczycieli, którzy starają się mi pomagać. Przede mną decyzja o wyborze liceum, ale jeszcze nie wiem w jakim kierunku chciałabym pójść. Cały wolny czas spędzam w stajni, dlatego nie mam już chwili na nic innego. Kiedyś tańczyłam w balecie, jednak od czasu, kiedy poważnie zaczęłam traktować jeździectwo, to każdą chwilę wypełniają konie, stajnia i zawody.
TS: Czy w przyszłym roku zobaczymy Cię na mistrzostwach Europy, już w kategorii juniorów?
MB: Jest to mój główny cel na przyszły rok. Teraz szczęśliwie udało mi się dostać na Cavaliadę w Poznaniu. Było to moim marzeniem, by pojechać z La Stradą tak trudne zawody. Następnie, by jak najlepiej przygotować się do mistrzostw muszę brać udział w międzynarodowych konkursach dla juniorów, takich jak te w Hagen, Lamprechtshausen i Linz. Znam te trzy areny już od dziecka, kiedy startowałam na nich przygotowując się do mistrzostw dzieci. Będę musiała pokazać się na nich z jak najlepszej strony, ponieważ trener kadry juniorów ocenia każdą parę indywidualnie i na mistrzostwa pojedzie najlepsza piątka.
TS: Oprócz mistrzostw Europy masz zamiar walczyć o medal w mistrzostwach Polski?
MB: Tak, zdecydowanie. Już w tym roku miałam niedosyt, bo byłam piąta. Stać mnie było na więcej i mam zamiar to udowodnić za rok. Stres sprawił, że popełniałam błędy. Jednak zawsze daję z siebie wszystko. To dla mnie jednocześnie ogromna presja, ale też satysfakcja, z pokonanego przeze mnie, kolejnego zadania.
TS: W takim razie dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Rozmawiała Karina Olszewska.
Fot. Paula Bartkowiak, Asia Bręklewicz, archiwum Marii Baehr, Karol Rzeczycki