O zrealizowanych celach i marzeniach na przyszłość, o ekspansji Cavaliady na inne miasta, a nawet państwa i o tym, kiedy zobaczymy się na Cavaliadzie Summer Jumping, rozmawiamy z Tomaszem Kobierskim, wiceprezesem zarządu Międzynarodowych Targów Poznańskich oraz Dominikiem Nowackim, dyrektorem Cavaliada Tour.
TylkoSkoki: Jak z perspektywy czasu na przykładzie Cavaliady, ocenia Pan rozwój zainteresowania jeździectwem w Polsce?
Tomasz Kobierski: Zespół Międzynarodowych Targów Poznańskich kilka lat temu postanowił samodzielnie zorganizować Cavaliadę jako wydarzenie w nowym, jak na tamten czas formacie. Myślę, że to zapoczątkowało wzrost zainteresowania jeździectwem w Polsce zarówno w wymiarze sportowym, biznesowym, jak i wśród kibiców. Powstało wiele świetnych zawodów jeździeckich, stworzonych chociażby przez państwa Osadkowskich, a także w Michałowicach i Sopocie oraz zawodów organizowanych przez pana Bałuka. To spowodowało, że fani jeździectwa mogli kibicować zawodnikom i śledzić ich zmagania nie tylko w sezonie zawodów otwartych. W ten sam sposób działają też inne dyscypliny sportowe takie jak piłka nożna, koszykówka i siatkówka, których sezon ligowy trwa przez cały rok.
Cavaliada dała też impuls do rozwoju dla polskich zawodników pod kątem sportowym. Zdobywają doświadczenie w trakcie zawodów, które na żywo ogląda sześć tysięcy osób. Konie oswajają się z dużym, oświetlonym parkurem, z mnóstwem impulsów dookoła. Dzięki temu, nasi reprezentanci zdobywają coraz wyższe pozycje na światowych arenach. Stale powiększa się też potencjał biznesowy branży jeździeckiej. Podczas Cavaliady w Poznaniu obecnych jest ponad 100 firm oferujących bardzo dobre produkty. Branża jeździecka to dziś: moda, sprzęt, zabudowa stajni i całych ośrodków jeździeckich, pasze, odżywki i wiele innych produktów. Myślę, że ten rynek rozwija się bardzo dynamicznie również dzięki naszym staraniom.
TS: Jak rozwijało się zainteresowanie Cavaliadą wśród zagranicznych zawodników? Czy na początku był problem z zaproszeniem jeździeckich gwiazd, które teraz same chętnie zgłaszają się by przyjechać do Polski na zawody?
TK: Nie jest tajemnicą, że na europejskim rynku jest bardzo dużo zawodów pięcio, cztero, trzygwiazdkowych, które mają swoją historię i działają o wiele dłużej niż Cavaliada. By impreza stwarzała dobre warunki, koniom, jeźdźcom i kibicom, trzeba stawiać sobie na wzór najlepsze imprezy, takie jak te w Londynie, Weronie, Madrycie czy w Barcelonie. Każde nowe, wchodzące na rynek zawody muszą wyrobić sobie renomę. Przez pierwsze trzy lata walczyliśmy, żeby w ogóle wszyscy polscy zawodnicy do nas przyjechali. Trzy lata temu nastąpił przełom. Wtedy, po raz pierwszy przyjechali do nas jeźdźcy z grupy Beerbauma, którzy wystawili Panu Nowackiemu i całemu zespołowi wzorową ocenę, jeśli chodzi o przygotowanie, zapewnienie odpowiedniego jakościowo parkuru, prowadzenie dobrego biura zawodów, czy dobrej gastronomii. Kiedy wrócili na zachód Europy, zaczęli mówić dobrze o Cavaliadzie i od tego momentu zaczął się progres zagranicznych zawodników przyjeżdżających na Cavaliadę. Obecnie możemy liczyć na czołówkę sportowców z Niemiec, Holandii, a ostatnio Skandynawii, która odkryła Poznań jako miejsce dobre na zawody o tej porze roku. Dziś już tylko pozostaje podnieść rangę i pulę nagród i będziemy mogli śmiało marzyć o jeźdźcach z pierwszej dwudziestki światowego rankingu.
TS: Czy traktują Państwo Cavaliadę jak biznes czy przede wszystkim misję, jaką jest popularyzacja jeździectwa w Polsce?
TK: Najważniejsze dla Cavaliady jest to, że traktujemy ją jako projekt, który musi mieć stabilne fundamenty finansowe. Nie mogą one opierać się jedynie na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Cavaliada musi posiadać sponsorów, którzy dzięki wartości tego projektu, mogą skomunikować się ze swoim klientem. Takim sponsorem jest oczywiście PKO Bank Polski, ale mamy też mnóstwo innych jak KPMG, Ursus i firma Kwiaty Polskie. Każdy z nich realizuje inne cele komunikacji biznesowej, która przekłada się na sukces rynkowy. Stworzenie tego mechanizmu spowodowało stabilność zawodów w Poznaniu, Lublinie i Warszawie. Jeśli Targi Poznańskie miałyby robić Cavaliadę tylko z pasji do koni, to byłaby to niebezpieczna gra. Każdy następny zarząd firmy mógłby zmienić decyzję o finansowaniu tego projektu. Tymczasem, doskonale zbudowany model funkcjonowania spowodował, że Cavaliada będzie działała jeszcze przez wiele lat, a być może rozszerzy swój zasięg także o inne miasta.
TS: Mówi Pan o ekspansji Cavaliady na inne miasta. Była mowa o Krakowie, Łodzi…
TK: Zespół Cavaliady prowadzi rozmowy z tymi miastami. Oba posiadają dobre zaplecze nie tylko w postaci hal, ale także w postaci fanów jeździectwa, którzy wypełnią te hale. Cavaliada to nie tylko sport, ale przede wszystkim radość fanów. Muszę tu wrócić do stabilnego fundamentu finansowego. Poszerzymy cykl o Kraków i Łódz tak szybko jak się da. Warunkiem jest jednak, by ta ekspansja nie zachwiała dotychczas wypracowanych rozwiązań. Nie możemy się rozrastać bez sponsorów i przyjaznego nastawienia miast. Władze lokalne muszą dać nam sygnał, że jesteśmy u nich mile widziani. Naszym marzeniem jest to, żeby Kraków i Łódź pojawiły się w następnym cyklu Cavaliady.
TS: Czy obecnie ważniejsze jest dla Państwa poszerzenie Cavaliady o kolejne miasta, czy też zwiększenie rangi zawodów w Poznaniu, Lublinie i Warszawie?
TK: Jedno i drugie jest dla nas ważne. Nie jest tajemnicą, że w 2021 roku Międzynarodowe Targi Poznańskie będą obchodziły swoje 100-lecie. Chcielibyśmy, żeby z tej okazji na terenie MTP odbyło się wydarzenie światowej klasy - pięciogwiazdkowe zawody albo nawet finał Pucharu Świata. Mamy jeszcze czas, żeby zgromadzić wokół siebie grupę sponsorów, przyjaciół i orędowników tego pomysłu. Jednak musimy być pewni, że nie zawiedziemy publiczności, środowiska jeździeckiego, a także Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej, która ma o nas bardzo dobre zdanie. W związku z tym, nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek potknięcie. Pracujemy pilnie i jednocześnie racjonalnie podejmujemy decyzje.
TS: Podczas konferencji prasowej na poznańskich targach, wspomniano o ekspansji Cavaliady do innych państw. Czy rzeczywiście istnieje taka możliwość?
TK: Cavaliada już dawno przekroczyła granice Polski. Jeżeli znajdziemy partnerów, którzy wspólnie z nami, pod marką Cavaliady chcieliby zrobić zawody w środkowej Europie, to jesteśmy w stanie podjąć takie rozmowy i poszerzyć cykl o jeszcze jedną lokalizację zagraniczną.
TS: Czy jako organizator takiego wielkiego przedsięwzięcia, mogliby Państwo podzielić się, z jakimi trudnościami można spotkać się przy realizacji swojego wydarzenia?
TK: Największym problemem z punktu widzenia organizatora, jest znalezienie do tego właściwych osób. Takich, które znają się na sporcie i jednocześnie znają zasady marketingu sportowego, sponsoringu, zasady imprez masowych i wiele innych. Taką osobą w naszym teamie jest pan Dominik Nowacki.
Dominik Nowacki: Czasami barierą jest infrastruktura. Cavaliada jest realizowana w różnych obiektach. Oczywiście najwygodniej jest nam pracować w Poznaniu, bo zaplecze jest przygotowane do wydarzeń o dużej skali, a co najważniejsze, jest wielofunkcyjne. Dużo trudniej jest w Warszawie. Ogromnym wyzwaniem jest zrobienie wydarzenia w centrum największego miasta w Polsce ze względu na ograniczone miejsce. Przecież oprócz hali Torwaru, potrzebujemy także powierzchni na stajnie, koniowozy i rozprężalnie. Trudności może spowodować także pogoda. W lutym, na wschodzie Polski jest duże ryzyko opadu śniegu, stąd w Lublinie musimy być zawsze na to przygotowani. Często problematyczne może być różne zainteresowanie naszą ofertą wśród sponsorów. Stereotypowo, w Warszawie jest ono większe mimo, że poznańska impreza gromadzi dwa razy więcej publiczności. Dlatego też pracujemy nad wizerunkiem każdego z wydarzeń. Czasami barierą może być kalendarz ferii. Jest wiele problemów, które spotykamy na naszej drodze, jednak wszystko jest kwestią właściwej komunikacji z partnerami i przygotowania się na różne okoliczności. Dla nas kluczowym elementem jest to, że zawsze mamy duże i wypełnione trybuny. Bo Cavaliada to widowisko, które pociąga za sobą rzesze kibiców. Uważamy, że bez nich nie ma sportu. Prawdziwy sport to sportowcy, kibice, media, emocje, atmosfera i wrzawa. To jest właśnie dla mnie Cavaliada.
TS: Nowością wprowadzoną do programu Cavaliady jest Horse&Business Academy.
TK: Mamy świadomość, że niczego nie osiągniemy bez edukacji branży. Dlatego stworzyliśmy cykl seminariów i konferencji, gdzie podzielimy się doświadczeniami MTP i naszych partnerów. Opowiemy o handlu, weterynarii i o marketingu sportowym. Ważna dla nas jest świadomość, że dla Cavaliady takie wydarzenia jak zawody w Sopocie czy Krakowie nie są konkurencją. Jeśli one będą się rozrastać, to i Cavaliada będzie dobrze prosperować. Chcemy podzielić się naszą wiedzą i podnieść poziom biznesowy branży. Wszystko po to, by zawodnicy mieli swoich sponsorów i mogli się rozwijać. Jednocześnie chcemy pokazać sponsorom, jak mogą osiągnąć efekt biznesowy wspierając ten sport.
TS: Udało się Państwu wejść we współpracę z kanałem NC+, dzięki czemu Cavaliada z pewnością zyskała na wartości. Czy był to dla Państwa moment przełomowy?
TK: Dzisiaj nie ma sponsoringu bez telewizji. Nie ma telewizji bez oglądalności i nie ma oglądalności bez kibiców. Pierwsze trzy lata istnienia Cavaliady zbudowały taką społeczność i zainteresowanie jeździectwem, że w czwartym roku, nasz obecny partner NC+ zauważył w nas potencjał. Tym sportem interesują się całe rodziny. Często też obserwuje się większe zainteresowanie kobiet niż mężczyzn. To jedyna dyscyplina, w której doping kibiców jest bardzo kulturalny. NC+ chcąc mieć w swojej ramówce interesujący program, również dla żeńskiej grupy odbiorców, wszedł z nami w kooperację. Jednak nie jest to łatwa współpraca. Po każdej Cavaliadzie przychodzi moment sprawdzania słupków oglądalności. Tylko ta rosnąca oglądalność pozostawia nas w grze.
TS: Jak sprawić, by coraz więcej kibiców chciało oglądać jeździectwo w telewizji?
TK: Branża musi sobie uświadomić, że jeśli mówimy o Lotto Ekstraklasie w piłce nożnej, to mówimy o zasięgach kilkumilionowych nie tylko na stadionie, ale i w telewizji. Żeby sport jeździecki mógł się dobrze rozwinąć, branża nie musi wcale zachęcać do uprawiania tego sportu, ale do tego, by się nim pasjonować. Żeby tak się stało, należy uczyć zasad i czynić je bardziej atrakcyjnymi. Ilu z nas skacze na nartach ze skoczni narciarskiej? Niecałe 200 osób w Polsce, a ogląda 11 milionów. My nie musimy sprawić, żeby te 11 milinów ludzi zaczęło jeździć konno, tylko żeby rozumiało zasady sportu jeździeckiego i chciało kibicować polskim zawodnikom. Gdy dojdzie do tego poziomu, że polscy herosi będą walczyć z najlepszymi zawodnikami zza granicy, każdy będzie chciał oglądać te zmagania. Wtedy my będziemy się rozwijać, sport się będzie rozwijać i cała branża będzie się rozwijać, czego wszystkim życzę.
TS: Mam wrażenie, że Cavaliada świetnie rozumie, co w rzeczywistości przyciąga kibiców i co jest dla nich atrakcyjne. To widać po wypełnionych trybunach i wyprzedanych biletach.
TK: Jest to kwestia zrozumienia odbiorcy i ułożenia programu przez organizatorów. Nie mamy wyłączności na konkursy szybkości czy potęgi skoku. Odpowiednia oprawa i atmosfera na trybunach powodują, że każdy chce tu być.
DN: Minister sportu Witold Bańka powtarza, że dotacje z ministerstwa są ściśle związane z szansami na medale w Igrzyskach Olimpijskich. Drugim źródłem finansowania sportu jest sponsoring. I tutaj jest poważne zadanie dla osób odpowiedzialnych za sport w Polsce, nie tylko za jeździectwo. Bo dlaczego w rzeczywistości, w której wszyscy konkurują o klienta, uwagę mediów, o wygraną w walce o ograniczone środki, jakie znajdują się na rynku, dlaczego sport miałby inaczej funkcjonować? Właśnie dlatego opakowanie marketingowe sportu jest tak istotne. Dzisiaj już nie ma znaczenia czy to jest ping-pong, zapasy czy jeździectwo. Dzisiaj tylko ten, który potrafi atrakcyjnie dla kibiców i sponsorów opakować swoją dyscyplinę, ma szansę cieszyć się stabilnym rozwojem. Jestem przekonany, że w tym obszarze Cavaliada solidnie pracuje dla polskiego jeździectwa. Udaje nam się budować wizerunek sportu atrakcyjnego ze względu na estetykę, emocje i atmosferę. Pełne trybuny są tego dowodem.
TS: Należy zatem stworzyć atrakcyjny produkt i potem go sprzedać. Tym produktem mogą być właśnie zawody?
DN: Kiedy zaczynaliśmy przygodę z Cavaliadą w 2009 roku, to nasze doświadczenie jeździeckie było zerowe. Zatem, jakie były podstawy do tego, żeby ten projekt się udał? Jedyne co nas wyróżniało, to marzenie pokazania jeździectwa w inny, ciekawy sposób. Chęć by je atrakcyjnie opakować i świetnie sprzedać. Nie bójmy się używać tu tego słowa, bo właśnie sprzedaż działa na korzyść co najmniej kilku graczy: zawodników, właścicieli koni, producentów sprzętu jeździeckiego.
TS: Pytanie na koniec. Cavaliada Summer Jumping - unikalne wydarzenie, niesamowite przeżycie dla kibiców i zawodników. Czy jest szansa, żeby to powtórzyć?
TK: Jest. Takiego typu wydarzenie na plaży wymaga największych środków finansowych ze wszystkich miejsc w cyklu Cavaliada Tour. W związku z tym, gdy tylko zespół Cavaliady będzie w stanie stworzyć odpowiednie zaplecze finansowe dla tego typu wydarzenia, z pewnością je powtórzymy. Cavaliada w Kołobrzegu była dla nas czymś elektryzującym i uroczym. Spełnieniem naszych marzeń jako organizatorów eventów. Plaża z parkurem pokazała nasze mistrzostwo organizacyjne, ale i dużą ambicję. Cavaliada Summer Jumping na pewno odbędzie się w 2021 roku z okazji 100-lecia Międzynarodowych Targów Poznańskich. Już teraz można tę datę zapisać w kalendarzach.
Rozmawiała Karina Olszewska.
Fot. Asia Brękelwicz