Awans Jarosława Skrzyczyńskiego do pierwszej setki światowego rankingu oraz brązowy medal mistrzostw Europy dzieci to dwa największe osiągnięcia polskich skoków przez przeszkody w roku 2017. O tych i innych sukcesach, porażkach i prognozach na przyszły sezon piszemy w naszym podsumowaniu międzynarodowych startów naszych kadrowych skoczków. Główne tematy to: światowy ranking, Mistrzostwa Europy, Puchary Narodów, szanse olimpijskie i handel końmi.
Ranking światowy
Udział w konkursach zaliczanych do światowego rankingu i pozycja w nim zajmowana to jeden z ważniejszych elementów sportowej rywalizacji. W tym aspekcie polscy skoczkowie osiągnęli bardzo dobry rezultat, wygrywając aż 29 konkursów LR. Dokonało tego dziewięciu zawodników na 14 koniach. Takiego wyniku jeszcze nigdy w historii nie było.
Od lat liderem w tej kwestii pozostaje Jarosław Skrzyczyński.
W tym roku sięgnął po dziewięć zwycięstw, do tego inne czołowe pozycje pozwoliły mu na to, że w opublikowanym w grudniu zestawieniu Longines Rankings uplasował się na 84 miejscu. Tym samym, zawodnik klubu Agro-Handel Śrem jest drugim w historii, po Aleksandrze Lusinie, jeźdźcem, który znalazł się w prestiżowym gronie stu najlepszych skoczków globu. Patrząc na jego szeroką stawkę koni, można się spodziewać, że w tej setce pozostanie na dłużej. W ostatnich dwunastu miesiącach punktował na sześciu wierzchowcach, z których pięć nadal pozostaje w jego stajni (o sprzedaży dobrych koni piszemy niżej). A trzeba pamiętać, że do rankingu liczonych jest tylko 30 najlepszych wyników. Jarosław Skrzyczyński w minionym roku był na punktowanych miejscach 62 razy, co stanowi blisko 75% jego startów.
Aż osiem konkursów i wszystkie na Wibaro wygrał Kamil Grzelczyk. To potwierdzenie tezy, jaką rok temu postawiliśmy w tytule filmu „Taka para”. Kamil z wyhodowanym w Polsce Wibaro stanowią niezwykle zgrany, wręcz unikalny w skali Europy duet. Ich skuteczność w mijającym roku była wręcz niewiarygodna. W swoich 37 startach zaliczanych do LR, w 70% kończyli konkurs na miejscu punktowanym. Szkoda, że Grzelczykowi nadal nie udało się rozwiązać problemu rowu z wodą, który pozostaje w głowie Wibaro. To w znacznym stopniu ogranicza możliwość wykorzystania ich talentu w startach reprezentacji.
Po cztery zwycięstwa sięgnął Marek Lewicki. Można powiedzieć, że jego 12-letni Abigej przeżywał drugą młodość. Wcześniej w konkursach LR triumfował trzy razy jako stosunkowo młody koń w latach 2012-2014. Teraz w jednym sezonie wygrał aż 4 razy.
Na listę zwycięzców konkursów zaliczanych do światowego rankingu wpisali się także: Krzysztof Ludwiczak, Michał Kaźmierczak, Andrzej Opłatek, Maksymilian Wechta, Jan Bobik i Hubert Kierznowski.
Malkontenci mogą powiedzieć, że większość tych dobrych wyników osiągnięta została przez naszych skoczków na zawodach zorganizowanych w Polsce. Możemy im od razu na to odpowiedzieć. Rynek tych imprez rozwija się w Polsce niezwykle dynamicznie.
W naszym kraju rozgrywanych jest coraz więcej zawodów CSI (w 2017 było ich 16, a podczas nich rozegrano 49 konkursów zaliczanych do LR). Mają one coraz wyższą rangę, wyższy poziom organizacyjny, a co za tym idzie, coraz lepszą obsadę. Nic więc dziwnego, że Polacy, mając takie możliwości na miejscu, startują w tych konkursach u siebie w domu. Tak samo robią Niemcy, Włosi czy Francuzi. Najlepszym przykładem tego, że wygrana w Polsce ma wysoką wartość sportową, jest ostatnie tegoroczne zwycięstwo naszego reprezentanta w konkursie Grand Prix, które miało miejsce na Cavaliadzie w Poznaniu. Andrzej Opłatek na koniu Copperfield pozostawił w pobitym polu wielu solidnych europejskich zawodników, w tym kilka gwiazd światowego formatu jak Rolf-Goran Bengtsson czy Pius Schwizer.
O ile liczba zwycięstw może być zadowalająca, to marząc o postępie, w kolejnych latach polscy zawodnicy powinni dążyć do wygranych w wyżej punktowanych konkursach. Wszystkie polskie zwycięstwa miały miejsce w konkursach rankingowych grupy D (50 pkt. za pierwsze miejsce). Czy możemy liczyć na to, że Polacy wygrywać będą również konkursy wyżej bonifikowane? Jak do tej pory, dokonał tego tylko Andrzej Głoskowski (na Crosie w 2014 wygrał Grand Prix grupy C na CSI3* w Poznaniu). To, że jest taka szansa, pokazali w tym roku zajmując wysokie lokaty: Wojciech Wojcianiec na Cassio Melloni (trzecie miejsce w Grand Prix grupy C na CSI4* w San Giovanni), Jarosław Skrzyczyński na Silver Shine (trzecie miejsce w konkursie LR grupy C na CSI4* w Samorin) i Kamil Grzelczyk na Wibaro (piąte miejsce w Grand Prix grupy B na CSI4 Poznań). Jest to szczególnie ważne dla Jarosława Skrzyczyńskiego, bo dalszy, znaczący awans w rankingu będzie dla niego możliwy tylko wtedy, kiedy w kolejnych miesiącach w jednym starcie będzie zdobywał więcej niż 50 punktów.
Mistrzostwa Europy
Zacznijmy od mistrzostw w kategoriach młodzieżowych, które latem odbyły się Samorinie na Słowacji, bo tam odnieśliśmy duży sukces. W kategorii dzieci drużyna w składzie: Aleksandra Kierznowska (Dior V), Olga Skrobacz (Lili Marlene), Laura Kłapińska (Santiago) i Juliana Suska (Tokajer) zdobyła brązowy medal.
Do tego, trzy nasze zawodniczki znalazły się w ścisłym finale i były o krok od walki o podium. To powtórzenie rezultatu z 2015 roku. Oba te sukcesy są dobrym prognostykiem na przyszłość dla startów w grupie juniorów i młodych jeźdźców. Dla tych kategorii starty drużynowe nie były w tym roku udane. Indywidualnie najlepiej wypadł młody jeździec, Andrzej Opłatek. Jego dwunaste miejsce na koniu Copperfield to efekt nie tylko systematycznej pracy, ale i startów przygotowawczych na zawodach wysokiej rangi.
W przyszłym sezonie możemy liczyć na lepsze rezultaty. Ekipa juniorów zasilona będzie kolejnymi zawodnikami, wcześniej odnoszącymi sukcesami w kategorii dzieci. Tego przykładem może być Maria Baehr, która w tym roku, jako 15 latka, świetnie poradziła sobie w swoim debiucie w konkursie zaliczanym do światowego rankingu (podczas CSI3* Leszno – 4 punkty karne). W kategorii młodych jeźdźców jeszcze jeden sezon ma przed sobą Andrzej Opłatek, który na pewno będzie mógł liczyć na wsparcie zbierającego coraz większe doświadczenie Adama Grzegorzewskiego.
W najważniejszej kategorii - seniorów, w tym roku w mistrzostwach Europy, które w sierpniu odbyły się w Goeteborgu, wystąpił tylko Michał Kaźmierczak na Stakorado. 38 pozycja, jaką zajął w klasyfikacji końcowej, na pewno nie zadowoli ludzi patrzących na nasz sport z boku. Jednak wyniki poszczególnych konkursów i jazda naszego reprezentanta na bardzo trudnych parkurach były dla fachowców więcej niż zadowalające.
„W trzecim konkursie, najtrudniejszym w całych mistrzostwach, Stakorado skakał rewelacyjnie. Nie wykazał żadnych braków, jeśli chodzi o pokonywanie przeszkód, jestem z niego bardzo zadowolony. Brakowało nam 1,5 punktu do ścisłego finału… Z pewnością naszym kłopotem jest rów z wodą. Muszę znaleźć sposób, żeby go czysto pokonywał” - mówił w wywiadzie dla TylkoSkoki po mistrzostwach Europy Michał Kaźmierczak.
Drugim szczegółem, który nie pozwolił na lepszy wynik, było przekroczenie normy czasu. Pamiętać też muszą o niej pozostali zawodnicy, bowiem norma czasu wymagająca pokonywania przeszkód w dość dużym rytmicznym tempie jest nieodzownym elementem parkurów na najważniejszych imprezach zarówno podczas mistrzostw, Pucharów Narodów, jak i konkursów Grand Prix.
Dlaczego w Goeteborgu nie wystąpiła polska ekipa? O tym poniżej, bowiem rok 2017 pod względem startów drużynowych polskich seniorów nie był udany.
Puchary Narodów
Po udanych sezonach w 2015 (awans do finału Pucharu Narodów w Barcelonie i dobry występ na ME) i 2016 (jeden spektakularny sukces, czyli wygrana w Pucharze Narodów w Linzu), mijający rok dla startów drużyny seniorów był niestety słaby.
W Pucharze Narodów na CSIO nasza reprezentacja wystartowała cztery razy. Do drugiego nawrotu udało nam się dostać tylko w Drammen (ostatecznie miejsce szóste) i w Luksemburgu (miejsce ósme). W klasyfikacji końcowej drugiej europejskiej dywizji zajęliśmy odległe dziewiąte miejsce. Tak słabe wyniki oraz brak możliwości złożenia ekipy na mistrzostwa Europy w Goteborgu to efekt tego, że z reprezentacji, z powodu kontuzji lub sprzedania, wypadło kilka doświadczonych koni, jak chociażby Crazy Quick, Que Pasa czy Zoweja. Inne, na których zawodnicy odnosili już sukcesy w konkursach indywidualnych, to głównie konie młode, 8-9 letnie. Niektóre z nich (np. Calevo Skrzyczyńskiego, Chacco Amicor Bobika czy Naccord Melloni Wojciańca) miały okazję zdobyć pierwsze doświadczenie w Pucharze Narodów, ale to za mało, aby pojechać na tak trudną imprezę jak Mistrzostwa Europy.
Można powiedzieć, że na szczęście ten słabszy sezon przypadł w roku poolimpijskim. Ten przez większość światowych reprezentacji często traktowany jest jako okres przejściowy, pozwalający na budowanie nowych składów i próbowanie kolejnych par.
Imprezą główną roku 2018 dla seniorów będą mistrzostwa świata w Tryon. Z racji trudnego logistycznie przedsięwzięcia, jakim jest wylot do USA, do tego startu trzeba podejść bardzo ostrożnie i wysłać tam tylko dobrze przygotowane i pewne pary. Jeśli się uda, to całą reprezentację, jeśli nie, to tylko zawodników indywidualnych.
Ważniejsze jednak jest spojrzenie o dwa sezony do przodu. Rok 2019 będzie niezwykle istotny, bo oprócz mistrzostw Europy w Rotterdamie, odbędzie się kwalifikacja olimpijska naszego regionu. Biorąc pod uwagę, że z naszej grupy będą dwa miejsca, to należy tę szansę potraktować bardzo poważnie. Oczywiście, inne kraje naszego regionu też robią cały czas postępy. Jednak na pewno obok Czech, Węgier i Ukrainy, Polska ma duże szanse, by znaleźć się w dwójce, która wystartuje w roku 2020 w Tokio. Miejsce i czas zawodów kwalifikacyjnych nie są jeszcze znane. Stąd może warto, aby wykorzystując olbrzymi potencjał organizacyjny (jesteśmy zdecydowanym liderem w tym zakresie w naszym regionie), zarząd PZJ poczynił starania, aby te zawody rozgrywane był w Polsce.
Liczba zdolnych koni, które są w tej chwili w treningu u najlepszych polskich zawodników: Jarosława Skrzyczyńskiego, Krzysztofa Ludwiczaka, Michała Kaźmierczaka, Wojciecha Wojciańca, Jana Bobika, Andrzeja Opłatka czy Maksymiliana Wechty, pozwalają twierdzić, że jesteśmy w stanie stworzyć silną kadrę olimpijską na rok 2020.
Puchar Świata
W finale, który na przełomie marca i kwietnia odbył się w Omaha w USA naszym reprezentantem był Dawid Kubiak. Samo zakwalifikowanie się do tej imprezy należy uznać za duży sukces tego jeszcze młodego zawodnika. Kalendarz (czas i miejsca) kwalifikacji Ligi Europy Centralnej, gdzie wiele zawodów odbywa się już latem, w tym samym czasie co rozgrywki Pucharu Narodów, nie jest korzystny dla naszych zawodników. Dawid postawił sobie za cel awans w sezonie 2016/17 i konsekwentnie go zrealizował. Kropką nad „i” był udany występ w finale LEC podczas Cavaliady w Warszawie. Co warte podkreślenia sukces ten odniósł na 11-letniej klaczy Bagazza (po Quidam de Revel), której jest właścicielem i którą do takiego poziomu doprowadził sam. Dwa przejazdy na trudnych parkurach w Omaha pokazały, że dobrze chce wykorzystać możliwość zbierania doświadczenia w gronie światowych gwiazd. Niestety, po drugim półfinale Dawid musiał przekonać się jak bezwzględne są przepisy i egzekwujący je sędziowie względem „zasady krwi”. Drobne obtarcie Bagazzy przy popręgu spowodowało, zawsze dyskusyjną w takich przypadkach, dyskwalifikację.
W sezonie 2017/18 na placu boju w walce o finał Pucharu Świata pozostaje Michał Kaźmierczak. Czy uda mu się wywalczyć w Warszewie, drugi w karierze awans do finału? Teoretycznie pozycję wyjściową ma dobrą. Jednak konkurencja w LEC w tym sezonie wydaje się bardzo duża.
Handel zagraniczny
Obrót końmi jest nieodzownym elementem naszego sportu. Stąd trzeba uszanować wszystkie decyzje, jakie właściciele podejmują odnośnie sprzedaży koni. Często pozwala ona na rozwój ośrodka czy zawodnika. Jeśli pieniądze uzyskane ze sprzedaży są dalej inwestowane w zakup nowych koni lub infrastrukturę ośrodka, to w efekcie prowadzi do rozwoju sportu jeździeckiego w Polsce.
Najgłośniejsze transakcje tego roku to sprzedaż koni: Inferno, Crazy Quick, Catoki, Viva, Surrimo i Quirados As. Dobrze, kiedy zawodnik czy też team może pozwolić sobie na zrównoważoną gospodarkę wierzchowców. Najlepszym przykładem są tegoroczne ruchy stajni Jarosława Skrzyczyńskiego. Sprzedane zostały konie starsze, a pozostawione 8 i 9-latki pozwoliły mistrzowi Polski na wejście do pierwszej setki światowego rankingu i dają nadzieję na jeszcze lepsze rezultaty w kolejnych sezonach.
Mówiąc w nomenklaturze rynkowej, mamy zdecydowanie dodatnie saldo (na pewno ilościowe, wartości nie są do końca znane) w handlu zagranicznym końmi sportowymi. To oznacza, że praca polskich jeźdźców (często z końmi kupionymi za granicą) jest ceniona na świecie.
Oczywiście nie tylko sprzedajemy. Andrzej Opłatek swoje tegoroczne największe sukcesy odnosił na koniu Copperfield, którego do końca 2016 roku jeździł niemiecki skoczek Philip Ruping.
Spektakularnym ruchem było też odkupienie Stakorado przez Michała Kaźmierczaka. Przypomnijmy, że wiosną 2015 roku koń ten sprzedany został do USA. Bezpośrednio po transakcji dosiadała go całkiem udanie (starty w Grand Prix LGCT Miami i w finale Pucharu Świata w Las Vegas) Katherine Dinan. Stakorado, obdarzony dużymi możliwościami skokowymi, nie jest niestety koniem łatwym w prowadzeniu, stąd dalsze starty dla młodej i jeszcze mało doświadczonej Amerykanki nie były już tak dobre. W tym roku ponownie pod Michałem Kaźmierczakiem Stakorado nie tylko dobrze zaprezentował się podczas ME, ale i wygrał dwa konkursy zaliczane do LEC Pucharu Świata (Tallin, Leszno). Czy wobec tego polskim skoczkom brakuje jeździeckich umiejętności? Na to pytanie chyba każdy sam znajdzie odpowiedź.
Fot. Tomas Holcbecher, Asia Bręklewicz, Beata Wieczorkowska