Logo tylkoskoki

13412962 1263563476995060 4990553610120319489 n

Ich zadaniem jest szukanie prawdziwych diamentów. Mowa tu o diamentach wśród setek młodych koni. Kupowane i hodowane przez zagranicznych biznesmenów, jako 3-latki, a czasami jako źrebaki, coraz częściej trafiają do Polski. Cel jest jeden. Znaleźć spośród nich takie, który trafią w ręce najlepszych zawodników na świecie. Widzimy te niesamowite zwierzęta na parkurach konkursów Grand Prix, ale nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, ile lat pracy wymagało od kogoś to, by konia do tego przygotować. Jak się okazuje, coraz częściej tymi osobami są właśnie polscy jeźdźcy. Jak to wygląda, pokazujemy na przykładzie trzech stajni: Sławomira Uchwata, Łukasza Krajewskiego i Michala Przybeckiego.

Zacznijmy od kontaktów

Osiem lat temu Sławomir Uchwat chcąc doszkolić się jako jeździec, trafił do holenderskiego zawodnika i właściciela stajni Marcela De Boera. Ten, widząc jak polski zawodnik jeździ, dał mu przy okazji w trening kilka swoich koni, które przyjechały do podkarpackiego Glinika. Kiedy wróciły do Holandii, sprzedały się bardzo dobrze.

 - Dzięki temu zyskałem jego zaufanie, a to zaowocowało kolejnymi kontaktami i kolejnymi końmi - ocenia członek klubu JKS Pogórze.

IMG 7162

W maju 2015 roku, do braci Krajewskich przyjechali właściciele koni z Belgii. - To była ich pierwsza wizyta w Polsce i byli ciekawi, jak wygląda nasz ośrodek. Pojechaliśmy też razem na zawody, a oni bacznie przyglądali się naszej pracy - wspomina Łukasz Krajewski. I dodaje. - Następnie dostaliśmy zaproszenie do Belgii. Tam spędziliśmy kilka dni, podczas których skakaliśmy na ich bardziej doświadczonych wierzchowcach. Podczas oglądania młodych koni w korytarzu, wyselekcjonowaliśmy osiem surowych 3-latków, które jako pierwsze trafiły do naszej stajni.

23231256 504603363231337 666936339255362972 n

Stosunkowo niedawno, bo półtora roku temu, działalność z młodymi końmi rozpoczął Michał Przybecki. - Właściciel z Belgii szukał kogoś, kto mógłby zajeździć jego młode konie do pierwszych startów. Mój trener Eddy Verbeeck skontaktował nas ze sobą i półtora roku temu do stajni przyjechały pierwsze wierzchowce - wspomina Michał, zawodnik i właściciel stajni OJK Michałówka. - Po trzech miesiącach treningu przyjechał też właściciel. Kiedy zobaczył ich postęp, to przywiózł kolejne konie, tym razem nie tylko do startów, ale i do handlu.

25579097 10215056245624370 1193013778 o

Jak podkreślają zgodnie wszyscy rozmówcy, najtrudniejsze było poznanie odpowiednich ludzi, a konkretnie hodowców. Oni muszą nie tylko zaufać obcym osobom, ale i zdecydować się na wysłanie (często wiele wartych) koni w trening do innego kraju.

Do stajni w Polsce przyjeżdżają głównie 3-latki prosto z łąki, niezajeżdżone. Jak podkreśla Michał, zdarzają się też konie problematyczne, na sprzedaż, czy takie, które trzeba pokazać na zawodach. - W sumie, mamy w treningu dwadzieścia koni na różnym poziomie i z różnym przeznaczeniem.

Początki pracy z młodym koniem

Pierwszym etapem pracy jest zapoznanie konia z człowiekiem. - Musimy przyzwyczaić je do naszej obecności. Pokazać, że nic złego im nie zrobimy - mówi Łukasz Krajewski z Kraju Jumping Team. On, wraz z braćmi Rafałem, Kubą i Damianem prowadzi własną działalność jeździecką w wydzierżawionej stajni w Gołębinie Starym (Wielkopolska). - Co ważne, staramy się pracować z końmi na koleżeńskich zasadach. Jest to o wiele dłuższa droga, jednak kiedy pęka między nami bariera, to efekt jest wart poświęconego czasu. Kiedy wchodzimy do stajni, to one witają nas jak swojego kolegę, a nie obracają się do nas tyłem.

DSC03423 Kopiowanie

W tej początkowej fazie, kiedy koń nie jest przyzwyczajony do obecności człowieka, niezwykle ważna jest cierpliwość i zachowanie spokoju. Jak zauważa Michał, samo wyczyszczenie niezajeżdżonego konia jest sporym wyzwaniem. - Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć, dlatego powoli, małymi krokami posuwamy się dalej. Od pierwszego dotyku, po zakładanie kantara, ochraniaczy, siodłanie i w końcu, samą jazdę.

Kolejnym etapem pracy jest lonżowanie konia bez siodła. Wtedy, uczy się on podążania za człowiekiem i obcowania z nim. Następnie, dochodzi siodło, by przygotować go do najważniejszego, czyli przyjęcia człowieka na swój grzbiet. - Miesiąc, a nawet dwa, trwa nauka wyrabiania tak zwanej kierownicy, czyli umiejętności skręcania i zatrzymywania. Jak to mówimy, gaz i hamulec to podstawa - podkreśla Łukasz. Następnie, zaczyna się uczulać konia na pomoce. Kiedy opanowane zostaną podstawy, wtedy zaczynają się skoki i pierwsze starty. Opisana faza początkująca dla konia może zająć od czterech do siedmiu miesięcy.

DSC03324 Kopiowanie

Co dzieje się dalej? - Po roku przyjeżdża do nas holenderska ekipa właścicieli i dochodzi do selekcji koni. Najlepsze z nich zostają u nas i mamy za zadanie przygotować je do poziomu 140 cm - mówi Sławomir. I dodaje. - Te z nich, które będą miały największy potencjał, trafią do jeźdźców z pierwszej półki, jak na przykład Jur Vrieling.

Nie jest wcale prostym zadaniem wytypować te konie, które w przyszłości będą chodziły najwyższe konkursy. Jak podkreśla Łukasz, dobry papier nie wystarczy. - W przypadku młodych koni ciężko cokolwiek przewidzieć. Na początku pracy może nam się wydawać, że jeden koń będzie bardzo dobry. Jednak kiedy dochodzi siodło, to czar pryska. Może też być na odwrót. Mieliśmy przypadki, gdzie konie w korytarzu nie pokazywały potencjału, a pod jeźdźcem okazywało się, na co je tak naprawdę stać - wspomina Łukasz. I dodaje. - My musimy szukać diamentów. Jeśli na pięćdziesiąt koni trafi się jeden klasy Grand Prix, to jest już sukces. Te najlepsze trafiają od nas w ręce braci Philippaerts.

DSC03451 Kopiowanie

Współpraca z właścicielami

Jak wygląda współpraca z właścicielami, kiedy ich konie są często tysiące kilometrów od nich? - Wysyłamy im filmy z przejazdów na zawodach czy z domu. Właściciel ogląda i decyduje co dalej chce z tym koniem zrobić. Czy chce go z powrotem, czy ma zostać w treningu, a może iść na sprzedaż. Każdy koń ma inny cel i idzie swoją drogą - ocenia Michał. Najważniejsze w tej pracy jest zaufanie, bowiem właściciel nie jest w stanie kontrolować w 100% tego, co dzieje się z jego zwierzęciem. Tu liczą się efekty i na ich podstawie praca jeźdźców jest oceniana. Sławomir Uchwat współpracuje z holenderską stajnią VDL, której konie zdobywały medale na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Dla tej znanej marki hodowlanej liczą się przede wszystkim wyniki. - Oni wierzą w nasze metody treningowe i nie wtrącają się w naszą pracę. Raz w roku przyjeżdżają do nas z własnym jeźdźcem. On wsiada na wszystkie konie i sprawdza czy wszystko co im mówimy, jest prawdą. Nigdy nie mieli zastrzeżeń do jakości naszych usług, dlatego ciągle nasza współpraca się rozwija - zwraca uwagę Sławomir.

Jak wspomina Michał Przybecki, kiedy przyjechały do stajni pierwsze konie, były one trudne. Jednak kiedy właściciele zobaczyli efekty ich rzetelnych treningów, to z każdym kolejnym transportem konie były coraz lepsze. - Zaczynają nam ufać i wierzyć w naszą pracę. Widać, jak zachodnia Europa otwiera się na Polaków - podkreśla. Tego samego zdania jest Łukasz, który zwraca także uwagę na szansę, która teraz przed nimi do wykorzystania. - W Polsce jeździectwo prężnie się rozwija. Przybywa zarówno chętnych do jazdy, jak i kolejnych ośrodków. Jednak nie przybywa profesjonalnych jeźdźców. Z tego względu staliśmy się pożądanym usługodawcą. W tej pracy nie da się niczego oszukać - podsumowuje.

Co daje im największą satysfakcję?

Pracują z nimi przez kilka lat. Poznają się nawzajem, uczą, przeżywają sukcesy i porażki. Potem te konie trafiają do innych. Przygotowane do rywalizacji, startują na wysokim poziomie. Wtedy oni dostają kolejne młode konie i ich praca zaczyna się od początku. Co w takim razie sprawia im największą przyjemność? Co uważają za swój sukces? - Ogromną radość sprawia mi już samo to, że koń progresuje z treningu na trening- mówi Sławomir. Sukces, to też wygrana konia na arenach międzynarodowych lub spore zainteresowanie wśród kupców. 

Najlepszym, tegorocznym przykładem dobrze wykonanej pracy Polaków jest Khan vd Kattevennen Z, który wygrał finał młodych koni w Lummen na CSI3*, a potem dostał się do ścisłego finału Mistrzostw Świata Młodych Koni w Lanaken.

25446361 522883148070025 8058269888684960367 n

- Moim zadaniem jest wyselekcjonowanie jednego 5-latka, który ma pójść na MŚMK. W tym roku postawiłem na Khana. Podjąłem decyzję, by oddać go do Belgii, żeby ich zawodnik wziął udział w mistrzostwach. Zrobiłem to dla dobra tego konia, bo wiedziałem, że nie przygotuję go tak dobrze w Polsce. Kiedy obserwowałem go z trybun, byłem dumny, że ileś procent tego sukcesu to moja własna praca - podkreśla Łukasz. Taki wynik otworzył im wiele drzwi. Za sukcesem pojawiły się też kolejne konie. - Jeśli robota jest dobrze wykonana, a do tego dochodzi taki wynik, to współpraca automatycznie nabiera kolorów, co oznacza więcej lepszych koni.

Podczas aukcji Sale of the Rising Stars, którą organizuje Teus van den Brink, po trzeciej cenie aukcyjnej sprzedany został Grand Beau. On, pod Katarzyną Uchwat wygrał m.in. Sportowy Czempionat Polski Młodych Koni w kategorii 5-latków.

IMG 8604 images 2016 09 16 SCPMK thumb medium730 450

Taki wynik zaowocował kolejnymi dziesięcioma końmi, które powierzył ekipie JKS Pogórze Teus van den Brink. W sumie, Sławek współpracuje z czterema właścicielami, a co warto podkreślić, jest wśród nich też stajnia Agro-Sad, która ma siedzibę w Polsce. Jednak często właścicielami tych koni są biznesmeni. - Kupują źrebaki, a potem korzystają z usług takich jeźdźców, jak my, by te konie dobrze sprzedać i zarobić pieniądze - mówi Uchwat. Są to również osoby prywatne, które traktują to jako swoje hobby, jak i zawodnicy, którzy chcą by przygotować im młode konie.

Pieniądze, ale przede wszystkim rozwój

Jakie są zalety wykonywania tej trudnej pracy? Przede wszystkim daje to bardzo dobry zarobek. Pieniądze to dla polskich zawodników możliwość rozbudowy ośrodka czy inwestycji w swoje własne konie. Rozwój tej branży stworzył też kolejne miejsca pracy w sektorze jeździectwa. Jak mówi Sławomir Uchwat, na chwilę obecną zatrudnianych jest 12 osób, a tak naprawdę wszystko cały czas się rozwija. - Ostatnie trzy lata przyniosły nam wielu kolejnych właścicieli i hodowców, którzy nam zaufali. W tym momencie mamy w treningu 50 koni.

Kontakty z zagranicznymi stajniami dają też szansę na rozwój. Jak podkreśla Michał, korzyści z takiego układu są zdecydowanie po dwóch stronach. - Mamy możliwość jazdy na świetnych koniach i możemy współpracować ze znanymi specjalistami. Dla nas dobrą okazją do nauki są spotkania i konsultacje z trenerami, na które możemy pojechać. 

Ogromnym plusem jest też fakt, że w ten sposób można utrzymywać się ze swojej pasji do koni.

25348686 521405034884503 3654425562276333405 n

Jednak jest też ta druga strona medalu, którą w tym zawodzie jest brak czasu. - To praca 24 godziny na dobę. Co tydzień jesteśmy na zawodach - mówi Łukasz. I dodaje. - Grudzień i styczeń to nasz jedyny czas na oddech. O tej porze roku czujemy już zmęczenie i marzymy o świętach i wyjeździe na narty. Wszystko po to, by nowy sezon rozpocząć z nową energią. 

I tego właśnie życzymy naszym zawodnikom w nadchodzącym, 2018 roku.

Rozmawiała Karina Olszewska.

Dziękujemy za pomoc w realizacji materiału Łukaszowi Krajewskiemu, Sławomirowi Uchwatowi i Michałowi Przybeckiemu.

Fot. Oliwia Chmielewska, Asia Bręklewicz, Paula Bartkowiak, Ada Michalska, Katarzyna Primel i Przemysław Antosz.


W tym tygodniu

  • CSI5* Wellington 
    26-31.03.2024
           
  • CSI3* Arezzo ITA
    26-31.03.2024
           

Ranking PZJ (29.02.2024)

1. Tomasz Miśkiewicz 2973
2. Adam Grzegorzewski 2879
3. Jarosław Skrzyczyński 2571
4. Dawid Kubiak 2234
5. Przemysław Konopacki 1553
6. Marek Wacławik 1442
7. Michał Kaźmierczak 1429
8. Marek Lewicki 1277
9. Andrzej Opłatek 1260
10. Mściwoj Kiecoń 1237
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (29.02.2024)

186 Adam Grzegorzewski 1070
195 Tomasz Miśkiewicz 1030
203 Jarosław Skrzyczyński  1000