Już jako mała dziewczynka uczęszczała na lekcje jazdy konnej i uwielbiała spędzać czas w stajni. Niestety, rodzice nie rozumieli jej pasji i czekali, aż to zauroczenie minie. Śmiejąc się mówi „Nie przeszło!” i pokazuje na miejsce, które stworzyła. Sylwia Kamińska, obecnie znana przede wszystkim jako mama Agaty, złotej medalistki Halowego Pucharu Polski grupy D i trenerka Julii Ganowskiej, również złotej medalistki grupy A1, od podstaw stworzyła ośrodek i klub Ranczo Kołata. Jej życiowe motto brzmi „rób to, co lubisz robić” i jest tego zdecydowanie najlepszym przykładem.
Autor: Karina Olszewska
Po studiach razem z mężem kupiła działkę w Kołacie (gmina Pobiedziska) i tam wybudowała dom. „Codziennie patrząc przez okno widziałam na przeciwko pustą łąkę. Było to idealne miejsce, by trzymać tam konie. W swojej wyobraźni widziałam galopujące po niej konie, a obok małą stajnię. Ta wizja nie dawała mi spokoju, więc postanowiłam stworzyć projekt Rancza”. Przy pomocy gminy i dofinansowaniu z Urzędu Marszałkowskiego, w 2010 roku powstało Ranczo Kołata. Wtedy zaplecze obejmowało plac do jazdy i małą stajnię na kilka koni. Działalność rozpoczęła się od nauki jazdy konnej dla dzieci z okolic. Z czasem, Ranczo zyskało taki rozgłos, że zaczęli przyjeżdżać chętni również z Poznania. Sylwia jeszcze wtedy pracowała w finansach na stanowisku dyrektora. Postanowiła czysto hobbystycznie zapisać się na kurs instruktora, nie przypuszczając, że właśnie ta decyzja okaże się w 100% trafiona. „Kiedy byłam na urlopie macierzyńskim będąc w ciąży z drugą córką postanowiłam pomóc i prowadzić zajęcia w stajni. Dzieci cały czas przybywało i kiedy ten urlop się skończył, okazało się, że nie mam już czasu na poprzednią pracę. Postanowiłam wybrać konie i już do firmy nie wróciłam. W końcu najważniejsze robić to, co się lubi”.
Miłością do koni starała się zarazić Agatę już od samego początku. Jak wspomina złota medalistka, pierwszy kontakt z jeździectwem miała już w brzuchu mamy. Sylwia marzyła o tym, żeby kupić córce pierwszego kucyka, gdy tylko skończy 6 lat. Jednak już dwa lata wcześniej, przeglądając oferty z ogłoszeniami w Internecie, wpadł jej w oko pewien ciekawy kucyk. Był to Parys, na którym dziś z powodzeniem medale zdobywa Julia Ganowska. „Kupiłam go od razu. Agata miała wtedy 4 lata, a Parys dopiero 1,5 roku. Na niego trzeba było jeszcze poczekać, więc postanowiłam kupić jej mniejszego kucyka, na którym rozpoczęła pierwsze jazdy. Parys był pierwszym koniem w stajni i to właśnie od niego wszystko się zaczęło”. Agata zaczęła na nim jeździć, jak miała 6 lat. Jak sama wspomina, początki nie były łatwe. „Spadłam z niego chyba z milion razy! W międzyczasie on wyjechał w trening, a ja podszkoliłam się na mniejszym kucyku. Dojrzeliśmy do siebie i mogłam już na nim jeździć”. Starty w zawodach towarzyskich Agata zaliczyła już jako 8-latka. Pierwsze zawody ogólnopolskie w wieku 10-lat pokazały jej niezwykłą wolę walki. Koń, na którym miała wystartować zakulał, więc musiała pojechać na innym kucyku. Na nim, każdy start kończył się upadkiem. To jednak nie zniechęciło Agaty, a wsparcie mamy motywowało ją do dalszej pracy.
Sylwia bardzo dobrze czuje się w roli trenera, a na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. W 2014 roku Julia Janku pod okiem Sylwii zakwalifikowała się do Cavaliady Future. Wtedy też zapadła decyzja o założeniu klubu jeździeckiego, by dziewczyny mogły startować w barwach Rancza. „Julia wygrała te zawody, a sukces był dla nas najlepszą reklamą. Wtedy postanowiliśmy wydzierżawić drugą stajnię prawie na 20 koni”.
Rok później Agata zdobyła swój pierwszy medal na Mistrzostwach Polski Młodzików w grupie A2 na koniu Pasjonata Amigo. Każdy kolejny rok przynosił następne tytuły. W 2016 roku zdobyła brązowy medal na Finiszu w Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, a w 2017 roku srebrne medale na koniu Czingis Chan w HPP i w mistrzostwach Polski grupy D. Koniec poprzedniego roku nie był dla Agaty szczęśliwy. Przygotowywała się do zawodów, gdzie miała po raz pierwszy w życiu pokonać parkur na poziomie 130 cm. Dotychczas, maksymalnie udawało jej się startować na poziomie 125 cm. Niestety, pierwszego dnia startując na innym koniu w konkursie na styl zdarzył się im wypadek. Agata z koniem przewróciła się i straciła przytomność. Jak wspomina jej mama, była to dla niej chwila grozy. Jej córka tydzień spędziła w szpitalu. Na szczęście nie odniosła żadnych poważnych obrażeń, tak samo jak koń. Agata teraz się śmieje, że na całe szczęście ona nic nie pamięta. Teraz skupia się, by powrócić do jak najlepszej formy.
Halowy Puchar Polski Dzieci i Młodzieży pokonała w świetnym stylu, sięgając po złoto z czystym kontem. „Miałam ze sobą dwa konie - Czingisa i Finisza. Drugi, dopiero co wracał po chorobie, więc miałam w finale wystartować na Czingisie. Finisz przez dwa dni skakał świetnie i bez żadnych zrzutek” mówi Agata. Po pierwszym półfinale Agata była pierwsza ex aequo na Finiszu i utrzymała tę pozycję również w kolejnym dniu. „Kosztowało mnie to dużo stresu, ze względu na wysokość przeszkód. Dla Agaty i Finisza był to pierwszy parkur na poziomie 125 cm. Finał miała jechać na Czingisie, jednak dużo lepiej czuła się na Finiszu i postanowiłyśmy zaryzykować. Albo złoto, albo nic. Wiedziałam, że Finisz da z siebie wszystko, jednak gdyby coś się z nim działo i źle by się czuł, to z pewnością nie przeskoczyłby ani jednej przeszkody i powiedziałby wszystkim do widzenia” podkreśla Sylwia. „Jestem z niego bardzo dumna, bo do końca pojechał bezbłędnie. Tak go kocham, że i tak wybaczyłabym mu każdą zrzutkę” mówi Agata. Również 10-letnia Julia, podopieczna Sylwii, zdobyła złoto. Po pierwszym półfinale Julia zajmowała trzecią pozycję w tabeli, a po drugim awansowała na pierwszą. Startowała w finale z pozycji lidera i do samego końca utrzymała zerowe konto. „To był mój trzeci Puchar Polski w życiu. Za pierwszym razem zajęłam trzecie miejsce, za drugim drugie i teraz udało się wygrać. We wszystkich Pucharach Polski startowałam na Parysie. To właśnie na nim rozpoczęłam przygodę z jeździectwem. Jest bardzo fajnym kucem i bardzo szybkim. Początki były trudne, ale teraz się dogadaliśmy”.
Sylwia na co dzień prowadzi sekcje sportową, gdzie zajęcia odbywają się pięć razy w tygodniu. Trenuje Agatę i Julię, a także m.in. Michalinę Chudy i Natalię Knopkiewicz, które przymierzają się do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, a także Julię Moszczyńską, która zdobyła drugą klasę sportową i Marysię Michalską, która będzie startować prawie na każdych ZO DiM. Oprócz sekcji sportowej odbywają się w Kołacie jazdy rekreacyjne. W stajni przeważają kucyki różnych grup, bo to właśnie na nie postawiła Sylwia. „Nawet jak Agata wyrośnie, to ja pozostanę przy kucykach. Dobrze się w tym czuję i mamy dobrą stawkę tych zwierzaków. Pracuje u mnie jeszcze jedna instruktorka, ale w planach mam wybudowanie bazy noclegowej i zatrudnienie dodatkowych osób na stałe, które będą na miejscu. Mamy ambitne plany rozbudowy i dużo pomysłów. Wizja jest, jednak potrzebny jest jeszcze czas i pieniądze”. W stajni pomaga też mąż Sylwii, który jest bardzo zaangażowany w rozwój Rancza. „Śmieję się, że do swojej pracy chodzi odpocząć, bo u nas zawsze jest co robić”.
Agata ze względu na wiek już za rok nie będzie już mogła jeździć w kategorii kuców, więc obecnie szukają dla niej dobrego, dużego konia. W swoich ambitnych planach amazonka ma też start w mistrzostwach Europy kucy. „Bardzo mi zależy, by zakwalifikować się na te mistrzostwa. Do tego jednak potrzebna jest dobra forma moja i koni, a także spełnienie norm kwalifikacyjnych. Muszę jeździć parkury na poziomie 130 cm do ośmiu punktów karnych. Przede mną jednak jeszcze trochę pracy, by móc jeździć na tym poziomie. Pojadę wtedy, kiedy będę na to gotowa”. Pomogą jej w tym kucyki, z którymi jest bardzo zżyta. Na Finiszu jeździ już od trzech lat, a od niedawna ma też Czingisa. Jak sama mówi, kocha je tak samo i nie potrafiłaby bez nich żyć. Jeden i drugi jest bardzo grzeczny i przyjacielski. „Czingis jest bardzo zaczepny w boksie i uwielbia wszystko gryźć, od swojego sprzętu, po moje ubrania. Finisz zawsze wydaje się taki bez życia. Stoi i wygląda, jakby nad czymś intensywnie myślał. Jest też bardzo przyjacielski, jak na ogiera. Pod siodłem żywszy jest Czingis - lepiej galopuje i jest szybszy. Finisz jest raczej koniem do pchania, ale jak wjedzie na parkur, to się motywuje i daje z siebie wszystko”.
Rozmawiała Karina Olszewska
Fot. Asia Bręklewicz i Paula Bartkowiak