Jeździectwo to wyjątkowy sport, w którym jeździec i koń są dla siebie równorzędnymi partnerami. Sportowcem w tym przypadku jest zarówno człowiek, jak i zwierzę. Tworząc parę, są w stanie osiągnąć wiele, jednak w pojedynkę nie zrobią niczego... Pierwszy rok startów w kategorii młodych jeźdźców Michalina i Comet zakończyli ze srebrnym medalem Halowego Pucharu Polski i udanym debiutem w mistrzostwach Europy w Samorin. Kolejnym marzeniem był udział w prestiżowym programie Young Riders Academy, a następnie jak najlepsze przygotowania do mistrzostw Europy w Fontainebleau. Jednak już w kwietniu Michalina musiała zrezygnować ze wszystkich swoich planów. Comet doznał kontuzji, co wykluczyło ją z najważniejszych startów.
„Muszę przyznać, że wtedy mój świat się zawalił. Wiedziałam, że Comet z tego wyjdzie, jednak jego przerwa oznaczała również przerwę dla mnie, ponieważ nie mam innego konia, który mógłby powalczyć na tym poziomie. Moje marzenia o reprezentowaniu Polski na takim wydarzeniu jak mistrzostwa Europy legły w gruzach. To był ciężki czas. Mogłam podjąć ryzyko, nawet kilka osób mnie do tego namawiało i pojechać na mistrzostwa, zobaczyć, jak będzie. Bałam się, że kontuzja się odnowi i będzie to dla niego za szybko i za wysoko. Odpuściłam, ze względu na jego dobro. Teraz widzę, że moja decyzja była słuszna i jak widać, wyszła nam na dobre. Cierpliwość popłaca, a konie potem same się nam odwdzięczają. Jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze”.
Po dwóch miesiącach przerwy rozpoczęli pierwsze treningi. Radość, którą czuła wsiadając na Cometa pierwszy raz po przerwie jest nie do opisania. Starty rozpoczęli od konkursów na poziomie 120 cm i 130 cm na zawodach regionalnych, następnie pojechali na CSI2* do Sopotu. Tam, Michalina i Comet pokonali parkur Grand Prix bezbłędnie. „Jeszcze nie czułam go w 100%, ale pokazał mi, że jest już gotowy na powrót. Te zawody bardzo mnie podbudowały i razem z trenerką założyłyśmy pierwszy cel, jakim było European Youngster Cup. Nie chciałam, żeby zbyt szybko wszedł w rytm zawodów, dlatego po Sopocie trenowaliśmy w domu”. Kolejnym przystankiem była Silesia Equestrian, gdzie Michalina i Comet przez dwa dni utrzymywali się w czołówce i ostatecznie wygrali finał EY Cup na poziomie 145 cm. „Przed zawodami w Jakubowicach nie byłam pewna, w jakiej będzie formie. Jednak jak wyjechałam z nim na parkur to wiedziałam, że wrócił mój Comet”. W drugim tygodniu Silesii startowali w konkursach 145 cm, zaliczanych do światowego rankingu. W finale średniej rundy (LR) udało im się zająć czwarte miejsce.
„Wtedy już wiedziałam, że Comet jest w formie. Dało mi to nadzieję na to, że jednak mogę powalczyć w mistrzostwach Polski. Po Silesii dałam mu dwa tygodnie przerwy. Trenowaliśmy tylko tak, żeby utrzymać go w formie, ale nie obciążać. Na mistrzostwach upały były straszne, a wszystkie konie zmęczone. Jednak za każdym razem, jak wjeżdżałam na parkur to czułam, że mam pod sobą maszynę. Comet był od początku zmotywowany do działania i gotowy do walki o medal. Najtrudniej było drugiego dnia. Rywale nie popełniali błędów, różnica między nami była niewielka i to sprawiło, że jechałam bardzo nerwowo. Comet to oczywiście wyczuł i przez większość parkuru stukał kopytami w drągi. W finale pierwszy nawrót okazał się bardzo wymagający i przytrafiły nam się błędy, ale w drugim nie daliśmy już nikomu odebrać sobie zwycięstwa. Znamy się z Cometem na tyle, że umiemy się wyczuć, rozumiemy siebie doskonale. Jeśli jeden ma gorszy dzień, to drugi mu pomaga”. Michalina podkreśla, że na takich zawodach, jak mistrzostwa Polski, nie można patrzeć na innych, liczyć na ich błędy. „Wjeżdżając na parkur masz wykonać swoją robotę. Liczysz się Ty, Twój koń i trasa, którą musisz pokonać”. Pytana o nadzieje związane ze złotem przed mistrzostwami mówi, że na takie imprezy jedzie się tylko po to, by zdobyć medal. Jednak emocje związane z tym, że rzeczywiście udało jej się to osiągnąć, były już nie do opisania. „Przez kilka dni to do mnie nie docierało. To niesamowite móc stanąć na najwyższym miejscu podium. Cieszę się, że przez całe zawody miałam ogromne wsparcie w postaci moich rodziców, chłopaka, brata, a także trenerki Asi Rosickiej i luzaka Kamila Łapaja”.
Trenerem Michaliny jest Joanna Rosicka-Tyszko, która od wielu lat pomaga jej w pracy z końmi. Jest młodym zawodnikiem i potrzebuje trenera, jeśli nie na co dzień, to na treningi skokowe i ujeżdżeniowe. Joanna jest dla niej ogromnym wsparciem i autorytetem. „Ma spore doświadczenie w pracy z końmi, w czasach młodzieżowych jeździła duże konkursy. Dodatkowo, jest moją przyjaciółką. Myślę, że nasze ostatnie sukcesy mówią o naszej współpracy same za siebie”. Z Joanną trenuje również młodszy brat Michaliny, Antoni Szmytka, który obecnie jest na poziomie 120 cm i stara się o drugą klasę sportową. Razem stacjonują w wybudowanej przez rodzinę stajni pod domem. Wspólnie pracują przy koniach. Do pomocy mają również stajennego i luzaka. Pod ich opieką jest obecnie osiem koni.
Oprócz Cometa, Michalina ma jeszcze 7-letniego ogiera Caxais Do Sul i 9-letniego wałacha Cerensky. „Caxaisa kupiłam rok temu, jak startował na poziomie metra. Jest młody i dopiero zaczyna mu się układać w głowie, jednak jest bardzo przyjemny do jazdy i pokładam w nim duże nadzieje. Cerensky jest dla mnie dużym wyzwaniem, ponieważ to silny i trudny koń, ale z dużym potencjałem. Startujemy obecnie na poziomie 135-140 cm, ale nie są to jeszcze tak dobre, powtarzalne przejazdy, jak bym chciała. Dopiero wtedy zacznę wchodzić z nim na wyższy poziom i mam nadzieję, że będzie podporą dla Cometa. Nigdzie się nie spieszę, dlatego chcę dawać im potrzebny czas, żeby mogły cieszyć się skokami, a nie były zniechęcone pracą”.
Michalina jest też otwarta na przyjmowanie koni w trening, a w swoich planach ma własny ośrodek i stajnię hodowlaną. „Obecnie jestem na drugim roku business management na Uniwersytecie Łódzkim. Wszyscy wiemy, że jeździectwo nie jest tanim sportem i nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Dlatego zależy mi na tym, żeby mieć drugą drogę, plan awaryjny i w razie problemów z końmi, pomóc moim rodzicom w prowadzeniu ich firm lub założyć swoją”. W sierpniu wystartuje jeszcze w młodzieżowym Pucharze Narodów podczas Baltica Tour, a we wrześniu wyjeżdża na zasłużone wakacje. Przed nią kolejny sezon, kolejne plany i marzenia. Pierwszym z nich, jest dobry występ w finale European Youngster Cup, który odbędzie się w grudniu w Salzburgu.
Tekst Karina Olszewska.
Zdjęcia Asia Bręklewicz.