Wywiad z Krzysztofem Ludwiczakiem - trenerem kadry narodowej seniorów. O planach reprezentacji na nadchodzący sezon, o łączeniu obowiązków trenera i zawodnika oraz o własnym nowym ośrodku.
TylkoSkoki: Po pierwsze gratulujemy objęcia funkcji trenera kadry. Jaki model trenera kadry chciałbyś spełniać, bardziej osoby dającej wskazówki treningowe czy może selekcjonera, menedżera?
Krzysztof Ludwiczak: Myślę, że w naszych warunkach model, który powinien się sprawdzić, to model menedżersko-selekcjonerski. Moim zadaniem jest zebranie odpowiednich osób, stworzenie im optymalnych warunków startowych, opracowanie planu startowego, określenie głównego celu i próba jego realizacji.
TS: Czy w drodze do realizacji tego celu przewidujesz zgrupowania i treningi?
KL: Oczywiście przewiduję, może nie stricte zgrupowania, bo ciężko zgromadzić w jednym miejscu i czasie wszystkich zawodników. Jest to mało realne. Każdy ma swoje zajęcia, prowadzi swój biznes, ma nie tylko konie kadrowe, ale takie, które musi na co dzień trenować. Byłoby to bardzo trudne, aby wszystkim udało się spotkać w jednym miejscu i czasie. Na pewno będę starał się bywać u kadrowiczów „w domu”, jeżeli tylko wyrażą na to ochotę i spróbować im pomóc w czasie treningów. Planujemy starty kontrolne, w których ma brać udział większa grupa zawodników ściśle przed głównymi założonymi celami. Wtedy będzie nas tam większe grono, łatwiej też będzie o ewentualne konsultacje, wskazówki, rozmowy i porady.
TS: Czym kierowałeś się ustalając powołania do kadry?
KL: Oczywiście formą potencjalnych kandydatów. Podstawowym kryterium była ich przydatność do startów w Pucharach Narodów. Dlatego też każdy z powołanych ma konia, na którym uważam, że ma szansę w tym roku wystartować w barwach Polski w Pucharze Narodów. Ponadto wspólnie z zarządem doszliśmy do wniosku, że każdy z zawodników będzie mieć również w kadrze młodego, perspektywicznego konia w wieku 7-9 lat, który również będzie finansowany przez związek. Będzie jeździł z nami na zawody, starty kontrolne i starty główne po to, żeby w niższych konkursach zdobywać doświadczenie, a w przyszłości, miejmy nadzieję, w perspektywie roku czy dwóch lat, jakieś wierzchowce z tej grupy zasilą nam potencjalne grono koni mogące startować w Pucharach Narodów. Młode konie, które ze względu na wiek i stopień zaawansowania w treningu nie są na dziś takimi, które mogą chodzić konkursy 150/160 cm i najczęściej zostawały w domu w trakcie wyjazdów kadrowych, a potem brakowało im „kilometrów” i pokonanych parkurów, nie miały szans zdobyć cennego doświadczenia. Chcemy to zmienić. Dać zawodnikom szansę, aby zabierali ze sobą jednego perspektywicznego konia. Inwestujemy w przyszłość.
TS: Na jakie pary najbardziej stawiasz na Puchary Narodów?
KL: W tym sezonie mamy taką sytuację, że nie mamy żadnej imprezy głównej typu mistrzostwa Europy czy Mistrzostwa Świata. Celem jest rywalizacja w cyklu EEF. To będą nasze główne starty. Traktujemy to bardzo poważnie, gdyż finał tej serii jest u nas, w Warszawie. Chcielibyśmy się tam zakwalifikować, co nie będzie łatwą sprawą. Dlatego chciałbym wystawiać najlepsze pary, które będą w danej chwili w dobrej formie, aby osiągnąć jak najlepszy wynik. W tej chwili mamy w kadrze dziesięcioro zawodników. Część z nich jest mniej doświadczona, jeśli chodzi o Puchary Narodów. Zobaczymy, jak będą wyglądały ich starty na wiosnę. Myślę, że ktoś z nich na pewno dostanie szansę na start w PN. Zależy to od formy, jaką będą prezentować.
TS: Czy ci zawodnicy powołani do kadry na ten rok to wszyscy, których chciałbyś w niej widzieć? Czy może widzisz sens podziału na kadrę A i B, tak jak to było w poprzednich latach?
KL: Zdecydowałem, że nie będę dzielił kadry na skład A i B, jest zamiast tego szersza grupa. W tej chwili to dziesięcioro zawodników. Docelowo zainteresowany jest jeszcze Radosław Zalewski, który myślę, że w najbliższym czasie dołączy do kadry, kiedy tylko jego koń wróci na parkury. Oczywiście chciałoby się mieć jak najwięcej zawodników w kadrze, ale niestety nie mamy aż tylu potencjalnych osób jeżdżących wysokie konkursy. Kadra nie jest przed nikim zamknięta. Jeśli tylko ktoś z młodszych jeźdźców, czy też innych seniorów będzie miał odpowiedniego konia i dobre wyniki, złożę wniosek do zarządu i będę starał się, aby był włączony do kadry.
TS: Jaki jest plan startowy na najbliższy czas?
KL: Rozpoczynamy dwutygodniowym startem kontrolnym na zawodach w Gorla Minore we Włoszech w pierwszy weekend kwietnia. Są to zawody trzy- i czterogwiazdkowe. Chciałbym, żeby wystartowało tam siedmiu zawodników, którzy na dziś są najbardziej brani pod uwagę do pierwszych, majowych startów w Pucharze Narodów. Zobaczymy, jak będą prezentowały się tam konie. Pierwszy tydzień to niższe konkursy w randze 3*, drugi tydzień to czterogwiazdkowe Grand Prix. Myślę, że to da mi odpowiedź na to, jaka piątka, szóstka zawodników pojedzie na pierwsze dwa Puchary Narodów rozgrywane w Danii i Norwegii.
TS: Celem długoterminowym jest start w warszawskim finale rozgrywek EEF. Widzisz potencjał, by to osiągnąć?
KL: Oczywiście widzę potencjał. W tym roku będzie to trochę trudniejsze, bo nasza grupa została trochę zmodyfikowana. Będą w niej jeździły również kraje zachodnie, może nie ze swoim podstawowym składem, ale z taką ekipą, która rzadko jest dużo gorsza. Spotkamy się z nimi w półfinale w Holandii. Tam będzie dla nas pierwszy prawdziwy test, czy uda się zakwalifikować do piątki, która pojedzie do Warszawy. Mam nadzieję, że tak będzie. Z drugiej strony myślę, że starty z zachodnimi ekipami, z którymi do tej pory mieliśmy szansę rywalizować tylko raz w roku podczas CSIO5* w Sopocie, wiele nam da. Nasi zawodnicy będą mieć szansę walczyć z innymi, lepszymi ekipami. To na pewno wpłynie na nasz poziom i da nam bodziec do dalszego rozwoju. Staramy się oczywiście „dmuchać na zimne”. Wiemy, że ten awans nie będzie łatwy. Mamy wstępne zapewnienia od organizatorów finału, że w razie gdybyśmy nie zakwalifikowali się do udziału, dostaniemy dziką kartę i będziemy mogli w nim wystartować. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli szukać takiej drogi i zdobędziemy prawo startu w sportowej rywalizacji.
TS: Jaka jest Twoja opinia na temat umów trójstronnych? Czy w tym roku mają już one właściwą formę?
KL: Myślę, że w tym roku umowy udało nam się znacznie uprościć i już nie budzą tak wielkich wątpliwości, jak w poprzednich latach. Oczywiście są jeszcze tam punkty, w których nigdy w stu procentach nie uda się spełnić wymagań i oczekiwań wszystkich. Głównie to punkty odnośnie udzielenia wizerunku przez zawodnika, czy też związane z wymaganiami, jakie zawodnicy muszą spełniać będąc kadrowiczami, odnośnie stroju i tym podobnych. Mam nadzieję, że nie będzie sytuacji, w których powstaną zgrzyty między nami a zarządem. Kadrowicze rozumieją, że startując w zawodach współfinansowanych przez Związek i Ministerstwo jeździmy w barwach narodowych. Myślę, że starty pod polską flagą w białych potnikach to dla każdego wyróżnienie i nie będzie z tym problemów.
TS: Nie sposób nie zapytać, wielu kibiców doszukuje się odpowiedzi na to pytanie: dlaczego w kadrze zabrakło Jarosława Skrzyczyńskiego?
KL: Również dla mnie nie jest to miła wiadomość, bo każdy trener chciałby mieć w kadrze wszystkich najlepszych zawodników. Wiemy, że Jarek jest jednym z najlepszych polskich jeźdźców. Niestety na dziś nie jest w kadrze, wyraził chęć startów w Pucharach Narodów, ale nie wyraził chęci bycia kadrowiczem i podpisania umowy. Niestety możliwość startów w PN wiąże się z koniecznością podpisania umowy, ponieważ środki, z których finansujemy starty kadrowe, pochodzą z Ministerstwa. Bez przynależności do kadry Ministerstwo nie może finansować takiego zawodnika. Mam nadzieję, że uda się znaleźć porozumienie i zobaczymy Jarka w tym roku we fraku z orłem w ekipie na Puchar Narodów. Tym bardziej, że ma nowe konie, które jestem pewien, że w krótkim czasie będą na tyle dobre, że byłyby wzmocnieniem dla polskiej ekipy. Jestem optymistą. Trzeba mieć nadzieję, że zwycięży sport, a nieporozumienia uda się odłożyć na dalszy plan. Wiadomo, że Jarosław Skrzyczyński jest na tyle ambitnym zawodnikiem, że chce startować w największych zawodach, pokazywać, że jest dobry i potrafi być wzmocnieniem dla polskiej drużyny. Liczę, że tymi argumentami uda się go przekonać i będzie chciał jeździć dla polskiej kadry.
TS: Nadal jesteś zawodnikiem. Jak widzisz swoją podwójną rolę w kadrze?
KL: Moja rola w kadrze jest głównie trenerska. Jestem w niej z jednym koniem – Cros Blue. Jestem pewien tego, że moja kariera zawodnicza nie będzie w żaden sposób kolidowała z rolą selekcjonera czy też trenera KN. Oczywiście nie rezygnuję z jeździectwa, będę dalej trenować i starać się robić to jak najlepiej. Jeśli będzie taka sytuacja, że ja z moim koniem będę na tyle dobry i będziemy osiągać tak dobre wyniki, że będziemy mogli wzmocnić polską ekipę, to również będę brał pod uwagę takie rozwiązanie. Na dziś mamy tyle mocnych par, że poradzą sobie bez mojego udziału w startach pucharowych.
TS: Na co bardziej stawiasz? Na siebie jako trenera czy zawodnika? Gdzie bardziej będziesz się spełniał?
KL: W sprawach kadrowych ważniejsza jest dla mnie funkcja trenera. Będę chciał, żeby polska ekipa miała jak najlepsze wyniki i żeby udało się w końcu stworzyć efektywny kanał komunikacji między zawodnikami a zarządem, związkiem czy Ministerstwem, żeby wszyscy zdawali sobie sprawę, że naszą nadrzędną sprawą jest sport i żeby to właśnie sport był dla nas wszystkich na pierwszym miejscu. Wtedy na pewno zrobimy krok do przodu.
TS: Otwierasz własny ośrodek. Jak będzie funkcjonować? Jakie będą Twoje dalsze relacje z klubem HEAA Turek, przewidujesz zmianę barw klubowych?
KL: W tym momencie jestem zawodnikiem klubu HEAA Turek. Od końca kwietnia planuję zmienić barwy na własne. Jak wiadomo tworzę swój ośrodek. Będzie to ośrodek szkoleniowy dla koni, które będę brał w trening i mam nadzieję pokazywał na dużych zawodach nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Będzie to też ośrodek treningowy dla zawodników. Chciałbym stworzyć miejsce, gdzie będę bardziej dostępny jako trener, gdzie będę mógł pomóc większej ilości osób. Mam nadzieję, że taka moja działalność będzie się cieszyła zainteresowaniem i będę mógł swoje umiejętności przekazywać innym.
TS: Czy taki ośrodek to spełnienie marzeń?
KL: Jak najbardziej. Przez wiele lat jeździłem w bardzo dobrze zorganizowanych, dużych stajniach. Tam zdobyłem wiele doświadczenia, zarówno jeździeckiego, jak i trenerskiego i menedżerskiego. Spróbuję to teraz wykorzystać na swoim własnym podwórku. Mam nadzieję, że się uda.
TS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Rozmawiała Zuzanna Ostańska.
Fot. Asia Bręklewicz