Weronika Wilska-Czarnecka – utytułowana już w kategoriach młodzieżowych amazonka, która ostatnio odnosi coraz lepsze wyniki w konkursach zaliczanych do światowego rankingu. W rozmowie opowiada o początkach swojej jeździeckiej przygody, codziennej pracy, obecnych podstawowych koniach i planach.
TylkoSkoki: Jak zaczęła się Twoja przygoda z jeździectwem? Skąd pomysł na uprawianie tego sportu zawodowo?
Weronika Wilska-Czarnecka: Wszystko zaczęło się już wiele lat temu. Na konia pierwszy raz wsiadłam, kiedy miałam trzy lata. Później „nie dałam rodzicom żyć” i jako czterolatka poszłam już do szkółki jeździeckiej. Jeździłam z różną częstotliwością, ale raczej systematycznie i przygoda trwała. Niebawem kupiliśmy pierwszego konia, niestety nie był to do końca udany zakup, bo był to duży koń, który niekoniecznie chciał ze mną współpracować. Naprawiliśmy ten błąd i przesiadłam się na kucyki. W zawodach zaczęłam brać udział, kiedy miałam 9 lat. Od tamtego czasu przygoda z końmi trwa już nieprzerwanie. W konie zaangażował się też mój wujek. Złapał bakcyla – wybudował stajnię i kupił konie. To od niego miałam później moje podstawowe konie juniorskie. W międzyczasie wydarzył się niestety nieszczęśliwy wypadek i wujek zmarł. Mój tata postanowił zająć się stajnią i siłą rzeczy wszystko stało się już bardzo poważne – miałam już swój ośrodek i nie było odwrotu – trzeba było się rozwijać w tym kierunku. Tak potoczył się los. Prowadzimy stajnię już od 11 lat.
TS: Kiedy przyszły pierwsze sportowe sukcesy?
WWC: Pierwsze sukcesy przyszły już w kategorii kucyków. Miałam medale Pucharu Polski w grupie A1, a potem w grupie C. Później, kiedy przesiadłam się na duże konie, zdobyłam brązowy medal mistrzostw Polski juniorów i srebrne medale w kategorii młodych jeźdźców. Uczestniczyłam też w mistrzostwach Europy w tych kategoriach. Później niestety moje konie były już starsze i nie miałam możliwości płynnie przejść w kategorię seniorów. Postanowiłam więc skupić się na treningu, selekcji i redukcji koni, które już posiadaliśmy. Dzięki czemu zdobyłam doświadczenie, które pozwoliło mi z czasem zakupić konie do stawki na konkursy w kategorii seniorów oraz wybrać perspektywiczne młode konie, które w niedalekiej przyszłości tą stawkę mogą zasilić.
TS: Jak wygląda Twoja codzienna praca z końmi?
WWC: Do jazdy mam na co dzień sześć koni, prowadzę też treningi oraz przyjmuję konie w trening. Mam parę podopiecznych, którzy wchodzą w sport międzynarodowy. Oprócz tego prowadzę pensjonat. Swoich koni mam dziesięć, to mocno zredukowana liczba, bo kiedy przejmowaliśmy stajnię od wujka to było ich tu ponad pięćdziesiąt.
TS: Czy oprócz sportu zajmujesz się też hodowlą? Z którymi z młodych koni wiążesz największe nadzieje?
WWC: Zajmowaliśmy się hodowlą po przejęciu stajni. Wtedy był to ośrodek stricte hodowlany. Później zostało to na moment przerwane, a teraz chcę do tego wrócić i rozwinąć w kierunku embriotransferu. Uważam, że to przyszłość hodowli –obecnie mam dwie doskonałe klacze chodzące Grand Prix, które są cennym materiałem także hodowlanym. Jeśli chodzi młode konie to mam sześciolatka własnej hodowli Perfect Smile (Ares x Coolman), który bardzo dobrze rokuje oraz dwa czteroletnie konie, które kupiłam dość niedawno – jednego pod koniec zeszłego roku, a drugiego na początku 2021. Myślę, że to interesujące konie, które mogą w przyszłości zawalczyć na parkurach. Zarówno Coolio S (Comilfo Plus Z x Calvados Z), jak i Comte Noir (Il est Balou x Carembar de Muze) zakupione zostały w Polsce. Nie były jeszcze na zawodach, ale planuję je zaprezentować niebawem.
TS: Kto miał największy wpływ na Twoje jeździectwo?
WWC: Myślę, że rodzice, którzy są dla mnie nieocenionym wsparciem - zarówno finansowym, jak i psychicznym. Są ze mną od początku, byli ze mną zawsze, wspierali mnie i pomagali jak tylko mogli. To im wszystko zawdzięczam. Jeżeli chodzi o trenerów, to na samym początku trenowałam pod okiem pani Małgorzaty Chajęckiej. Później jeździłam z panem Grzegorzem Psiukiem oraz jego bratem Jarosławem.
Jednak chyba największy przełom jeśli chodzi o świadomość i sposób w mojej pracy z końmi nastąpił po nawiązaniu kooperacji z panią Marleną Grucą-Rucińską, z którą pracujemy ujeżdżeniowo oraz z Rudigerem Wassibauerem, który jest dla mnie wsparciem na zawodach i współpracujemy bardziej na zasadzie konsultacji. Niestety dzieli nas duża odległość – ja jestem na północy kraju, a on w okolicach Opola. Mimo, że są specjalistami w innych dyscyplinach to mają bardzo zbieżną wizję jeździectwa i ta synergia pozwala mi rozwijać siebie i maksymalnie wykorzystywać naturalne predyspozycje i możliwości moich wierzchowców.
TS: Które z Twoich koni najwięcej Cię nauczyły i którym zawdzięczasz najwięcej?
WWC: Bez wątpienia były to M.Carano i Ares. To były moje dwa podstawowe konie w kategoriach juniorów oraz młodych jeźdźców. Z Aresem odnosiliśmy wiele sukcesów, on wprowadził mnie w wysokie parkury – to niesamowity rumak, bardzo odważny i skoczny. Chciałabym kiedyś jeszcze mieć takiego konia jak on.
TS: W ostatnich miesiącach odnosisz sukcesy w konkursach zaliczanych do LR. Opowiedz nam parę słów o swoich obecnych podstawowych koniach.
WWC: Jeśli chodzi o Ciarę, to mam ją u siebie już trzy lata. Kupiłam ją od amatorki, nie miała doświadczenia w zawodach międzynarodowych. To niesamowita klacz, jest bardzo waleczna, na parkurze zostawia serce. Jest też bardzo dokładna i szybka. Udało mi się z nią zgrać – pierwsze sukcesy zaczęły się pojawiać już w zeszłym roku. Myślę, że to bardzo dobry koń i wiążę z nią duże nadzieje na ten sezon. Oprócz tego od 2,5 roku mam też klacz Fancy, również skoczna i ambitna klacz, idąca mocno do przodu, przez co jeszcze czasem mam mało kontroli. Mam nadzieję, że uda się to jak najszybciej przepracować i też będziemy mogły powalczyć w konkursach LR. Trzecim koniem jest H.Eldorado B – to silny dziewięcioletni wałach, który zaczyna starty w Grand Prix. Mam jeszcze sześcioletniego wałacha Perfect Smile, o którym już wspominałam, właśnie po Aresie – koniu, którego darzyłam wielką sympatią. Ten koń zapowiada się bardzo ciekawie, ale muszę jeszcze trochę na niego poczekać.
TS: Jakie są Twoje plany na ten sezon, a także te bardziej długoterminowe?
WWC: Planuję powalczyć w mistrzostwach Polski, chciałabym tam dobrze wypaść, będę przygotowywać się pod tę imprezę, ale chciałabym też wziąć udział w paru zawodach międzynarodowych, a także wyjechać gdzieś za granicę. Na pewno pojedziemy do Olszy, chcę wystartować też w Poznaniu na 4Foulee oraz w Sopocie. Chciałabym wziąć udział w mistrzostwach Europy seniorów, myślę, że to cel długoterminowy, ale jak najbardziej wykonalny. Jak każdy sportowiec marzę o tym, żeby wystartować w Igrzyskach – a marzenia trzeba mieć.
TS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.