Logo tylkoskoki

rodzina1Grzegorz Psiuk odniósł dziś życiowy sukces. Przypominamy wywad z tym zawodnikiem zrealizowany w październiku 2013 roku. O najlepszych koniach jakie miał, a przy okazji o różnych etapach nietypowej jeździeckiej kariery oraz ludziach, bez których ta kariera nie byłaby możliwa, rozmawiamy z Grzegorzem Psiukiem – jeźdźcem Sobieski Jumping Team Gdańsk.

 

 

 

TylkoSkoki: Grzegorz, w minioną niedzielę wygrałeś kolejne Grand Prix na ogierze Ares. To w tej chwili twój koń numer 1. Czy możesz kibicom opowiedzieć o tym ambitnym rumaku? Czy jest szansa, że na tym koniu poza krajowymi GP będziesz wygrywał także konkursy zaliczane do Longines Rankings?

20131013-172834 800Grzegorz Psiuk: Jeżdżę na nim od 3 lat. Powierzył mi go jego hodowca i właściciel pan Henryk Eron, któremu dużo zawdzięczam. To on finansuje moje i Aresa starty, a co za tym idzie ostatnie sukcesy. Wracając do konia, jest bardzo waleczny, chętny do przodu, a przy tym świetny w prowadzeniu. Mam nadzieję, że równie dobrze jak teraz, na poziomie 145 cm, będzie się sprawdzał wyżej. Ma w tej chwili 8 lat i jak na razie nie chciałem go forsować. Myślę, że jest typem konia, do którego trzeba podchodzić ostrożnie, trzeba dać mu czas na zdobycie doświadczenia na każdym poziomie. W lipcu spróbowałem startu na parkurze 150 cm podczas finału Grand Prix Polski w Olszy. Choć zrobił dwie zrzutki, radził sobie nieźle. Ale na start w MP było jeszcze za wcześnie. W przyszłym roku zaczniemy jeździć poważniejsze konkursy, a może nawet teraz w sezonie halowym na Cavaliadzie.

TS: Słyszałem, że twoja metoda pracy z Aresem jest trochę nietypowa.

GP: Tak, a wynika to po pierwsze z tego, że właściciel chce mieć swojego pupila u siebie stajni, a po drugie z tego, że ja mam dużo pracy. Aby zarobić na życie, jeżdżę i trenuję dużo zarówno w mojej bazowym ośrodku, jak i w terenie. Jestem takim trochę jeźdźcem i trenerem z łapanki. Ludzie dają mi wierzchowce do jazdy i startów często tylko na krótki czas, aby pokazać młodego konia, czy też naprawić jakiegoś co przestał skakać. Bywało, że miałem ich nawet 13. Nie wypada się chwalić, ale często bywam skuteczny. Wspomnę choćby udane starty w czempionatach na Agacie od Kai Kaczurowskiej-Wawrzkiewicz, czy też w zeszłym roku na Lambim od Mirka Bacha. Dobrze skacze mi też powierzony na chwilę przez Katarzynę Falkiewicz Chery Cordial. Wracając do Aresa, od trzech lat jeżdżę na nim tylko dwa razy w tygodniu. W pozostałe dni koń ma zapewniony ruch na pastwisku, spacerze bądź w karuzeli. Jak na razie ta metoda sprawdza się doskonale. Dobrego nie trzeba za dużo poprawiać.

TS: Wspomniałeś o koniu Chery Cordial. Kiedy na nim startujesz, od razu przypomina mi się jego ojciec Cordial, na którym jeździłeś swego czasu. Byłeś o krok od zdobycia Mistrzostwa Polski. Jak wspominasz tego konia i te Mistrzostwa w 2000 roku?

GP: Mistrzostwa w Starogardzie, a może bardziej ostatnia linia w drugim finałowym nawrocie śni mi się do dzisiaj i pewnie paru innym zawodnikom też. Byłem liderem po pierwszym nawrocie finału. Kiedy zbliżałem się do ostatniego szeregu, miałem tylko 8 punktów karnych, a prowadzący Jacek Zagor 22. Wystarczyło „przeczołgać” się na drugą stronę i odebrać złoty medal MP. Końcowa linia była niezwykle trudna (najpierw dwie ciasne stacjonaty na betonowych rowach z wodą, potem po kilku krokach bardzo szeroko rozstawiony szereg potrójny z dwoma okserami). Nie podołaliśmy, ale błąd był po mojej stronie. Nie miałem jeszcze dużo doświadczenia. Cordial to był strasznie klasowy koń. Wiem to dzisiaj. Mam do niego duży sentyment, bo to on pociągnął mnie do wielkiego sportu. Był dobrze przygotowany. Najpierw jeździł na nim Marek Orłoś. Potem, dzięki mojej współpracy z Mieszkiem Wędrowskimw Stadzie Starogard, miałem przyjemność dosiadać tego ogiera.

TS: Ale przecież już wcześniej jeździłeś duże konkursy. Wygrałeś nawet na CSIO w Poznaniu w 1997 roku konkurs 150 cm z jokerem.

GP: Tak, do tego w grudniu w 1996 roku byłem szósty w Halowych Mistrzostwach Polski na MTP w Poznaniu. Rok później dziewiąty w MP w Łącku. Wszystko na siwym Wincie.

TS: Tego konia też odziedziczyłeś po Marku Orłosiu.

GP: Może trudno w to uwierzyć, ale pierwszy raz na konia wsiadłem dopiero w szkole średniej. Chodziłem do technikum hodowlanego. W ramach zajęć mieliśmy jazdy w klubie Gdańsk Owczarnia. Kilka razy pojeździłem na lonży, potem rekreacja i po roku zapisałem się jako jeździec amator do Zakładu Treningowego Ogierów w Sopocie. Tam pracowałem 12 lat, nie skacząc przeszkód wyższych niż 1 metr. Do sportu wciągnął mnie właśnie Marek Orłoś. Kolejne etapy przechodziłem bardzo szybko. W zawodach po raz pierwszy wystartowałem, kiedy miałem 28 lat. W dwa lata awansowałem z klas P i N do Mistrzostw Polski na wspomnianym Wincie.

TS: Swego czasu reprezentowałeś Czejen Gdańsk. Nazwa tego klubu nie jest przypadkowa. Czejen to był koń, którego też dobrze wspominasz, choć nie jeździłeś na nim długo.

GP: To był rodzinny klub, a nazwa rzeczywiście pochodzi od konia, którego uważam za chyba najlepszego w mojej karierze. Czejen był synem Czada. Jeździłem go tylko pięciolatkiem. Wygrałem na nim Czempionat Polski. Hipodrom Sopot sprzedał go za przyzwoitą sumę do Kanady. Potem z Kanady koń poszedł dalej do USA za milion dolarów.

TS: Jednak swój największy międzynarodowy sukces odniosłeś na Sobieskim Ambrosio. To była wygrana w Grand Prix na CSI3* w Warce w 2008 roku.

sjt3GP: Ambrosio do łatwych koni do należał, ale udało mi się na nim odnieść parę sukcesów. Rok wcześniej triumfowałem na nim w Grand Prix CSI w Lesznie. To był dla mnie świetny czas, kiedy razem z Grzegorzem Kubiakiem pracowaliśmy w zawodowej grupie Sobieski Jumping Team. Dzisiejsze moje sukcesy to zasługa Grzegorza. On był, jest i będzie moim guru, idolem i przyjacielem. To, że jeżdżę do teraz, zawdzięczam jemu. Był już okres, że chciałem zmienić zawód, zostać taksówkarzem. Niezależnie od tego, ile bym trenował, to i tak nie było efektów i nie potrafiłem wygrywać. Grzegorz nauczył mnie bardzo dużo, sam pokazując, że sukcesy można odnosić nie tylko na dobrych koniach, ale również na tych powiedzmy średnich. Poza tym wtedy miałem okazję dużo startować i to w poważnych imprezach, brać udział w konsultacjach z takimi światowymi autorytetami jak Achaz von Buchwald czy Nelson Pessoa.

TS: Od 2010 roku nie ma już zawodowej grupy SJT Gdańsk, a jednak cały czas reprezentujesz ten klub.

GP: Po wycofaniu się sponsora klub jest tylko klubem. Obecnie w jego barwach poza mną jeździ cała rodzina Kubiaków – Grzegorz, Dawid i Michał. Każdy jest na swoim rozrachunku, każdy musi martwić się o konie i o to, aby miał za co startować. Formalności w klubie pilnuje pani Jolanta Szydłowska. To kolejny człowiek, któremu dużo zawdzięczam. Współpracujemy już od czasów Starogardu (rok 2000 przyp. red.). Pomagała nam w założeniu i prowadzeniu klubu Czejen, była menadżerem w zawodowym Sobieskim. Nie tylko zawsze perfekcyjnie zajmuje się organizacją, ale co najważniejsze jest dobrym duchem moich sportowych poczynań.

TS: Spotkaliśmy się, aby porozmawiać o koniach i sporcie. Jednak naszych czytelników zawsze trochę interesuje też życie prywatne zawodników. Masz 45 lat i jak widać, czasami na zawodach. rozwijasz w zawrotnym tempie karierę rodzinną.

GP: Prawda. Drugie dziecko w drodze. Moja żona to Ola, a pierwsza córka Maja ma 7 lat. Za młodu byłem bardzo zajęty i nie było czasu, aby się ustabilizować. Teraz nadrabiam i jest mi z tym bardzo dobrze.

TS: Dziękujemy i życzymy dalszych sukcesów sportowych i rodzinnych oraz spotykania tak życzliwych ludzi jak ci, o których opowiedziałeś dzisiaj czytelnikom TylkoSkoki.pl

Na zakończenie rozwiązanie konkursu z piątku, kiedy to pytaliśmy o to, kto będzie bohaterem dzisiejszego wywiadu. Jako pierwszy poprawnie odpowiedział pan Janusz Bobik – hodowca i trener, olimpijczyk. Niezmiernie nas cieszy, że czytają nas profesjonaliści. Warto dodać, że ze Stadniny Koni Nowielice, gdzie hodowcą jest Janusz Bobik, pochodzi wymieniany przez Grzegorza Psiuka koń za milion dolarów - Czejen. Nagrodę przekażemy przy najbliższym spotkaniu.

Foto: Jerzy Zagórski (z ZO Michałowice) oraz z archiwum Jolanty Szydłowskiej i Grzegorza Psiuka


W tym tygodniu

  • HZO Dąbrówka Mała POL
    22-24.11.2024
           
  • CSI2* Gorla Minore ITA
    21-24.11.2024
           
  • CSI2* Opglabbeek BEL
    21-24.11.2024
           
  • HZO Leszno POL
    22-24.11.2024
           
  • HZO Michałowice POL
    22-24.11.2024
           
  • LGCT Playoffs Riyadh KSA
    20-23.11.2024
           
  • CSI5*-W Santa Anita USA
    20-25.11.2024
           
  • CSI4* Rouen FRA
    21-24.11.2024
           

Ranking PZJ (31.10.2024)

1. Adam Grzegorzewski 2005
2. Jarosław Skrzyczyński 1790
3. Maksymilian Wechta 1614
4. Dawid Kubiak 1593
5. Marek Wacławik 1552
6. Michał Kaźmierczak 1403
7.

Tomasz Miśkiewicz

1302
8. Dawid Skiba 1223
9. Przemysław Konopacki 1128
10. Andrzej Opłatek 920
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (31.10.2024)

277 Adam Grzegorzewski 795
290 Jarosław Skrzyczyński  775
383 Maksymilian Wechta 593