Logo tylkoskoki

WhatsApp Image 2022 11 07 at 19.14.19 1

O rozwoju księgi Zangersheide w naszym kraju, pracy „od środka” w świecie hodowli i nie tylko rozmawiamy z Joanną Pawlik – przedstawicielką Zangersheide w Polsce.

TylkoSkoki: Skąd u Pani pasja do koni i jak zaczęła się ta przygoda?

Joanna Pawlik: Nie mogę powiedzieć, że konie zostały u mnie „wyssane z mlekiem matki”, bo tak nie jest. Pochodzę z rodziny, która nie miała żadnych jeździeckich tradycji. Moja mama często żartuje, że w szpitalu dostałam kocyk z koniem i stąd wzięła się ta obsesja. Ciężko mi właściwie powiedzieć, skąd to przyszło, ale odkąd pamiętam konie były moją ogromną pasją. W przeszłości byłam zawodniczką, jeździłam konkursy na poziomie 130 cm, to były lata 2005-2013. Parę lat pracowałam w stajni w Polsce i dostałam szansę i możliwość pracy w Zangersheide, więc natychmiast z niej skorzystałam.

TS: Jak wyglądały początki pracy w Zangersheide?

JP: Oczywiście w tym momencie polski rynek jeździecki rozwija się bardzo dynamicznie i widać ogromny zwrot, natomiast w tamtym czasie, kiedy wyjechałam, przepaść była ogromna. Systemy treningu, jazdy, hodowli, to, jak oni byli już daleko z wiedzą i możliwościami – to było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Natomiast ja zostałam bardzo ciepło przyjęta, od pierwszych dni chłonęłam wiedzę, która była mi bardzo fajnie przekazywana. Miałam możliwość ogromnej edukacji i to było bezcenne. Ja jestem taką osobą, która uwielbia się uczyć, uczę się codziennie i chyba uczyć się będę do końca życia, natomiast dla mnie wspaniała była ta chęć dzielenia się wiedzą ze strony teamu Zangersheide.

WhatsApp Image 2022 11 07 at 19.14.17 

TS: Co najbardziej Panią zaskoczyło po wyjeździe za granicę, jakie różnice od razu rzuciły się w oczy?

JP: Na pewno system treningu koni, selekcja koni sportowych, selekcja matek. Widziałam zawsze dużą różnicę, jeżeli chodzi o ujeżdżenie skokowe. Tam te konie były bardziej wyedukowane, przykładało się do tego większą uwagę u młodych koni. Nie ma tam takiego systemu, że tylko jeździ się na zawody, a bardziej powszechny jest system treningowy. Młode konie wyjeżdżają częściej na obce parkury po prostu na trening, co w Polsce także staje się coraz bardziej popularne. W tamtych czasach podstawy, które koń miał wdrażane za młodu były dużo bardziej usystematyzowane, niż w Polsce.

TS: Księga Zangersheide w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie. Kiedy to zaczęło się dziać na szerszą skalę?

JP: Wydaje mi się, że przełomowym był rok 2019. Wiadomo, wcześniej były już pewne ruchy polskiego klienta, ale to właśnie 2019 był spektakularnym. Zainteresowanie polskich klientów, którzy chcą inwestować w młode konie znacznie wzrosło. Od tamtego czasu obserwuję ogromy „boom”. Polski klient jest obecnie bardzo zauważalny i szanowany. Polski klient postrzegany jest jako przyszłościowy inwestor, który pogłębia swoją wiedzę z miesiąca na miesiąc w tempie zawrotnym. To jest bardzo doceniane. Dlatego też nasza szefowa wychodzi z różnymi inicjatywami w Polsce, bo ten zwrot i postęp są tytaniczne. Coraz więcej ludzi w Polsce chce inwestować w konie, czy to w hodowlę, czy w sport.

TS: I chyba zainteresowani są nie tylko zawodowi hodowcy, ale też i mniejsi klienci indywidualni.

JP: Oczywiście, ogromnie to widać. Dziś nie jestem w stanie powiedzieć o liczbach, bo nie mam jeszcze statystyk z tego roku, natomiast ilość koni rejestrowanych w Zangersheide przez polskich klientów jest zawrotna. Wynika to z tego, że ten paszport Zangersheide ma światową wartość, jest bardzo komercyjny i wzbudza szacunek u klienta. Bardzo długo pracowaliśmy na taką markę. Leon Melchior, kiedy zakładał Zangersheide wiedział, że to pójdzie w tym kierunku. Był to fantastyczny wizjoner, którego miałam okazję poznać. Sama procedura rejestracji jest dziecinnie prosta i przejrzysta. Nie ma tam zbyt wiele formalności, a zasady są czytelne. Myślę, że także to kieruje do nas pojedynczych hodowców. W każdej sprawie jesteśmy w stanie im pomóc.

TS: Jaka myśl przewodzi działalności księgi Zangersheide?

JP: Księga Zangersheide równa się jakość. Co roku poprzeczka stawiana jest coraz wyżej. Hodujemy fantastyczne ogiery, które również są u nas w ofercie, z których korzystają setki hodowców w sezonie. Od kilku lat mamy promocję, która jest bardzo bezpieczną alternatywą dla hodowców. Za nasienie płacimy dopiero wtedy, kiedy urodzi się żywy źrebak. Dzięki temu hodowca może zaplanować sobie szczegółowo budżet na wiele miesięcy naprzód. Nie wszystkie ogiery są objęte tym programem, ale zdecydowana większość.

TS: Czy pracując w świecie hodowlanym „od środka” zauważa Pani na przestrzeni ostatnich lat jakieś nowe trendy, nurty?

JP: Nurt Zangersheide trwa już od dawna i będzie trwał zawsze. W Polsce to przyspieszyło głownie ze względu na łatwość uzyskania informacji, załatwienia sprawy, dostawy nasienia. Ja sama pracowałam z tymi ogierami wiele lat, znam je i ich charaktery, dlatego zajmuję się też doradztwem w tej kwestii. Klient dostaje informacje od A do Z. Niektórzy na przykład hodują konie sami dla siebie i zależy im na tym, żeby prawdopodobieństwo tego, że ten koń będzie miał dobry charakter, będzie większe. Nasze inicjatywy, pomysły i to, jak podchodzimy do klienta jest bardzo cenne.

WhatsApp Image 2022 11 07 at 19.14.24 1 

TS: Coraz bardziej popularne stają się w Polsce aukcje, jak wygląda to w Zangersheide?

JP: Zauważam w Polsce kilka inicjatyw, którym bardzo kibicuję. Jest to alternatywa dla polskiego hodowcy, żeby na większym rynku zaprezentować i sprzedać konia. Na aukcjach Zangersheide stawiamy na jakość i nie każdy koń może się na taką aukcję zakwalifikować. To już są bardzo restrykcyjnie wyselekcjonowane wierzchowce o niesamowitych możliwościach przez bardzo doświadczoną komisję. Dbamy o satysfakcję klienta, nie może być żadnych wątpliwości, jeżeli ktoś kupuje od nas konia przez internet. Musimy mieć 100% pewności, że klient będzie zadowolony z zakupu konia na naszych aukcjach. żeby klient był zadowolony. W przypadku Zangersheide ręczę za jakość. Zagraniczni klienci dawno się nauczyli tego systemu. W Polsce ludzie muszą nabrać zaufania i zaakceptować to, że organizatorzy aukcji ponoszą duże koszty, szczególnie na początku, jeśli marka nie jest jeszcze znana. Klienci muszą zrozumieć płacąc prowizję, że to nie jest „frycowe”.

TS: Czym wspomaga się Pani przy doradzaniu ogierów?

JP: Rozmowy, rozmowy, rozmowy. Wymiany poglądów z hodowcami – jakiego typu klaczy używają, zamysł użycia danego ogiera i cechy, które przekazuje, jak to przekłada się statystycznie. Przy dniach otwartych Zangersheide Judy-Ann Melchior podpowiada hodowcom, co dany ogier ma w sobie najlepszego i do jakich klaczy będzie pasował. Na naszej stronie można utworzyć diagram, wpisując charakterystykę klaczy i wtedy zobaczymy propozycje ogierów, które te cechy przekazują, poprzez wieloletnie doświadczenie.

TS: Czyli przydaje się tutaj szeroko pojęta statystyka?

JP: Statystyka niby pomaga, ale to nie zawsze działa. Wiadomo, że statystycznie klacz z bardzo dobrym pochodzeniem ma dużo większe szanse na urodzenie czempiona. Ogromnie doceniam jednak hodowców, którzy mają swoją wizję – na przykład mają klacz, która na papierze nie jest bardzo komercyjna w porównaniu do zagranicznych pochodzeń, ale wiedzą, że na przykład jest bardzo waleczna i ta cecha pomoże w wyhodowaniu dobrego konia.

TS: Jak wyglądają od środka Mistrzostwa Świata Młodych Koni?

JP: To impreza, którą uwielbiam. To ogromne święto hodowców, miejsce, w którym spotykają się setki ludzi, którzy wymieniają między sobą poglądy. Wyciągają wnioski i analizy. Zorganizowane jest to z ogromnym rozmachem, co roku są nowe inicjatywy i pomysły. Judy-Ann Melchior bardzo dużo inwestuje w sam ośrodek, tak aby co roku było to wydarzenie coraz lepsze, coraz ładniejsze. To fantastyczna impreza, nie tylko dla zawodników, ale i dla całego świata hodowlanego. To, co wyróżnia to wydarzenie, to między innymi premie dla hodowców zwycięskich koni. Myślę, że musimy wiele mówić i pamiętać o hodowcach – nie zawsze stać ich na utrzymanie i rozwój sportowy koni, ale mimo wszystko, jaki ten koń nie będzie – czy wygra Mistrzostwa Świata, Europy czy Polski – zawsze stoi za tym myśl i inicjatywa hodowcy. To on miał na niego taki pomysł hodowlany.

TS: Jaka byłaby Pani najlepsza rada dla początkującego hodowcy?

JP: 80% sukcesu to dobra matka. Co to oznacza, to zależy też od budżetu. Trzeba rozmawiać z hodowcami, wymieniać swoje doświadczenia, opinie. Klacz musi być w odpowiednim typie, z siłą, galopadą. Nie ma złotej rady. Najlepiej jest używać takich linii żeńskich, gdzie już jakieś produkty hodowlane chodzą w wysokim sporcie. Wtedy szanse na wyhodowanie dobrego konia są duże, przy doborze odpowiedniego ogiera.

 WhatsApp Image 2022 11 07 at 19.14.24

TS: Jakie działania podejmuje Zangersheide na terenie naszego kraju?

JP: W Polsce organizujemy Zangersheide festiwal – czempionat źrebiąt z zagraniczną, niezależną komisją. Dołączyliśmy się też do inicjatywy, która nazywa się Intercarpathia. Tam mamy swojego sędziego Heinza Meyera, który jest wielką personą w świecie jeździeckim, osoba o ogromnej wiedzy i doświadczeniu. Dajemy szansę ludziom z innych ksiąg na skorzystanie z rad naszych specjalistów. W przyszłości mamy też plany na inne wydarzenia, ale wszystko po kolei i powoli, ponieważ jest to rynek nadal rozwijający się. Od kilku lat dostępny jest też katalog Zangersheide w języku polskim. Nie wiem, czy istnieje inny europejski związek hodowlany, który wydaje katalogi po polsku. To fantastyczne ułatwienie dla hodowcy i docenienie polskiego klienta. Po raz pierwszy został także do Polski wysłany jeden z naszych ogierów – Sir Obolensky Z, który stacjonuje u Uli i Józefa Pekańców. Hodowcy z Polski mają możliwość skorzystania ze świeżego nasienia ogiera, który stacjonuje w Polsce. To ogier prosto ze stajni Zangersheide. To dowodzi tego, że Judy-Ann Melchior wierzy w ten rynek, a proszę mi wierzyć, że ona naprawdę kocha swoje konie. Ma przeogromne serce i dobro konia jest dla niej priorytetem, każdego konia traktuje indywidualnie.

TS: Jak różni się ocena takiego źrebięcia w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce?

JP: Na czempionacie źrebaki muszą pokazywać się w galopie, bo koń sportowy na parkurze galopuje. Takich koni nie ocenia się w kłusie. W Polsce na Z-Festivalu nie obniżamy poprzeczki, system oceny jest dokładnie taki sam, jak na imprezach Zangersheide na zachodzie. Oceniamy też linię matki, to mocny punkt.

TS: W związku z tym, że miała Pani okazję blisko pracować z ogierami Zangersheide – czy jest jakiś, który szczególnie zapadł Pani w pamięć i można go nazwać ulubionym?

JP: Bardzo polecam konia Aganix de Seigneiur Z. Z roku na rok jego popularność wzrasta. To bardzo komercyjny ogier, który już udowodnił swoją jakość. Co roku jego potomstwo dominuje na uznaniach ogierów. To ogier bardzo silny, z doskonałą muskulaturą i sportowym charakterem. To na pewno moje „oczko w głowie”. Miałam tą przyjemność, że wiele z tych wierzchowców obserwowałam od ich młodości. Uwielbiam też konia Dourkhan Hero Z. W tym roku został mistrzem świata koni siedmioletnich. To wspaniałe móc obserwować, jak te konie się rozwijają, ich możliwości i najlepsze cechy.

 

TS: Dziękujemy za rozmowę.


W tym tygodniu

  • CSI5* Wellington 
    26-31.03.2024
           
  • CSI3* Arezzo ITA
    26-31.03.2024
           

Ranking PZJ (29.02.2024)

1. Tomasz Miśkiewicz 2973
2. Adam Grzegorzewski 2879
3. Jarosław Skrzyczyński 2571
4. Dawid Kubiak 2234
5. Przemysław Konopacki 1553
6. Marek Wacławik 1442
7. Michał Kaźmierczak 1429
8. Marek Lewicki 1277
9. Andrzej Opłatek 1260
10. Mściwoj Kiecoń 1237
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (29.02.2024)

186 Adam Grzegorzewski 1070
195 Tomasz Miśkiewicz 1030
203 Jarosław Skrzyczyński  1000