Wywiad z Julią Zawadą. Co robi i jakie ma obecnie cele amazonka, która kilka lat temu, jeszcze jako Młody Jeździec, przebojem wdarła się do Kadry Seniorów?
Julia Zawada w 2007 roku była druga w Halowym Pucharze Polski Młodych Jeźdźców. W tym samym roku zdobyła złoto w Mistrzostwach Polski tej kategorii. Jeszcze jako młodzieżowca jej ówczesny trener Hubert Szaszkiewicz wprowadził ją w konkursy Pucharu Narodów. Startowała w nich około 10 razy. Jej udane występy (np. podwójne zero i 2 miejsce w PN na CSIO w Sopocie w 2009) przyczyniły się do awansu Polaków do Super Ligi. Wszystkie te sukcesy, włącznie ze startem w Mistrzostwach Europy Seniorów w Windsorze w 2009 roku, odnosiła na nieodżałowanym Key Largo.
Tylko Skoki: To nie był łatwy moment w 2009 roku, kiedy jesienią straciłaś swojego podstawowego konia.
Julia Zawada: Po jego śmierci ciężko było mi się pozbierać i startowałam tylko w małych konkursach. Ale powoli wszystko zaczyna układać się od nowa.
TS: Spotykamy się na zawodach w Celje na Słowenii. Powiedz, który to już w tym roku dla Ciebie wyjazd na zawody międzynarodowe?
JZ: W tym roku nie startowałam zbyt dużo z powodu kilku niefortunnych kontuzji, jakie zaliczyłam na zawodach. Sezon rozpoczęłam dwutygodniowym halowym meetingiem w Wiener Neustadt, następnie wybrałam się do Arezzo i tak podróżowałam po Europie, startując w: Belgii, Holandii, ponownie w Austrii i teraz jestem na Słowenii. Są to moje 15 zawody.
TS: Który z tegorocznych startów wspominasz najlepiej?
JZ: Początek roku był dość udany. Potem przydarzyła się kontuzja. Dostałam w głowę po przejeździe od jednej z moich klaczy i przez półtora miesiąca nie mogłam startować. Na kolejnych zawodach wpadłam w środek oksera tak niefortunnie, że miałam skręconą kostkę i generalnie do czerwca jeździłam niewiele.
TS: Masz duże doświadczenie w startach zagranicznych. Które zawody mogłabyś polecić innym?
JZ: Bardzo lubię jeździć do Wiener Neustadt, zarówno na imprezy halowe, jak i otwarte. Atmosfera panująca podczas tych zawodów jest świetna. Bardzo dobre warunki dla koni, stajnia, podłoże - wszystko jest tak jak być powinno. Kolejne CSI w Austrii warte polecenia to Ebreichsdorf. Otwartość ludzi - stewardów bardzo cenię z kolei w Arezzo. Zawody, które uwielbiam to halowy Budapeszt. Atmosfera kibiców dopingujących na stojąco jest niesamowita.
TS: Dlaczego tak rzadko widujemy Cię w Polsce?
JZ: Lubię startować w imprezach organizowanych w jednym miejscu przez 2 lub 3 tygodnie. Tak mi jest wygodniej. Lubię dobrą atmosferę na zawodach. Nie chcę czuć się intruzem. Wymagam dobrych warunków dla koni, czyli dobrego podłoża i stajni. Mam blisko do Warki, ale niestety zawody ogólnopolskie organizowane są tylko raz w roku. Szkoda, bo chętnie wybrałabym się tam częściej.
TS: Jak widać, lubisz zawody cyklicznie organizowane w ośrodkach jeździeckich, gdzie oferowane są optymalne warunki. W przyszłym sezonie podobna impreza ma się odbyć w Ciekocinku. Wybierzesz się na Balticę do Ciekocinka?
JZ: Z przyjemnością się tam pojawię. Sandra Piwowarczyk (organizatorka przyp. red.) sama dużo jeździ na zawody zagranicę i jest bardzo wymagająca. Można się więc spodziewać dobrej organizacji i przyjaznej atmosfery.
TS: Jakie są Twoje najbliższe plany?
JZ: Ostatnie zawody w tym roku dla mnie to Magna Racino w Ebreichsdorfie w najbliższy weekend. Następnie planuję przerwę do nowego roku.
TS: Wróćmy do twoich koni. Iloma teraz dysponujesz?
JZ: Obecnie ośmioma. Stacjonują one w podwarszawskim klubie „Largo”. Zazwyczaj na zawodach startuję na 5 z nich. Wszystkie konie, które mam albo miały kontuzje, które przytrafiały się w stajni, padoku czy karuzeli, albo były mało doświadczone jak do mnie trafiły. Dysponuję trzema końmi 6-cio letnimi. Belgijski Dariete Z (Douglas x Grannus) jest najbardziej doświadczony w tej grupie. Holenderski Cincenati VDL (Indoctro x Raphael) – mam go od czerwca tego roku. Hanowerski Fidero 5 (Foe Keeps x Gimbel) jest u mnie w stajni od około miesiąca. Brandenburski Kiri 6 (Kilibri x Picasso) – ukochany mój koń, półbrat Key Largo ma 11 lat. Niestety ponad dwa lata przestał na padoku i teraz powraca na hipodromy. Jest specyficznym koniem, trudnym w prowadzeniu, ale za to jest bardzo dzielny. Kolejny mój rumak to 7-etnia holsztyńska klacz Wannabe 2 (Quick Nick x Lord Calando), która u mnie w stajni jest od zeszłego roku. Jest moją wielką nadzieją na przyszłość. Bawarska Calista 28 (Que Sea x Weltrang) przyszła do mnie jako 7-latka, ma bardzo duże możliwości, ale ciężko jest mi się z nią zgrać. Kolejnym koniem jest holenderska Clarabella Cole (Nassau x Jonnker). Koń po ciężkich przejściach. Dwa razy ledwo uszła z życiem, ponieważ na zawodach w Holandii zaraziła się wirusem Herpesa. Mam jeszcze 9- letnią holenderską klacz Zoe (Hars La Loi II x Corrado)
TS: Z tyloma końmi jest sporo pracy. Kto ci pomaga?
JZ: Agata Pułka jest w tym niezastąpiona. Jest moją luzaczką od 6 lat. Mogę na niej polegać w 100%. Mam od niej gigantyczne wsparcie, niesamowicie dba o konie i o mnie. Do tego prowadzi wspaniale naszą ciężarówkę. W stajni w Largo pozostałymi końmi zajmuje się Gabrysia. Jest u mnie od kilku tygodni. Mam nadzieję, że zostanie. Muszę przyznać, że jestem bardzo wymagająca. To nie jest lekka praca. Bardzo mnie wspiera oczywiście również moja mama, która często przyjeżdża na zawody oraz tata, ale najczęściej na odległość.
TS: Kto sponsoruje Twoje wyjazdy?
JZ: Właścicielem koni jest moja firma. Mam wsparcie od Krzysztofa Marycza w kwestii paszy St. Hippolyt. Jednak przede wszystkim pomagają mi rodzice. Kiedy uda mi się sprzedać jakiegoś konia, to te pieniądze przeznaczam na kolejne starty.
TS: Zauważyłem, że rozpoczęłaś współpracę z nowym trenerem?
JZ: Tak, od niedawna. Jest nim Gerfried Puck. W styczniu wybieram się do niego na treningi. Jego stajnia mieści się w Austrii niedaleko Graz. Kładzie on nacisk na wielki spokój nie tylko podczas jazdy, ale również we wszystkim, co robi się z koniem. Przy skokach ważne dla niego jest czekanie do przeszkody podczas najazdu. Bardzo mi odpowiada zaangażowanie tego trenera. Próbowałam podjąć współpracę wcześniej z takimi trenerami jak: Heine Engemann i Kurt Gravemeyer, ale oni nie byli w stanie poświęcić mi tyle czasu, ile oczekiwałam.
TS: Poprosiliśmy również Twojego obecnego trenera, aby w kilku zdaniach opowiedział o Tobie.
Gerfried Puck: „Z Julią pracujemy dosłownie od kilku dni. To bardzo pracowita osoba, jednak musi przede wszystkim nabrać zaufania do siebie samej. Kiedy nabierze pewności, sukcesy same przyjdą. Uważam, że już podczas drugiego tygodnia w Celje miała dużo spokojniejsze i lepsze przejazdy. Spotkamy się po nowym roku i wtedy rozpoczniemy prawdziwą współpracę trenerską.”
TS: Przez długie lata twoim trenerem był Hubert Szaszkiewicz. Pojawiła się książka jego autorstwa „Sztuka jazdy konnej”. Można zobaczyć w niej twoje zdjęcia. Co sądzisz o tej pozycji?
JZ: Trenowałam z Hubertem Szaszkiewiczem 12 lat. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Wszystkie moje sukcesy były jego zasługą. Książkę przeczytałam i szczerze mówiąc, to co jest w książce nie jest dla mnie nowością. Po takim czasie znamy się z trenerem „na wylot”. Skończyła się nasza współpraca i teraz otworzyłam kolejny rozdział w moim życiu. Myślę, że taka pozycja na rynku może być bardzo przydatna. Widać to po ilości osób uczestniczących w szkoleniach prowadzonych przez pana Huberta.
TS: Twój ideał jeździecki?
JZ: Goran Bengsston i Beat Meandli pod względem stylu. Są moimi idolami ponieważ jeżdżą pięknie. Oczywiście jest bardzo dużo dobrych jeźdźców, ale nie ma dwóch identycznych. Jedynym team’em gdzie jeźdźcy prezentują się podobnie to stajnia Ludgera Beerbauma.
TS: Jaki jest twój cel?
JZ. Moim celem jest powrócić do czołówki skoków. Przynajmniej do takiego poziomu jaki prezentowałam z Key Largo. Myślę, że idę teraz w dobrym kierunku.
TS: Poświeciłaś się zawodowemu jeździectwu. Czy nie szkoda ci, że porzuciłaś studia?
JZ: Brak przychylności ze strony uczelni (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej) spowodował chwilowe zakończenie przygody ze szkolnictwem wyższym. Żałuję, ponieważ bardzo podobał mi się ten kierunek. Pomimo dobrych ocen na kolokwiach nie mogłam się utrzymać na tej uczelni, głównie za sprawą moich nieobecności.
TS: Widzę, że swobodnie porozumiewasz się ze wszystkimi na zawodach. Dobrze znasz języki?
JZ: Dobrze posługuję się angielskim i francuskim. Potrafię dogadać się po włosku i niemiecku.
TS: Hobby poza jeździectwem?
JZ: Podróżowanie. Dzięki temu, że mój narzeczony nie jest związany z końmi, mam dużo okazji wyjeżdżać, ale tylko na 2 i 3 dni. Święta od kilkunastu lat spędzamy z rodziną we Francji, a w tym roku wyjazd poprzedzi kilkudniowy pobyt w Londynie.
TS: Jak ocenisz nasz portal TylkoSkoki?
JZ: Bardzo mi się podoba, choć muszę przyznać, że go odkryłam niedawno. Nie lubię plotek, sensacji więc TylkoSkoki są czymś dla mnie. Podajecie ciekawe i aktualne informacje.
FOTO: Magdalena Gut, z archiwum zawodniczki.