Krótki wywiad z Janem Chrzanowskim. O jego obecnej sytuacji i zaproszeniach na największe światowe imprezy.
Jan Chrzanowski jest zawodnikiem, który od 20 lat mieszka i pracuje w Szwajcarii. W latach 2010-2012 był podporą naszej reprezentacji w Pucharach Narodów, pokonując między innymi bezbłędnie dwa nawroty na CSIO4* w Linzu. Startował w finale Promotion League w Barcelonie i na pięciogwiazdkowych zawodach w: Genewie, La Baule, Rzymie, St Gallen i Lozannie.
TylkoSkoki: W 2013 roku nie było cię widać na wielkich zawodach. Co u Ciebie słychać?
Jan Chrzanowski: Wszystko w porządku. Zmieniłem kierunek zawodowy. Od roku zajmuję się bardziej handlem i treningiem młodych koni niż sportem na wysokim poziomie. Zaskakująco sprawia mi to przyjemność. Pracuję razem z Nialem Talbotem, który był moim dobrym przyjacielem i teraz stał się moim wspólnikiem. Dzierżawię od niego część stajni. Taka wspólna praca jest bardzo fajna, ponieważ można sobie pozwolić na zakup konia z większym potencjałem i podzielić między siebie ryzyko kontuzji czy innych strat finansowych.
TS: Jak podejmujesz decyzję o zakupie koni?
JCh: Zazwyczaj jest to spontaniczna decyzja. Zaczyna się to od spędzania wielu godzin na Youtube. Potem dopiero zapada decyzja o wyjeździe w konkretne miejsce po konkretnego konia. Szukam wierzchowców młodych i bardzo dobrych, które są już zajeżdżone. Rozglądam się również za starszymi końmi z bogatszym doświadczeniem.
TS: W minionych latach startowałeś nie tylko na CSIO z polską ekipą, ale i na wielu bardziej prestiżowych imprezach. Czy dużo zyskałeś startując na tych zawodach?
JCh: Starty te były dla mnie wielką przygodą. Poznałem ludzi, z którymi można w przyszłości współpracować. Zdobyłem doświadczenie. Trzeba jednak pamiętać, że jest naprawdę ciężko wygrać ze światową czołówką. Z końmi, które miałem do dyspozycji dwa lata temu było to praktycznie niemożliwe. Aby mieć z tego większą korzyść warto byłoby to kontynuować. Aczkolwiek znam przykład irlandzkiego jeźdźca Marka Mcauley, który od trzech lat startuje w Global Champions Tour, a nikt go nie zna. Dobrze jeździ, ale nie wygrywa.
TS: Ostatnio na forum jednego z portali został poruszony problem trudności uzyskania zaproszeń dla polskich jeźdźcow na zawody dużej rangi. Czy to dotyczy tylko nas, Polaków?
JCh: W sezonie zimowym w całej Europie jest ciężko z akceptacją zgłoszeń na zawody rangi CSI3* i wyższej. Jeżeli nie jest się w TOP 50 Longines Rankings, to nigdy nie ma pewności, że zostanie się przyjętym. Uczestnictwo pozostałych jeźdźców w największych zawodach niestety często jest związane z niemałą dodatkową opłatą. Mogę mówić tylko na podstawie własnego doświadczenia. Abym mógł wystartować w 2012 roku w CSI5* GCT w Lozannie, mój sponsor musiał zapłacić około 20 000 franków szwajcarskich. Opłata ta zawierała wpisowe dwóch koni - bez pewnej kwalifikacji do Grand Prix (tzw „dzikiej karty”), lożę VIP oraz pięciogwiazdkowy hotel.
TS: Czy chciałbyś ponownie reprezentować nasz kraj na zawodach CSIO?
JCh: Jest to moje marzenie i projekt, który chciałbym zrealizować. Na dziś jestem niestety dość daleko od tego. Jestem zagorzałym kibicem polskiej ekipy i nowym fanem portalu TylkoSkoki.pl.
TS: Dziekujęmy za rozmowę i życzymy szybkiej realizacji projektu.
FOTO: Małgorzta Sieradzan (z CSIO Sopot 2012) i TylkoSkoki