Andrzej Głoskowski obecnie jest piątym zawodnikiem Rankingu TylkoSkoki.pl. Opowiada: o nowym rozdziale w swoim życiu osobistym, o swoich podopiecznych, o koniach, o planach nadchodzący sezon i o szansie na start w Mistrzostwach Świata.
Andrzej Głoskowski - złoty medalista Mistrzostw i Pucharów Polski w kategoriach juniorów i młodych jeźdźców. Swój pierwszy medal zdobył jako 14-letni zawodnik na Mistrzostwach Polski Juniorów. Dosiadał wtedy doświadczonego Arcusa. Mając do dyspozycji Imequyla, dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium HPP seniorów. Wygrał w swojej karierze 5 konkursów zaliczanych do rankingu Światowej Federacji Jeździeckiej. W tym sezonie jego nowym koniem numer jeden jest Cros. Na nim wygrał aż 4 krajowe Grand Prix oraz był najlepszy w konkursie kwalifikacyjnym LEC Pucharu Świata na CSI2* w Zagare na Litwie. Jest najwyżej sklasyfikowanym polskim jeźdźcem w Lidze Europy Centralnej PŚ sezonu 2013/14. Przed finałem Ligi, który odbędzie się w marcu w Warszawie, zajmuje 7 miejsce.
TylkoSkoki: Na początku przypomnieliśmy kibicom twoje największe sukcesy. Który z nich cenisz sobie najbardziej?
Andrzej Głoskowski: Na pewno cieszyły mnie wszystkie medale imprez rangi mistrzowskiej w Polsce. Zwłaszcza te w kategorii seniorów. Jednak najbardziej cenię sobie zwycięstwo w Grand Prix na CSI3* w Wr Neustadt w 2009 roku. Tam startowało wielu dobrych jeźdźców z całej Europy.
TS: Ostatnio wiele zmieniło się w Twoim życiu. Ożeniłeś się, zmieniłeś stajnię oraz barwy klubowe. Jak czujesz się w tej nowej roli?
AG: W roli męża czuję się bardzo dobrze. Z Dagmarą jesteśmy razem już 9 lat. Od połowy przyszłego roku będę również spełniał się w roli taty. W nowej stajni w TKJ Garbówek mam bardzo dobre, komfortowe warunki. Dysponuję halą o wymiarach 27m na 65m i mogę z niej korzystać przez cały dzień. Trenuję wspólnie z Michałem Tyszko i jego berajterem. Współpracujemy z trenerem Stanisławem Marchwickim. Rok wcześniej korzystałem z jego rad w Gajewnikach. Teraz po przerwie znów jesteśmy razem. Łączymy przyjemne z pożytecznym. Jeżeli chodzi o nowe barwy klubowe (KJ Agro-Handel – przyp. red.), to mam nadzieję, że będę czuł się dobrze. Zielonego fraka jeszcze nie przymierzałem, ale jest już uszyty.
TS: Jesteś nie tylko zawodnikiem, ale również trenerem utalentowanego Adama Grzegorzewskiego.
AG: Cała grupa młodzieży przeprowadziła się razem ze mną do nowej stajni. Adam ma teraz bardzo blisko z domu. To zaledwie 10 minut drogi. Do dyspozycji ma kilka koni. Dobrze zapowiada się czempion 6-letnich koni Okarino ( na zdjęciu). Poza tym pracujemy nad Fenicjanką oraz rozpoczęliśmy starty na Roxavelu, którego ja jeździłem wcześniej. Mamy w planach startować w sezonie halowym na czterech zawodach wyższej rangi. Rozpoczniemy w Jaszkowie lub Sopocie, następnie pojedziemy na Cavaliadę do Lublina i Warszawy i zakończymy startem w Halowym Pucharze Polski. Okarino jest jeszcze dość młody, bo zaledwie 7-letni. Chcielibyśmy przygotować się do Mistrzostw Europy Juniorów, ale nie mamy zbyt dużego ciśnienia. Czas pokaże.
TS: Razem z żoną trenujecie sporą grupę młodzieży. Jak wygląda podział obowiązków w waszym małżeństwie?
AG. Wiele osób współpracuje z nami na stałe, ale prowadzimy również konsultacje dla chętnych z całej Polski. Oprócz Adama na co dzień trenuje ze mną również Patrycja Biernacka, która dysponuje dwoma końmi na poziomie klasy N. Moja żona zajmuje się głównie treningami dzieci na kucach oraz zawodnikami do poziomu klasy N. Trenują z nią Mikołaj i Laura Barańscy. Oni zaczęli już stary na poziomie Mistrzostw Polski na kucach (Laura jest aktualnie złotą medalistką MP dzieci na kucach w grupie X). Ich starsza siostra Marcelina Barańska startuje w zawodach regionalnych. Od tego sezonu w zdobywaniu doświadczenia w parkurach, dzięki życzliwości Krzysztofa Połczyńskiego, pomagał będzie jej bardzo zasłużony Jurand (wiele wysokich lokat w konkursach klasy GP). Oprócz teamu Barańskich z Dagmarą trenują również Klaudia Bulzacka i Magdalena Polczyk, które również z powodzeniem startują w zawodach regionalnych. Oprócz wymienionych osób w stajni z nami są osoby jeżdżące rekreacyjnie. Łącznie tworzymy dość sporą grupę. Kiedy przenosiliśmy się z Gajewnik, mieliśmy do przewiezienia 26 koni. Wszędzie tam, gdzie pozwala na to różnorodność konkursów, staramy się jeździć na zawody wszyscy razem. Rozdzielamy się tylko jak my z Adamem jedziemy na zawody międzynarodowe bądź dzieciaki z moją żoną na zawody kucykowe.
TS: Odniosłeś jako senior wiele sukcesów na koniu Imequyl. Teraz Twoim podstawowym koniem jest Cros. Jak byś je porównał?
AG: Są to dwa różne konie. Imequyl był w innym momencie mojej kariery. Razem uczyliśmy się pokonywać duże parkury. Teraz mogę to doświadczenie wykorzystać w pracy z Crosem. Rudemu (takie przezwisko miał Imequyl - przyp. red.) zawdzięczam bardzo wiele. Jednak w 100% jestem przekonany, że Cros jest lepszy. Ma więcej serca i odwagi.
TS: Jesteś najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w Pucharze Świata. Czy na Torwarze powalczysz o awans na finał tej imprezy?
AG: Będę brał udział w konkursach dużej rundy na tych zawodach, ale na finał Pucharu Świata do Francji się nie wybieram.
TS: Czy Cros jest wystarczająco dobrym koniem, aby móc wystartować na nim na tegorocznych Mistrzostwach Świata?
AG. Przez starty w dużych konkursach będę próbował zdobyć doświadczenie wystarczające aby wystartować w Mistrzostwach Świata. Okaże się to podczas sezonu. Jesteśmy dopiero po kilku konkursach 150 cm, więc czas pokaże, czy ten rok będzie już odpowiednim momentem do wzięcia udziału w takiej imprezie.
TS: Jakimi końmi dysponujesz na ten sezon?
AG: Obecnie mam 9 koni w treningu, z tego dwa gotowe są na dużą rundę na CSI. Podporą dla Crosa będzie siwy Canoso. W konkursach 130-140 cm będę startował na 7-letniej Hymne Do, Farinie oraz Issosie. Mam również dwóch dobrze zapowiadających się synów Imequyla (4- i 5-letniego) oraz 4-latka od pana Gołasia – to Columbus. Mam nadzieję, że w trakcie sezonu tą stawkę koni wzmocnią jeszcze ze 2 czy 3 inne.
TS: Od ponad roku współpracujesz z właścicielem Crosa - panem Andrzejem Gołasiem.
AG: Pan Gołaś zajął się obecnie tylko hodowlą, która opiera się głównie na matkach holsztyńskich. Część młodych koni zostaje jeszcze dokupiona. Cały sport przeniósł do mnie. Konie 3,5-letnie trafiają do mojej stajni i pozostają do momentu sprzedaży. Współpraca zaczęła się od jednego wierzchowca, a aktualnie mam już 3 kolejne. Konie są 500 km od domu pana Andrzeja, ale jesteśmy w codziennym kontakcie telefonicznym. Jeździ on z nami na wszystkie ważniejsze zawody i jest bardzo zaangażowany w starty każdego konia. Może dlatego ta nasza współpraca ułożyła się tak dobrze. Miło trenuje się konie dla właścicieli, którzy tak mocno angażują się w starty swoich wierzchowców.
TS: Czy masz jakiegoś jeździeckiego idola?
AG: W okresie mojego juniorstwa, kiedy jeździłem na Arcusie, moim idolem był Grzegorz Kubiak. Dzisiaj staram się podpatrywać różnych zawodników. Każdy jest inną osobowością.
TS: Trenowałeś również ze swoim tatą Tadeuszem Głoskowskim.
AG: Cały czas współpracujemy. Po przeprowadzce do stajni Tyszko ma na tyle blisko, że przyjeżdża oglądać treningi i coś podpowiedzieć. Tato często służy mi radą nie tylko podczas treningów. Obecnie jestem w trakcie budowy domu, mieszkamy więc obecnie z moimi rodzicami. 10 km od Bogusławic na kilku hektarach powstaje moje nowe miejsce. Mam nadzieję, że w przyszłości powstanie tam ośrodek jeździecki.
Tylko Skoki: Dziękujemy za rozmowę i życzymy realizacji sportowych i życiowych planów.
FOTO: Katarzyna Primel (na wstępie), Karol Rzeczycki (pozostałe)