Zawody CSI3*W w Warszawie będące finałem Cavaliady Tour oraz finałem Ligi Europy Centralnej Pucharu Świata zakończyły się pełnym sukcesem zarówno sportowym - polskich skoczków jak i organizacyjnym - Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Grand Prix
Przed gospodarzem toru konkursu kończącego Ligę Europy Centralnej zawsze stoi trudne zdanie: z jednej strony konieczność ustawienia przeszkód o wysokościach zgodnych z przepisami finału LEC (150—155 cm), z drugiej obsada która nie jest tak liczna i tak mocna jak na przykład podczas grudniowej Cavaliady w Poznaniu. Oczywiście nie można powiedzieć, że w Warszawie nie było dobrych jeźdźców. Była cała czołówka LEC, w tym wszyscy najlepsi Polacy. Jak zawsze skład uzupełniali dobrzy Holendrzy (w tym roku była to ósma zawodniczka IO 2018 - Angelique Hoorn oraz Lennard De Boer) oraz kilku innych zawodników z zachodu Europy. Ponieważ w tym samym czasie odbywały się zawody w Braunschweigu, to na starcie w tym roku niestety zabrakło Niemców.
Trzeba przyznać że w tym razem Marco Hesse z Niemiec wraz z polskim asystentami znalazł idealnie rozwiązanie i zaproponował parkur, który z jednej strony był wysoki i dość wymagający technicznie, z drugiej, przy doskonałej formie wielu par, pozwolił na płynne pokonywanie trasy. Wszystkie przeszkody wymagające dużej siły (szerokie oksery, potrójny szereg) poprzedzone były głębokimi najazdami, a w trudniejszych technicznie momentach ustawione były wymiarowe stacjonaty. W efekcie podczas przejazdu podstawowego widać było, że aby pokonać dobrze ten parkur, jeździec i koń muszą wykazać się sporymi umiejętnościami. Jednak mimo to do rozgrywki awansowało aż 11 par. To gwarantowało, zarówno publiczności wypełniającej po brzegi trybuny hali jak i widzom przed telewizorami, emocje na najwyższym poziomie.
W samym finałowym barażu swoją szansę w stu procentach wykorzystał Jarosław Skrzyczyński. Jego Chacclana, którą do najważniejszego na tych zawodach startu przygotowywał poprzez mniejsze konkursy, była w doskonałej formie. Perfekcyjnie prowadzona przez obydwa przejazdy ani razu nie dotknęła drąga. Szybką i krótką jazdę w rozgrywce dającą zwycięstwo w konkursie LR Chacclana pokazała już po raz siódmy w karierze. A Jarosław Skrzyczyński, sięgając po Grand Prix Cavaliady Warszawa, został drugim w historii Polakiem, który wygrał konkurs zaliczany do grupy C Longines Rankings (wcześniej na czerwcowym CSI w Poznaniu w 2014 roku taka sztuka udała się Andrzejowi Głoskowskiemu).
Warto podkreślić dobrą decyzję Cavaliady o podniesieniu rankingowej rangi Grand Prix. Tą drogą powinni pójść inni organizatorzy zawodów trzygwiazdkowych w Polsce. Teraz, kiedy FEI obniżyła próg dla LR grupy C z 60 do 50 tysięcy euro, wstawienie takiego konkursu do programu jest łatwiejsze, nawet jeśli odbędzie się to kosztem czwartej klasy zaliczanej do LR. Możliwość zdobycia w jednym starcie 80 punktów za pierwsze miejsce jest ważna nie tylko dla Jarosława Skrzyczyńskiego, ale i dla wielu innych coraz lepiej spisujących się Polaków, którzy myślą o wyraźnym awansie w światowym zestawieniu.
Wracając do rozgrywki Grand Prix. Dobrze w niej spisali się też inni Polacy (a było ich aż siedmiu). Na drugim miejscu uplasował się będący w tym roku świetnej formie i jeżdżący w kluczowych momentach coraz odważniej Wojciech Wojcianiec na Naccord Melloni (więcej na jego temat TUTAJ). Trzecia pozycja przypadła Marcinowi Bętkowskiemu. On świetną formę wraz z koniem Casper XXI pokazał już w Lublinie. Teraz po ponad rocznej przerwie od odejścia z KJ Agro-Handel powrócił do krajowej czołówki i chyba odniósł życiowy sukces.
Na czwartym miejscu uplasował się Urmas Raag na Ibelle Van De Grote Haart. Estończyk tym samym przypieczętował swoją wygraną w Lidze Europy Centralnej. Awans do finału Pucharu Świata w Paryżu uzyskali jeszcze Czech Ales Opatrny i Łotysz Kristaps Neretnieks, ale to właśnie estońskiej parze wróżymy w szczególności dobry występ w stolicy Francji. Belgijska Ibelle Van De Grote Haart (Verdi/Robin des Bruyeres) obdarzona jest nie tylko olbrzymią siłą, ale i sercem do walki. Do tego wraz ze swoim jeźdźcem tworzy niezwykły duet, w którego skokach widać olbrzymie zaufanie obu stron. Para ma za sobą dobre występy nie tylko w Warszawie, ale i wcześniej w silnie obsadzonym Grand Prix Cavaliady w Poznaniu (3 miejsce), w jeszcze trudniejszym Grand Prix w Hipodromie Wola w Poznaniu (7 miejsce) oraz doświadczenie zdobyte podczas Mistrzostw Europy w Goeteborgu.
Polakom w tym roku, mimo że zdecydowanie dominowali w finale ligi, nie udało się uzyskać prawa wyjazdu do Paryża. Jak już pisaliśmy (zobacz TUTAJ), wynika to głównie z problemu planowania zawodów zaliczanych do LEC we wcześniejszych startach sezonu.
Za to nasi po raz kolejny obstawili w komplecie podium Cavaliady Tour. Jarosław Skrzyczyński triumfował w tym mającym pięć lat historii cyklu już po raz czwarty, ale po raz pierwszy zdobył komplet punktów za trzy wygrane w kwalifikacjach (z pięciu konkursów liczą się trzy najlepsze wyniki) oraz triumf w finale. Po raz pierwszy statuetki cavaliadowego touru odebrali drugi Wojciech Wojcianiec i trzeci Marcin Bętkowski.
Inne konkursy zaliczane do LR
W piątek w konkursie 150 cm z rozgrywką (zaliczany był zarówno do PŚ, jak i Cavaliady Tour) triumfował Adam Grzegorzewski. Na Zazou Szumawa nie po raz pierwszy zachwycił publiczność lekkością jazdy, olbrzymim wyczuciem i odwagą. Niespełna 20-letni Grzegorzewski w pierwszej trójce konkursu zaliczanego do światowego rankingu znalazł się po raz 9 w swojej krótkiej karierze, jednocześnie po raz pierwszy wygrał takie zmagania. Sukcesowi splendoru dodaje fakt, że w pobitym polu na miejscach drugim i trzecim Adam pozostawił doskonałych zawodników: Czecha Alesa Opatrnego i Portugalczyka Rodrigo Almeidę.
Trzecim na tych zawodach konkursem zaliczanym do LR był sobotni finał średniej rundy. Z założenia programu konkurs ten miał najniższe z trzech prób rankingowych przeszkody. I chyba to skłoniło gospodarza toru do ustawienia najtrudniejszej pod kątem technicznym na tych zawodach trasy. W efekcie do rozgrywki weszło tylko 6 par, w tym pięć polskich, na które warto zwrócić uwagę. Wygrał Jarosław Skrzyczyński na debiutującym w konkursie LR Casquell (Casall/Newton). Koń ma w tej chwili 9 lat. Wcześniej dosiadała go jego właścicielka Angelika Ojczenasz. Skrzyczyński po raz pierwszy zaprezentował się na nim w lutym w Michałowicach, gdzie bezbłędnie pojechał trzy konkursy 130 cm. W Warszawie zaliczył trzy czyste średnie rundy CSI3* (140/140/145). Za każdym razem koń prowadzony był perfekcyjnie i odwdzięczał się za to perfekcyjnymi skokami. Do tego w rozgrywce wykonał założone przez jeźdźca trudne zdania (nie tylko krótkie zakręty, ale i konieczność znaczącego wydłużenia galopu w liniach). Nie wiemy jakie plany co do Casquella ma właścicielka, ale na pewno na dziś Skrzyczyński ma kolejnego skutecznego konia do zdobywania punktów do światowego rankingu.
Zajmując drugie miejsce, życiowy sukces odniosła Małgorzata Koszucka. Na klaczy Charlene amazonka KJ Wechta Rosnówko dobrze w konkursach zaliczanych do LR pokazywała się już w zeszłym roku, ale do większego sukcesu zawsze brakowało jej trochę szczęścia. Zresztą dla Małgorzaty był to świetny dzień, bowiem wieczorem, tym razem na Alvaro, była druga w Speed and Music. Nie kryli zadowolenia: czwarty Marek Lewicki, którego Corrado X po raz drugi w karierze pokonał parkur konkursu LR bezbłędnie (wcześniej na Cavaliadzie w Kołobrzegu w 2013 roku), piąty Michał Kubiak na Galaktyce (debiut w LR) i szósty Krzysztof Retka na Everdim (drugi w karierze bezbłędny przejazd w LR).
Kończąc podsumowanie występów Polaków w konkursach zaliczanych do światowego rankingu, warto zwrócić uwagę, że zawodnicy z czołówki dysponują coraz szerszą stawką dobrych koni. Jeszcze niedawno większość przez trzy dni w dużej rundzie jechała tym samym koniu. W Warszawie Jarosław Skrzyczyński w każdym z trzech konkursów LR dosiadał innego wierzchowca. Wygrywał na Chacclanie i Casquellu i do tego w piątek zajął piąte miejsce na Calevo. Wojciech Wojcianiec trudy konkursów LR z powodzeniem dzielił między ogiera Naccord Melloni i Chintablue, Krzysztof Ludwiczak między Stalando 2 i Nordwindem, Adam Grzegorzewski między Zazou Szumawa i Okarino, Jan Bobik między Chacco Amicorem i Chacco Amicorem ZM, a Hubert Kierznowski między Denverem Z i Lanoso.
Konkursy specjalne
Nie zabrakło emocji w wieczornych konkursach na Cavaliadzie i nie zawiodła też świetnie reagująca publiczność. W potędze skoku mur o wysokości 205 cm pokonali Jan Bobik na Santisie i Hubert Kierznowski na Denverze. Po nieudanych próbach na 210 cm (w obu przypadkach lekkie muśnięcia) zawodnicy podzielili między siebie pierwsze nagrody. Obie pary wyspecjalizowały się już w potęgach i w zasadzie jeśli tylko zdecydują się na start w tym trudnym konkursie, to nie zawodzą publiczności. Santisa w Warszawie była czwartym koniem Jana Bobika, stąd na parkurze widzieliśmy ją tylko w czwartek wieczorem. Z kolei Denver równie dobrze prezentował się w innych konkursach. Tu olbrzymie brawa dla zawodnika. Wiadomo, że Denver jest koniem bardzo nerwowym i często występ w potędze przypłaca potem mniej perfekcyjnymi przejazdami w innych sportowo ważniejszych konkursach. Tym razem Hubert Kierznowski znalazł sposób na dogadanie się z koniem i w Warszawie nie tylko wygrał potęgę, ale i zaliczył dwa bezbłędne i piękne stylowo przejazdy w najtrudniejszych konkursach (w piątek w 150 cm miejsce 10, w Grand Prix miejsce 6).
W Speed & Music, które tym razem rozegrane było na przeszkodach o wysokości 135 cm, triumfował Mściwoj Kiecoń na Digisport Satisfaction. Z kolei w Venus kontra Mars Mateusz Kiempa na Catayali, który w piątek chwilę wcześniej sięgną po raz drugi z rzędu po Halowy Puchar Polski w WKKW.
Najmłodsi
Po raz kolejny ogromnym zainteresowaniem kibiców cieszyły się konkursy Cavaliady Future. Sytuacja w rankingu przed zawodami w Warszawie była bardzo wyrównana. Żadna z dziewczyn (startowały same amazonki) nie miała na koncie więcej niż jednego zwycięstwa. W takiej sytuacji obu konkursom Cavaliady Future w hali Torwaru towarzyszyły niezwykłe emocje. Ostatecznie w kategorii mini triumfowała Martyna Ufnal, a w midi Marcelina Jackowiak.
Organizacja
Wysoki poziom organizacyjny Cavaliady, jaki narzuciły sobie Międzynarodowe Targi Poznańskie niezależnie od miejsca jej organizowania, znany jest już w całej Europie. Jednak organizacja zawodów w hali widowiskowej jaką jest Torwar, gdzie poza areną nie ma innej infrastruktury dla koni, napotyka na szereg innych trudności. Tym razem dodatkową przeszkodą były silne mrozy. A że prognozy mówiły o nich już znacznie wcześniej, kilku zawodników wycofało się z zawodów. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Ustawienie nagrzewnic zarówno w namiotowych stajniach, jak i rozprężalni pod namiotem zapewniło komfort i koniom i ludziom. Zarówno zawodnicy, jak i sędziowie podkreślali profesjonalne przygotowanie organizatora do zapowiadanych warunków pogodowych. Warto dodać, że możliwości techniczne przeprowadzenia takiej operacji grzania stajni przy temperaturze poniżej -15 stopni to jedno, a koszty to drugie. Na paliwo do nagrzewnic wydano ponad 100 000 PLN.
Fot. Asia Bręklewicz