Logo tylkoskoki

DSC07439 Kopiowanie

Druga część rozmowy z Rudigerem Wassibauerem - trenerem, hodowcą i jeźdźcem. Tym razem opowiada nam o znaczeniu dobrze prosperującej, polskiej hodowli koni, o swoim ośrodku w Okołach i o tym, dlaczego postanowił na stałe osiedlić się w Polsce, jaki ma pomysł na pozyskiwanie kolejnych, dobrych koni dla Adama Grzegorzewskiego nie wydając przy tym majątku i o tym, dlaczego Jarosław Skrzyczyński jest wzorem do naśladowania.

Karina Olszewska: Jak brzmi historia Pana przeprowadzki do Polski? 

Rudiger Wassibauer: Będąc jeszcze czynnym jeźdźcem w Austrii miałem okazję jeździć w Pucharach Narodów, a także dwa razy wystartować w Igrzyskach Olimpijskich. Jeżdżąc po zawodach miałem bardzo dobry kontakt z Polakami. Spotykaliśmy się podczas startów i dużo rozmawialiśmy. Rywalizowałem między innymi obok Jana Kowalczyka, który w Salzburgu na Artemorze w 1981 roku wygrał Grand Prix. Później poznałem Huberta Szaszkiewicza, a także swoją obecną żonę, Iwonę. Od słowa do słowa pojawił się pomysł, żebym kupił ziemię w Polsce, która była tańsza, i tu zbudował stajnię. W 1992 roku ośrodek w Okołach był ukończony i zacząłem w nim hodować konie. Wykorzystywałem doświadczenie, które zebrałem zajmując się tym wraz z Iwoną jeszcze w Austrii. Hodowla się powiększała, nasze konie rosły, a wśród nich pojawiały się perełki, jak Boliwia, na której startował Maksymilian Wechta czy Ekwador, od Oli Lusiny.

019

KO: Był moment, kiedy wrócił Pan z powrotem do Austrii, a stajnia w Okołach zawiesiła swoją działalność.

RW: Mój ojciec miał problemy ze zdrowiem i musiałem wrócić do domu, by pomóc w rodzinnej firmie. Trochę mi to zajęło. Wtedy też hodowla przestała funkcjonować. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że powinienem wtedy zostać przy koniach. To zawsze była moja największa pasja, moje życie. Uważam, że jeśli chcesz coś robić, to musisz to robić.

KO: Mówi Pan, że uwielbia jeździć, w końcu ma Pan za sobą karierę jeźdźca. Czy można jeszcze spotkać Pana w siodle?

RW: Przestałem jeździć dwa lata temu, bo ciągle podróżowałem i nie miałem na to czasu. Myślę, że zacznę znowu to robić. Wiem, że jest to dla mnie dobre. Niektórzy mówią, że na jazdę konną będzie za późno, ale ja uważam, że na to nigdy nie jest za późno. Obecnie spełniam się w roli hodowcy i trenera - to dobre połączenie. Praca z ludźmi i końmi sprawia mi największą przyjemność.

KO: A propos koni. Jak obecnie funkcjonuje Pańska hodowla w Okołach?

RW: Mamy ponad 100 koni własnej hodowli i ciągle się rozwijamy. Uważam, że to niezwykle ważne, by kraj miał swoją własną hodowlę. Bardzo mi zależy na tym, by stworzyć dobrą kooperację z hodowcami z Polski. Jesteśmy otwarci na różne propozycje. Oczywiście nie zawsze znajdziesz u nas najlepsze konie, ale musisz się starać i musisz szukać, bo na sto koni znajdzie się jeden diament. Polscy zawodnicy najlepiej wiedzą, jak trudno jest znaleźć dobrego konia od hodowcy za granicą. Oni mają swoich ludzi, zaprzyjaźnionych jeźdźców, którzy kupują  konie bezpośrednio. Nikt nie wpuści kogoś z zewnątrz i nie da dostępu do tych najlepszych ot tak. Nie mówię, że należy przestać szukać, bo nie jest to niemożliwe. Trzeba jak najwięcej jeździć i jak najwięcej oglądać. Jeśli tego nie robisz, to nigdy nie znajdziesz konia. Przeglądamy z Adamem [Grzegorzewskim, przyp.red.] setki filmów i większość z nich jest słaba, ale jak pojedziesz i sam sprawdzisz, to może się okazać, że wśród tej setki jest jeden koń warty zachodu.

051

KO: Podobno ze zdziwieniem obserwowaliście w Holandii, jak ogromnym zainteresowaniem wśród kupców cieszą się młode konie. 

RW: To było naprawdę niesamowite. Jak był dobry koń, to od razu kilka osób za nim biegało i pytało o cenę. Jeszcze zawodnik nie zdążył zjechać z parkuru, a już miał telefony z ofertami. Teraz trzeba kupować nie młode konie, a już 2-3 latki, bo jeśli koń już będzie chodzić w sporcie i będzie dobry, to już nas na niego nie stać. Teraz trudno znaleźć dobrego konia, a jako zawodnik musisz takiego mieć. Spójrzmy na stawkę Adama - kto by startował na Okarino? Już wystarczy, że zobaczą jego wzrost, to nawet na niego nie wsiądą. To mądry koń, ale nie dla wszystkich i nie na wszystko. Jego maksimum to 145 cm. Zazou to bardzo dobry koń z wielkim sercem. Jednak nie zawsze był w dobrej formie i miał problemy. Adam poświęcił mu swój czas i zaufanie i w efekcie wprowadził go ponownie do wysokiego sportu.

KO: Patrząc na konie którymi obecnie dysponuje Adam Grzegorzewski można wywnioskować, że znajdowanie szczególnych okazów jest Waszą specjalnością.

RW: Mamy dobre konie, ale to my je znaleźliśmy. Nie jesteśmy milionerami, żeby kupić gotowego konia na Grand Prix. Musieliśmy szukać takich, które mają jakieś defekty - czy to mają kontuzję czy może przerwę, albo takich, których nikt nie chce. Może dostaniemy kolejnego konia z Holandii, jednego z Belgii. Tam ludzie widzą, że Adam jest utalentowany. Stwierdziliśmy, że to będzie nasza droga i małymi krokami dojdziemy do naszego celu. Można to nazwać opcją niskobudżetową (śmiech).  Cieszy nas, że młode konie, w które zainwestowaliśmy już jakiś czas temu z Adamem dorastają i np. siwy Hardcore [na zdjęciu poniżej] potrzebuje jeszcze tylko roku, żeby wejść na wysoki poziom. Nasza przyszłość wygląda dobrze.

DSC07085 Kopiowanie

KO: Wy znaleźliście swój system na pozyskiwanie nowych koni. Czy widzi Pan, żeby Polscy zawodnicy mieli z tym problem?

RW: Tak, widzę, że jest z tym problem i z reguły Polacy mają tylko jednego konia do wysokich startów. Jedyną osobą, która potrafi tym wszystkim świetnie zarządzać jest Jarek Skrzyczyński. To profesjonalista. Ma dużo młodych koni i robi z nimi świetną robotę. Na nim się wzorujemy. To dla nas niemożliwe, żeby kupić konia za milion złotych, dlatego inwestujemy w młode. Kluczem do sukcesu jest ciężka praca i to właśnie pokazuje Jarek. Jestem bardzo dumny, że mamy w Polsce takiego zawodnika. On pokazuje, jak to działa. Sam, czy ze sponsorem, kupuje konie, pracuje z nimi, po drodze niektóre sprzedaje. To jego życie, to jego biznes.

KO: To tak, jak Waszym jest wspólna praca w Okołach. Od kiedy rozpoczął Pan współpracę z Adamem?

RW: Nie byłem zadowolony z jego startu na mistrzostwach, bo wiem, na ile go stać. Rozmawiałem również z dziadkiem Adama, Andrzejem i weszliśmy w dyskusję dotyczącą treningów Adama. Mimo, że nie mieliśmy żadnego kontaktu przez ostatnie dwa lata, to zdecydowaliśmy, że zaczniemy razem trenować. On zaczął odnosić sukcesy, co znacznie zachęciło nas do kontynuowania wspólnej pracy. Długo rozmawialiśmy w Poznaniu i dałem propozycję, żeby przyjechał do mojej stajni. Ustaliliśmy zasady i zaczęliśmy działać. Dla mnie to jest o wiele prostsze wyjście, bo nie muszę jeździć kawał drogi do niego. Teraz nie mamy presji, możemy pracować codziennie i razem szukać nowych koni. Dla mnie to bardzo fajne i myślę, że dla Adama też.

030

KO: Na zakończenie chciałam zapytać, jak ocenia Pan Adama jako swojego podopiecznego?

RW: Nie mogę być tu dla niego zbyt miły (śmiech)… A tak na poważnie, to dla mnie przyjemność trenować kogoś takiego jak on. Ma ogromny talent, jest cierpliwy i ciężko pracuje. Ma wszystko, czego potrzeba w tym sporcie, żeby w pewnym momencie wejść na szczyt. Oczywiście do tego potrzebuje odpowiednich jakościowo koni, czyli dużych pieniędzy. Ludger Beerbaum czy Marcus Ehning na zwykłych koniach będą ciągle wyglądać po prostu zwykle. To jest właśnie nasz sport.

Fot. Asia Bręklewicz


W tym tygodniu

  • ZO Biały Las POL
    19-21.04.2024
           
  • CSI3* Linz AUT
    18-21.04.2024
           
  • CSI3* Oliva ESP
    17-21.04.2024
           
  • CSI3* Nancy FRA
    18-21.04.2024
           
  • ZO Biskupiec POL
    19-21.04.2024
           
  • Finał Pucharu Świata Riyadh KSA
    17-20.04.2024
           

Ranking PZJ (31.03.2024)

1. Adam Grzegorzewski 3015
2. Tomasz Miśkiewicz 2858
3. Jarosław Skrzyczyński 2309
4. Dawid Kubiak 2199
5. Przemysław Konopacki 1624
6. Michał Kaźmierczak 1552
7. Marek Wacławik 1382
8. Marek Lewicki 1240
9. Mściwoj Kiecoń 1228
10. Michał Tyszko 1203
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (31.03.2024)

171 Adam Grzegorzewski 1070
214 Jarosław Skrzyczyński  1030
220 Tomasz Miśkiewicz 1000