-
Szczegóły
-

W drugiej części rozmowy, Małgorzata Siergiej opowiada nam o swoich ulubionych liniach żeńskich, o księgach, do których zapisuje wyhodowane w Żelichowie konie, stanie polskiej hodowli i o tym, skąd pomysł na nazwę i przydomek dla koni „Red Wine".
Karina Olszewska: Co jest najważniejsze w hodowli koni?
Małgorzata Siergiej: Najważniejsze są matki i rodziny, z których pochodzą. Długie lata zajęło nam kompletowanie materiału żeńskiego. W tej chwili mamy matki z linii żeńskich: francuskich, holenderskich, belgijskich, niemieckich i polskich. Niektóre klacze udało się kupić dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności, inne z trudem zdobyliśmy. Nasze matki pochodzą m.in. z linii żeńskich ogierów Alme Z, For Pleasure, Caretino, Le Tot de Semilly, a także z najsłynniejszych w Europie dwóch linii - Querly Chin i Nifrane.
KO: Na jakiej zasadzie dobiera Pani ogiery do swoich klaczy?
MS: Wpływa na to wiele czynników. Generalnie od jesieni planuję przyszłoroczne kojarzenia. Szukam ogierów, które powinny poprawić pożądane cechy. Sprawdzam, które linie dobrze się ze sobą łączą. Lubię używać młodych, nowych na rynku ogierów. Jest to obarczone wyższym ryzykiem, ale zwiększa też szanse na szybszy postęp hodowlany. Trzeba znać swoje klacze, aby wiedzieć jakie ogiery do nich pasują. Najlepszym wyznacznikiem jest potomstwo. Bardzo rzadko powtarzam kojarzenia, raczej szukam nowych rozwiązań. Oczywiście czasem warto powrócić do udanego połączenia. W przyszłym roku na przykład, oczekujemy pełnego brata lub siostry Verso.
Czytaj więcej...