-
Szczegóły
-
Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz, prezes zarządu Hipodromu Sopot i przewodnicząca komitetu organizacyjnego zawodów CSIO5* w Sopocie, najbardziej prestiżowych zawodów w skokach przez przeszkody w Polsce zdradza nam, jakie wyzwania czekają organizatorów w tym roku, jak ogromną rolę odgrywa miasto Sopot i co wiąże się z pierwszą dywizją Pucharu Narodów, która po raz pierwszy odbędzie się w Polsce.
Autor: Karina Olszewska
TylkoSkoki: Rok 2017 był dla Was jubileuszowy. Dwudzieste Oficjalne Międzynarodowe Zawody w Skokach odbyły się w Sopocie. Jak z perspektywy czasu ocenia Pani rozwój tego wydarzenia?
Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz: Dla mnie to ciekawa perspektywa, bowiem w CSIO uczestniczyłam już jako mała dziewczynka nosząc flo do dekoracji. Na to wydarzenie czekało się przez cały rok. Było to spełnienie marzeń, móc pooglądać najlepszych zawodników świata. Potem impreza wyprowadziła się z Sopotu. Najpierw na dwa lata do Warszawy, a później do Poznania. Wszyscy marzyliśmy o powrocie CSIO. Hipodrom przez kilka lat organizował międzynarodowe zawody CSI w randze trzech gwiazdek. Były one bardzo sprawnie przeprowadzane, a zawodnicy przypominali sobie, jak fajnym miejscem jest nasze miasto. Ku naszej wielkiej radości, CSIO powróciło do Sopotu w 2009 roku. Cztery lata temu z szalonym pomysłem wyszedł prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który zapytał się nas, jaka jest najwyższa ranga zawodów w skokach przez przeszkody. Kiedy usłyszał, że pięć gwiazdek, to zdecydował, aby właśnie takie zawody w Sopocie zorganizować. To był ogromny przełom.
TS: Czym charakteryzują się zawody CSIO? Czym różnią się od zwykłych CSI, jeśli chodzi o organizację i przygotowania?
KKW: Rożnic jest kilka. Pierwsza, że są to jedyne zawody z rywalizacją drużynową, czyli najważniejszym konkursem z punktu widzenia FEI - Pucharem Narodów. Drugą różnicą jest wymóg międzynarodowej transmisji telewizyjnej.
Czytaj więcej...